środa, 27 lutego 2013

Coś na dobry dzień.. :))

Jeszcze krótki dodatek do wcześniejszego postu.... Coś na dobry dzień...
Ostatnio coraz częściej się uśmiecham... Szczególnie gdy bawię się z Mamusią :))) Zobaczcie sami....




Przypadek czy nie?

Z tego wszystkiego (czyt.zaległości) zapomniałam powiedzieć Wam o bardzo ważnej rzeczy...
Kilka dni temu (sobota), jeszcze w szpitalu, Mamusia zabawiała mnie i grzechotała grzechotką (masło maślane ;p) i tak dla sprawdzenia włożyła mi ją do rączki... i wiecie co? Zacisnęłam rączkę, chwyciłam grzechotkę i sama, całkiem sama podniosłam ją i grzechotka powędrowała prosto do buźki !!!! (muszę wspomnieć, że leżałam na pleckach i jak wiadomo ciężko mi podnieść rączkę, kiedy ona sama ucieka do tyłu) Taką niespodziankę Mamusi zrobiłam. Bardzo się ucieszyła. (conajmniej jakby wygrała w lotto).

A jeśli chcecie wiedzieć co tam u mnie nowego. To w sumie chyba nic. Jeszcze nigdzie nie wychodzilam po szpitalu. Dalej robię nieładne kupki (chociaż już trochę lepsze). Mama ma dość tych kupek, ale to przecież silniejsze ode mnie. Niedługo Mama będzie dzwonić do doktora (pediatra) zapisać mnie na kontrolną wizytę poszpitalną.
Przez tą całą chorobę bardzo zaniedbałam ćwiczenia i masaże. Mamusia się tym bardzo martwi. Nie wie czy już może zacząć ze mną ćwiczyć czy jeszcze poczekać aż całkiem dojdę do siebie. Jak już będę całkiem zdrowa musimy z Mamusią nadrobić stracony czas.

Narazie kończę.

P.S. Niżej pokazuję śmieszne zdjęcie. Wyglądam jak bałwanek albo śniegowa kuleczka. Oczywiście taka grubiutka to ja nie jestem ;) To Mamusia ubrała mnie w bardzo pogrubiającego pajacyka.

25.01.2013 Sara mały Bałwanek.

wtorek, 26 lutego 2013

Szpitalne "wczasy"

Długo nic nie pisałam, a to dlatego, że byłam chora. W czwartek 14.02 (walentynki) wieczorem bardzo płakałam i Mama pojechała ze mną na dyżur do przychodni. Tam skierowali nas do szpitala. Pani Doktor (Ordynator!!) zbadała mnie i w nocy przyjęła na oddział. Pierwszą noc leżałam z Mamusią na Oddziale Dzici Starszych. Poznałam tam (byłam na sali) małą Ewę i małego Marka oraz ich mamy. Ewa i Marek byli ode mnie trochę starsi (hmm jakieś 3 lata).
Następnego dnia przenieśli mnie (i Mamusie) na Oddział Niemowlaków. Miałyśmy tam pojedyńczy pokój (prawie jak vipy). Dostałam antybiotyk i inhalacje i kropelki itd. bo okazało się, że to początek zapalenia płuc. Wcześniej nie miałam żadnych objawów, więc skąd się to paskudztwo wzięło?
W szpitalu byłam raczej grzeczna (za wyjątkiem zmiany welflonu, bo to bardzo bolało). Dużo spałam, dzięki temu Mama też odpoczęła, bo oprócz mojej pielęgnacji  i tulenia mnie, nic nie musiała robić. Takie szpitalne "wakacje" jej zafundowałam (a raczej sama sobie fundnęła). Powiem Wam, że Mamusia też była dzielna! Prawie tak jak ja.
A wracając do tego welflonu.. to znowu wbijali mi w główkę. Mama się zastanawia kiedy mi te włosy odrosną. A przecież mam takiego modnego irokeza.
Przez ten szpital przepadła mi długo oczekiwana wizyta u endokrynologa :( I wizyta u alergologa (chociaż wysypka mi już dawno zniknęła, więc nie ma tak źle).
Po kilku dniach złapałam jakiegoś wirusa i znowu kupkałam bez przerwy. Kupkałam i kupkałam i zaraziłam Mamusię. Potem Mama została przyjęta na oddział 2 piętra wyżej (zaocznie, bo dalej leżała ze mną). Przychodził do Mamy Pan Doktor ten dla dorosłych. Mama też dostała kroplówkę (tak jak ja wcześniej). Z pomocą przyszła babcia Jola. 2 dni "leżała" z nami w szpitalu i się mną zajmowała (Mamą też :D). Mama zaczęła zdrowieć i okazało się, że to "coś" dopadło babcię (i dziadka w domu). Babcia Jola wróciła do domku, a my dalej leżałyśmy. Mama wyzdrowiała, a ja dalej kupkałam (i kupkam). Byłyśmy w szpitalu długo i wszyscy (doktory, pielęgniarki i salowe) mnie już tam znali i bardzo lubili.
Ta wizyta u endokrynologa nie całkiem nam przepadła. Okazało się, że pani dr W. przyjmuje również w szpitalu, czyli miałyśmy wizytę w tym samym dniu :) Będę brała codziennie tabletkę (tak jak Mama), a raczej 1/4 najmniejszej dawki. Za miesiąc mam przyjść do kontroli. Wcześniej oczywiście zdrobić badania krwi. Ojojoj ajajaj... ała..
Teraz jestem już z Mamusią w domku. I wcale, a wcale nie tęsknię za doktorami.

Widok ze szpitalnego okna.


P.S. Zapomniałam podziękować Wszystkim, którzy o mnie pamiętali. Wysyłali esemeski, dzwonili i pytali jak się czujemy. Przesyłam Wam gorące buziaczki i Mamsia też.
Muah muah muah...
Boussa !!!

P.S. Chciałam jeszcze podziękować cioci Moni za super prezencik i odwiedziny.  Ciocia Monia była w Czechach (wysłali ją tam z pracy) i kupiła mi prezencik... zgadnijcie co? (Mama zgadła). Taaaak... Krtek (pl - Krecik) ten z bajki co oglądała Mamusia jak była mała. Krecik jest super !! Ma wełnianą czapkę (bo zimno na dworze) i cały czas się do mnie uśmiecha. Dziękuję ciociu Moniu. Buziaczki :****

P.S. Dostałam jeszcze jeden prezencik! Wróciłam do domku i od babci Joli i dziadka Włodka dostałam super rajtuzki. teraz będę już taka dorosła laseczka. Dziękuję Wam. Buziiiii :*:*:*:*


Super(wo)man :)

Śpię.

Wyniki badań cytogenetycznych

Od kilku dni już wiadomo... Już na sto procent... Mamusia odebrałą wyniki badań cytogenetycznych...
Wynik badania: 47,XX,+21
Tak, tak.. to Trisomia 21, czyli Zespół Downa.
Już nie ma wątpliwości. Podejrzenia się sprawdziły. Mama już nie płakała, chyba odetchnęła (nie żeby tego chciała, bo cały czas się jeszcze łudziła, chociaż w podświadomości wiedziała, że mam zespół), odetchnęła, bo jest już ta pewność, bo już nie musi mieć nadzieji. Mamusia bardzo mnie kocha, pomimo wszystko. Jestem jej całym światem.

Czyli przedstawię się jeszcze raz:
Nazywam się Sara i na 100% MAM ZESPÓŁ DOWNA.
Kocham Was Wszystkich, przesyłam buziaczki i zapraszam do czytania i "śledzenia"moich postępów i mojego życia.

:*:*:*:*:*


I wszystko jasne.... !!!!

środa, 13 lutego 2013

Blogowe zaległości

Tyle się ostatnio działo, że nawet nie miałam kiedy napisać.
Przedwczoraj (poniedziałek) byłam pierwszy raz w OWI. Pojechałam tam z Mamą i babcią Jolą. Mama wypełniła papiery i dostała kartę obiegową. "Zaliczyłyśmy" tam wizytę lekarską (pediatra, spec. rehabilitacji). Zwolniło się też miejsce na rehabilitacji, więc nas tam "wcisnęli". Poznałam fajną panią Joasię. Pani Joasia pokazala Mamie jak mnie pielęgnować, przy okazji ze mną ćwicząc. Umówiłyśmy się na kolejne spotkanie. Zanim wyszłyśmy z OWI, Mama nakarmiła mnie, bo to już była ta pora.


Mleczko, tym razem nie mamusine :(

Potem zaliczyłyśmy: bank, urząd, sklep, pocztę. O 16:30 pojechałam z Mamą i ciocią Marylką do kolejnego doktora - audiologa. Dostałam zlecenie na badania ABR i DPOAE (oczywiście prywatnie pffff). Czyli znowu kolejne wizyty, które trzeba zarezerwować.
W końcu wróciliśmy do domku. Dodam jeszcze, że przespałam pół dnia i w nocy trochę marudziłam... ;)

Wczorajszy dzień (a dokładnie w południe) był calkiem przyjemny. Byłyśmy z Mamusią na spacerku w Parku Niedźwiadków. Aleeee.... nie byłyśmy same. Poznałam ciocię Natalę (kolejna ciocia z tym imieniem) i małego Oliwiera. Oliwier jest równe 2 tygodnie mlodszy ode mnie i  jest zdrowy.
Pospacerowaliśmy sobie w parku (nie wiem czemu Mama nie zrobiła nam wspólnego zdjęcia).





W Parku Niedźwiadków.

To już normalne, że na spacerku śpię ;)


Potem wróciłyśmy do domku. Ja zostałam z babcią Jolą, a Mama i Tata pojechali do urzędu w Katowicach.

Dzisiejszy dzień zaczął się bardzo wcześnie. Bo przed 8 już byłyśmy z Mamą na pobieraniu krwi. Mama zapomniała mi o tym wspomnieć i chyba zapomniałam zaprotestować. Przespałam cały ten czas w przychodni. Pobrali mi krew i nawet nie wiem kiedy. Teraz mam plasterek na rączce.
Ale to nie koniec na dziś. Na 13:30 idziemy z Mamusią do OWI. Kolejna wizyta lekarska, tym razem neurolog.
Donapisania. Buziaki-Ogromniaki ;p



poniedziałek, 11 lutego 2013

Poniedziałek...

Poniedziałek... Słoneczko pięknie świeci, a my mamy z Mamą tyle do załatwienia:
- iść na spotkanie z doktorem w OWI,
- do urzędu,
- do apteki,
- do sklepu po bułki itd.,
- do banku,
- do lekarza - audiologa,
Sporo tego jest. Ciekawe czy wszystko zdążymy załatwić. Pewnie jutro rano zdam relacje z dzisiejszego dnia.

A jeszcze patrzcie jaki prezent dostałam od cioci Sylwii i wujka Mateusza. Super bodziak ze słonieeeeem (Mama zapomniała jak on się nazywa) ;p i do tego różowy kocyk, którego niestety nie ma na zdjęciu. Dziękuję Wam bardzo. Kocham Was <3

Ja w moim super prezenciku ;)


I jeszcze zdjęcia z sobotniego porannego wypadu do prababci Cilki i pradziadka Bronka.

Jedziemy do Prababci i Pradziadka.

Yo yo yo !!! ;p


sobota, 9 lutego 2013

Mamooooo... !!!!

O nie o nie o nie... to takie męczące. Wczoraj Pani-Ciocia Dorota pokazywała Mamie ćwiczenia metodą Vojty. To niby takie proste, a takie trudne. Dla mnie bardzo męczące i cały czas protestuję i płaczę. I płaczę i płaczę i nic tym płaczem nie osiągam. Mama się stara jak może. Troszkę ciężko jej to idzie, ale pewnie dojdzie do wprawy. Zobaczymy jak długo wytrzyma. Mama jest silna babka i się nie poddaje.
Po wszystkim to co lubię najbardziej: Mamusia tuli mocno i wynagradza cały mój trud :)

Dzisiaj z racji weekendu dałam Mamusi trochę pospać i obudziłam się o 7 !!! :) Mamusia jest trochę wykończona ostatnimi nockami. Jest 9:50, a Mama już zdążyła ze mną poćwiczyć, zjeść, umyć się i ubrać i jeszcze kilka innych rzeczy. Niedługo idziemy do prababci Cilki i pradziadka Bronka i tam mamusia będzie mi robić masażyk. Jakoś musimy to ogarnąć, bo sporo nam tego doszło. Ale to dobrze. Podobno. Tak mówi Mama i wszyscy inni.

Ohoo nic nie mówię, ale chyba zrobiłam kupkę.. to chyba po tych strasznych ćwiczeniach.
To donapisania :** kiss kiss

piątek, 8 lutego 2013

Hej ho hej ho do OWI by się szło... :)

Aaaa wiecie co się stało??? Dziś zadzwoniła Pani z OWI (Ośrodek Wczesnej Interwencji) w Tychach i powiedziała, że możemy przyjść pierwszy raz na spotkanie z lekarzem. Będą mnie oglądać czy się nadaję i czy mnie tam chcą. Trzymajcie kciuki !!! Miało być jeszcze spotkanie z logopedą, ale to innym razem, bo na poniedziałek miałam już wcześniej umówioną wizytę u audiologa. Mama się bardzo cieszy, że Pani z ośrodka zadzwoniła i udało nam się tak szybko dostać :)) Dobrze, że Pani z ośrodka miała też numer komórki od babci. Mama niestety nie odebrała tel., bo akurat mnie karmiła. Jakbyście kiedyś dzwonili do Mamusi, a ona nie odbierała to pamiętajcie, że może akurat JEM :) Mama ma nadzieję, że Pani z ośrodka nie pomyślała, że to jakaś wyrodna matka jest, i że babcia musiała załatwiać. Przecież moja Mamusia jest suuper !!! I się mną cały czas zajmuje :** P.S. Babcia też jest suuuper !!!!

Dzisiaj taki fajny dzień... pomimo, że znowu nie dałam Mamie w nocy pospać (Mama wygląda już trochę jak zombi). Rano pięknie świeciło słonko, zero wiatru. Byłyśmy z Mamusią na spacerku w Parku pod "Żyrafą". Dziś dużo dłuższy spacerek niż ostatnio. Troszkę nam tylko brakowało towarzystwa ;p
Patrzcie jak spaceruję...



Znowu śpię.

Spacerowo w Parku pod "Żyrafą"


Patrzcie jak się uśmiecham przed wyjściem na spacer :)

Cwaniacki uśmiech dla Was :)

i po gorączce...

Jejciu jejciu ... licznik odwiedzin przekroczył 1000... chciałam napisać o tysięcznym wejściu, a tu od wczoraj już doszło do 1015 !!! przegapiłam ;) Znowu Wam napiszę, że bardzo się z tego powodu cieszę i całuję Wszystkich gorąco... Muuuaaaahhh ;)

Gorączka poszła. Wczoraj już czułam się dobrze, ale na wszelki wypadek Mama ze mną nie ćwiczyła. Dziś już jest ok, więc trzeba się wziąć do roboty. Dzisiaj też przyjdzie p.Dorota - rehabilitantka. Pokaże Mamusi jak jeszcze ze mną ćwiczyć. Już na samą myśl jestem zmęczona. Ale do godz.18 jeszcze troszkę czasu.
Zaraz się z Mamusią zbieramy i idziemy do apteki i na spacerek ;) Po drodze musimy jeszcze kupić bułki, bo nie ma co jeść. Tzn ja mam. Ja mam zawsze moje pyszne mleczko. Ale Mamusia nie ma, więc dlatego idziemy po te bułki ;p
Potem Mama musi ogarnąć mieszkanie, bo jak można wpuścić kogoś do takiego bałaganu. Tu sterta moich ciuszków do prasowania (znowu), tu łóżko niepościelone i trzeba też poodkurzać.

A tak jeszcze korzystając z tego, że tyle ludzików czyta mojego bloga, chciałam zapytać czy nie ma ktoś na pozbycie starej skrzyni drewnianej, którą można fajnie przerobić ??? Oczywiście szukamy fajniusiej skrzyni, bo to na moje zabawki, no i Mama też jest bardzo wybredna (jak już Mama ma wizje to nic innego się nie podoba - takie zboczenie zawodowe). Tak więc nie każda skrzynia się nadaje. A potrzebna nam ta skrzynia, bo już tyle zabawek od Was dostałam, że niedługo nie będe miała gdzie je układać. Oczywiście bardzo się z tego powodu cieszę ;) Kiedyś pokażę Wam wszystkie moje zabawkowe prezenty.
Już dość późno, więc idę jeść i uciekam na spacerek.
Buziaki Misiaki  :**

czwartek, 7 lutego 2013

Szczepienie i gorączka...

Zanim zacznę pisać o wczorajszym dniu chciałam Wam powiedzieć, że bardzo się cieszę z tego, że lubicie czytać mojego bloga ;) Doszły mnie również słuchy, że coraz więcej osób go czyta... I tu chcę pozdrowić całą Rodzinkę od wujka Mateusza. Buziaczki dla Was wszystkich :**
Wujek Mateusz to Ten od cioci Sylwii. Wujek jest suuuper !!!! Buziaczki dla Ciebie Wujku :** Wujek Mateusz jest piłkarzem i ciocia Sylwia też (piłkarką) ;p Będziemy razem kopać piłkę jak troszkę podrosnę ;)

Teraz wracając do wczorajszego dnia... O 12:40 byłam w przychodni na szczepieniu. Najpierw wizyta u Pani dr K. (pediatra). Troszkę mam wysypki na ciałku (chyba mama je za dużo nabiału), więc Pani Doktor przepisała mi maść i mleko Bebilon pepti 1 dla niemowląt z alergią pokarmową. To jest mleko na receptę do kupienia w aptece. Małe opakowanie i kosztuje tyle co duże normalne. Ehh... Ale przez jakiś czas mam je pić. Dostałam też skierowanie do alergologa (mam chyba za mało specjalistów do "obskoczenia" i mi jeszcze dokładają), żeby sprawdził z czego to jest. Ale to nie wszystko !!! Dostałam też skierowanie na USG kręgosłupa, bo to coś co wygląda jak siniak nie schodzi od kilku tygodni (Mama nie wie czy mam to od urodzenia czy nie). Po wizycie u Pani Doktor przechodzimy do drugiego pokoju gdzie Pani Pielęgniarka wbija mi igłę w jedną nóżkę (szczepienie przeciwko WZW typu B II dawka) i drugą igłę w drugą nóżkę (szczepienie przeciwko pneumokokom - ja to szczepienie mam za darmo !!!! ze względu na mój zespół).
Po wszystkim zapisujemy się na USG (do alergologa niestety nie bo jest na 2 piętrze a winda nie działa i nie chce nam otworzyć drzwi) potem idziemy (ja jadę) do apteki, wykupić mleko i maść.
Na dworze jest całkiem ładnie więc idziemy do parku na mały spacer.


Ja i moja zielona bryka.

Pierwszy raz w parku.

Późnym wieczorem Mama zauważa, że jestem jakaś rozpalona. Okazuje się, że mam 38,3*C. Mama się martwi, bo mało jem i nie śpię. Nie wie czy podawać mi czopek czy jeszcze poczekać. Czekamy czy wzrośnie temperatura. Mamusia robi mi okłady na czułko. Jem dalej malutko, bo przecież nie mam apetytu. Źle się czuję. Zasypiamy dopiero po godz.5. Rano budzę się ok 8:30. temperatura spadła do 37,5*C. Dostaję mleczko i idę spać...



środa, 6 lutego 2013

wtorkowe odwiedziny + środowe szczepienie

Wczoraj trochę się z Mamą obijałyśmy... pominięte jedno ćwiczenie i masaż... wszystko dlatego, że Mamusia miała tyle innej roboty... Cała sterta moich (i nie tylko) ciuszków do prasowania. Ja co chwilę marudziłam, nie pozwoliłam Mamie prasować. Na spacer też nie poszłyśmy. Potem po 14 bardzo miłe odwiedziny. Ciocia Natalka i ciocia Ania, oraz babcia Jola wpadły do nas na kawusię. Wcześniej Mamusia upiekła ciasteczka z marmoladą i wysprzątała całe mieszkanie. Potem wpadła jeszcze ciocia Marylka.
Muszę się jeszcze pochwalić prezentami jakie dostałam... Dostałam super czerwonego konika, który robi "ihaa" i "klo klo". Ale to nie koniec.. dostałam jeszcze tancerkę hula ;p taką w hawajskiej spódniczce. Można Hulę przyczepić do łóżeczka albo wózka. Dziękujemy ślicznie za ten prezencik :*** i za wizytę.

Dzisiejszy dzień nie zapowiada się tak super.. tzn może początek tego dnia. Niedługo idę z Mamą do przychodni na szczepienie. Trochę się boję, ale nie tak bardzo, przecież już mnie tyle razy kłuli w szpitalu :(
Potem może spacerek, ale krótki bo trzeba wracać ćwiczyć. Jeszcze tego dziś nie robiłyśmy. Doba zdecydowanie za krótka...

P.S.Macie tu filmik jak gadam z Owieczką Heleną (imię zawdzięcza cioci Sylwii), żeby pomogła mi się obrócić z boczku na plecki. Już prawie mi się udało.




"No Owca co tam słychać? Pomóż mi się obrócić z boczku na plecki. Mama nie widzi."

wtorek, 5 lutego 2013

niedziela + poniedziałek = dwa dni pełne wrażeń

2 dni przerwy i już się dopominacie o kolejne posty.. :) cieszę się z tego!!!! 
Troszkę o niedzieli i wczorajszym dniu..
Niedziela jak to niedziela  - obiadek u babci Joli i dziadka Włodka dla mnie w postaci mleczka :))
Ale niedziela nie oznacza odpoczynku !!!! Rano w domku mamusia ćwiczyła ze mną i masowała, a potem drugi raz to samo u babci i dziadka. Następnie pojechaliśmy wszyscy do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Byli tam też: ciocia Dosia i wujek Marcin, wujek Dominik, ciocia Marylka i wujek Jurek, ciocia Tereska i wujek Artur. I tak co niedziele... czasem nas jest więcej !!!
Zobaczcie jak mnie mamusia wystroiła na niedziele :D

Przed wyjściem. Jeszcze śpię.

Aaaaa... Chyba Ktoś mnie obudził. 

Poniedziałek również pełen wrażeń. Byłam pierwszy raz w dużym markecie (Real) ;p Dużo nie widziałam, bo smacznie spałam, ale i tak było fajnie. Mama kupiła sobie soczki dla dzieci (4miesięcznych) i jabłuszka (te ze słoiczka), ja też je skosztuje - oczywiście w postaci mleczka mamusi.
Potem szybko załatwić kilka spraw:
- odebrać kartę NFZ (ludziska ze śląska wiedzą o co chodzi, a czy gdzie indziej mają takie karty to nie wiem),
- zapytać co trzeba złożyć, żeby odebrać becikowe (powiem Wam, że mamy tu niezłą biurokracje !!! ahh)
Przez to wszystko zrobiłam się taaaaka głodna, że zaczęłam marudzić. Więc po drodze szybciutko do cioci Marylki (zanieść jej kartę NFZ żeby nas zapisała do audiologa), a potem szybko do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam krótka przerwa na jedzonko (dobrze, że mamy taką "stacje" po drodze).
Potem już wróciliśmy do domku. Uffff co za dzień. A tu jeszcze trzeba ćwiczyć. Wczoraj na (nie)szczęście tylko raz. Mamusia stwierdziła, że powinni nam wydłużyć dobę. Ciekawe czy tak się da..?

Dzisiaj od rana też nie leniuchujemy. Po śnaidanku mama dzwoniła do szpitala w Ligocie, żeby dowiedzieć się czy są już wyniki badań cytogenetycznych. Tzn dostać potwierdzenie, że mam Trisomię 21 czyli tzw. zespół Downa. Okazało się, że jeszcze nie ma wyniku i mamy zadzwonić za kilka dni. Pfff już czekamy miesiąc.
Potem mama dzwoniła do przychodni zapisać mnie na szczepienie.. Ooł.. !!!!! Znowu będą mi wbijać igłę :(
Idziemy jutro na 12:40.
Teraz już uciekam, bo mama musi sprzątać i ćwiczyć ze mną zanim przyjdą goście. Dzisiaj poznam ciocię Natalię i ciocię Anię.
Donapisania. Buziaki.

P.S. Patrzcie jak fajnie śpię...  ;)

W nocy obmyślam wielkie plany.

sobota, 2 lutego 2013

Kolejna wizyta u prababci i pradziadka + wczorajsze odwiedziny

Brzydka pogoda, coś tam pada z nieba, jakiś taki deszczyk mało fajny. Odłożyliśmy dzisiejszy spacerek i poszliśmy (jak co sobotę rano) do prababci Cilki i pradziadka Bronka :)) Znowu ;) Babcia Jola powiedziała, że częściej tam jesteśmy niż u niej i u dziadka Włodka, ale przecież to dlatego, że prababcia Cilka i pradziadek Bronek mieszkają niedaleko nas i możemy w każdej chwili zrobić sobie do nich krótki "spacerek". (Jakie długie zdanie się mi napisało ;)). U pradziadków była też babcia Jola, dziadek Włodek i moja ulubiona ciocia Sylwia. Nie było cioci Marylki (która też zawsze jest) bo ciocia ma dziś urodziny i szykuje imprezkę dla gości. Wszystkiego najlepszego ciociu Marylko !!! :**
A wiecie co się działo u prababci i pradziadka? Ja smacznie drzemie, a tu mamusia mnie rozbiera (zostałam w samym pampersie) i znowu ćwiczymy i się masujemy. Ohhh... Dziś byłam grzeczniutka i troszkę śpiąca, więc nie marudziłam mamusi i ładnie ćwiczyłam. Potem wróciłyśmy do domku.

Ćwiczę z mamusią. 

Dalej ćwiczymy.

Pora na masażyk całego ciałka.

Teraz masujemy plecki.

Po ćwiczeniach i masażu odpoczynek z moimi dwoma nowymi prezencikami (laleczką i jeżykiem).

Teraz troszkę o wczorajszym dniu. Wczoraj pod wieczór przyszła do nas ciocia Madzia. W końcu się poznałyśmy. Dostałam super prezencik od cioci Madzi i wujka Przemka. Nowa laleczka Margolcia (tak nazwała ją ciocia Sylwia) + album maluszka. Dziękuję bardzo :*** Buziaki dla Was.
Mama porozmawiała sobie z ciocią Madzią, bo się dawno nie widziały. Ciocia Madzia chodziła z mamsią do 3 szkół (gimnazjum, liceum i studia), więc troszkę się już znają. Miałyby o czym rozmawiać, a i tak mówiły prawie tylko o mnie. Taka ze mnie gwiazda, że wszyscy o mnie mówią. Fajnie ciociu, że wpadłaś.

Wczoraj też przyszła paczka na którą mama czekała. Znowu prezencik dla mnie. Niebieski jeżyk do masażu. Narazie mama go nie używa, ale pewnie kiedyś się przyda.

Buziaki misiaki ;p

piątek, 1 lutego 2013

Zaczęło się....

Tak tak... mama to jednak dotrzymuje słowa i od rana wzięła się ostro do roboty. Najpierw spacerek w deszczu. Ja w wózku nie zmokłam (wózek też nie bo miał folię przeciwdeszczową), ale mamusia troszkę zmokła. A potem... ćwiczenia i masażyk !!!! Na początku byłam grzeczna, ładnie ćwiczyłam. Mamusia śpiewała mi piosenki dla dzieci. Masażyk też całkiem fajny, najlepiej kiedy mamusia zaczęła masować moje stópki :)) Całkiem przyjemnie. Jak po wszystkim doszła do masowania mojej buźki to już nie bardzo mi to odpowiadało i troszkę zaczęłam protestować. Na koniec mamusia zawinęła mnie w ręcznik żebym nie zmarzła i przytuliła. Wtedy było już super :)) Bardzo lubię jak mnie mamusia tuli. Dzisiaj po południu kolejne ćwiczenia i masażyk....



Wykończona po ćwiczeniach i masażu. Teraz już jest dobrze. Mamusia tuli :)

Wasze wsparcie :)

Ostatnio dziękowałam w poście Wszystkim, których poznałam i którzy nam pomagają i wspierają.
Mama bardzo cieszy się, kiedy słyszy miłe słowa. Nie takie typu "przykro nam", tylko takie prawdziwe od serca. Możecie się zastanawiać czy wypada powiedzieć rodzicom dziecka z Zespołem Downa o tym, że jest do nich podobne... ??? Mamusi jeszcze nikt tego nie powiedział, ale wiem, że ona bardzo by chciała, że to nic złego. Mama nie chce współczucia, chcą prostych słow, które dadzą im siłę.


Kilka zdań, które mama przeczytała od Was:

- ciocia Edytka: "...jestem z wami. ja w szkole miałam bardzo fajną panią, która zajmuje się dzieciaczkami, mogę się dowiedzieć jak chcesz... głowa do góry dziubek ważne, że ją masz, nie ma sie co martwić nie każde dziecko z ZD jest takie samo, może się okazać ze będzie się dobrze rozwijać..."
- ciocia Monia: "wzruszyłam się (...) ja widziałam ostatnio taka dziewczynkę z ZD w Tesco i tak mi się spodobała taka była super, że aż nie mogłam się na nią napatrzeć - miała może z 10 lat tak na oko i była taka samodzielna i rezolutna i przede wszystkim była mała kopia swojej mamy - eleganckiej modnej pani - super wyglądała cała ich rodzinka. ...Blog właśnie wyladował w 'ulubionych'..."
- ciocia Madzia: "Ale pomimo wszystko pamiętaj, że ja jestem z Wami:*"

I jeszcze dużo miłych słów, które mama usłyszała od Was. Dziękujemy Kochani jeszcze raz za to, że jesteście :***

O takim bardzo męczącym dniu ...

Wczorajszy dzień był pełen wrażeń...Wszystko zaczęło się bardzo przyjemnie.. Przyjechała ciocia Dosia (z Kruszynką w brzusiu - niedługo będę miała z kim psocić) i poszłyśmy wszystkie z mamusią (oczywiście) na krótki spacerek i do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Potem odprowadziłyśmy ciocię Dosie i Kruszynkę na parking ;) A z mamusią jeszcze troszkę pospacerowałyśmy.



Znowu śpię u prababci Cilki i pradziadka Bronka :) Buziaki dla nich.



O 16:00 przyszła moja ulubiona Pani Położna Gabriela. Porozmawiała z mamusią i ze mną, zważyła mnie (ważę już 4,200kg - mama mówi, że taki klocuś jestem). Potem pożegnała się i poszła. Już do nas nie przyjdzie. Powiedziała tylko mamusi, że zadzwoni jakby miała jakieś informacje odnośnie rehabilitacji, lekarzy lub czegokolwiek co może pomóc mamusi.

Ale to nie koniec... O 17:00 przyjechała babcia Jola, o 18:00 ciocia Sylwia, a o 19:00 ciocia Kaja i Pani Dorota. Pani Dorota jest rehabilitantką i odrazu mi się spodobała. Potem baaaaardzo mnie wymęczyła. Wszystkie mięśnie poczułam, mam je na pewno!!! Pokazała mamie jak ćwiczyć ze mną, jak mnie masować (całe moje ciałko i buźkę). Mamusia wszystko notowała w zeszyciku. I podobno ma mnie tak męczyć 2 razy dziennie. Oooo jacieee!!!
Pani Dorota jeszcze do nas wpadnie, żeby pokazać mamusi inne ćwiczenia. To wszystko dla mojego dobra, żeby potem było łatwiej.

Zobaczymy co przyniesie nowy dzień... A tymczasem uciekam na drugie śniadanie.. Mleczko mamusi ;))
Buziaczki.