niedziela, 30 czerwca 2013

Wycieczkowo ;)


Weekendowe plany zostały zrealizowane i.... było naprawdę supcio!

Jedziemy na wycieczkę.

W sobotę rano pojechałam na wycieczkę do Górek Wielkich. Oczywiście nie sama. Razem ze mną Mama, babcia Jola i dziadek Włodek. Wszyscy zatrzymaliśmy się u cioci Natali, cioci Ani i wujka Romka. Pogoda zrobiła się bardzo ładna, więc mogliśmy spędzić cały dzień "na powietrzu".

Jest pięknie!!!

Z Mamusią.

Na kawkę przyjechała też ciocia Marylka i wujek Jurek. Wszyscy razem poszliśmy do kawiarni na lody (ja dostałam wodę z butelki). Było to dość daleko, ale Mamusia nie narzekała i niosła mnie całą drogę. Powrotna droga była troszkę dłuższa i prowadziła przez las. Byłam troszkę zmęczona, więc zasnęłam.

Śpię sobie, a Ty mnie Mamo nieś.

Ale fajowsko!

Małe "Górki Wielkie".

Jak mi dobrze.

Relaxik

Wieczorem troszkę łobuzowałam i zasnęłam dopiero ok 23.

Mi się wcale nie chce spać.

Mama się bała, że nie będę spać i przy okazji inni też, ale zrobiłam Mamusi przyjemność i spałam aż do 6:30.  Obudziłam się zanim kogut zaczął piać. Tak tak, najprawdziwszy kogut (zamiast budzika), koguta nigdy nie widziałam i nawet nie wiem skąd go było tak słychać.
Niedziela już nie była taka fajna, tzn pogoda była deszczowa i troszkę zimna. Czas spędziliśmy w domu. Mama troszkę ze mną poćwiczyła i zrobiła masaż zewnętrzny i wewnętrzny buzi. O godz.15 wracaliśmy już do Tychów. Pewnie zostalibyśmy dłużej gdyby nie ta pogoda. 
A wiecie co ja tam widziałam.. dużo różnych zwierzątek. Krowy, dużo krówek. Widziałam gęsi, kotka i koniki też (z daleka). A przez okno widziałam jeża, prawdziwego, takiego malutkiego z kolcami. 

Krówki łaciate.

Kiciuś.

Cały wyjazd udał się wspaniale. To pierwsza taka moja wycieczka. Oby było ich więcej i więcej. Dziękuję Wam wszystkim :**

P.S. Nauczyłam się czegoś nowego. Biję brawo. Mama się bardzo ucieszyła, Dziś cały wieczór biłam brawo. Mama chciałaby bardzo żebym pokazała to w środę p.Joasi na rehabilitacji. Zobczymy... ;)

P.S. Przypadkowo w sobotę rano powiedziałam "mama" (Mama tak uważa, bo tylko ona to słyszała). A dziś rano coś w stylu "dziadek" :D (chociaż Mamie ciężko w to uwierzyć).

P.S. Jutro idę do alergologa.

Buziaczki.

czwartek, 27 czerwca 2013

O planach na lipiec

Napiszę Wam szybciutko o planach na lipiec:

- 01.07 - alergolog
- 02.07 - szczepienie
- 03.07 - rehabilitacja
- 05.07 - rehabilitacja
- 08.07 - neurolog
- 10.07 - rehabilitacja
- 12.07 - logopeda
- 15.07 - endokrynolog
- 19.07 - rehabilitacja
- 26.07 - rehabilitacja

Jak narazie to tyle. Jak widzicie wcale, a wcale tego dużo nie ma. Już prawie są wakacje i wszyscy chcą odpocząć, a trzeba podzielić rehabilitację między wszystkie dzieci. Sierpień będzie jeszcze bardziej wolny. Będą do nas dzwonić z Ośrodka czy w ogóle będę mieć jakąś rehabilitację. Będziemy czekać na telefon. Napewno Mama będzie musiała ze mną ćwiczyć (jak zawsze albo raczej więcej niż zawsze).
A czy My bęziemy jakoś odpoczywać to się okaże. Jak narazie żadnych wyjazdów nie planujemy. A może macie jakieś ulubione miejsca gdzie można pojechać na krótką jednodniową wycieczkę z takim dzieciaczkiem jak Ja? ;)

Całuski

środa, 26 czerwca 2013

festyn, rehabilitacja x2, plany na weekend


Niedziela:
Leniwy poranek.


"Chcę to, chcę to... Jeszcze troszkę... Chcę skosztować... (zauważyła mnie) Mamooo pomóż mi.. Mamooo daaaaj..." 



Po południu do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Była też maleńka Natalka (i inni też). Natalko Natalko rośnij szybciutko, bo chcę się już z Tobą pobawić. 


"Natalko idę do Ciebie"

Po południu zaczęło padać i już się bałam, że to zepsuje moje festynowe plany. Na szczęście przestało padać i pojechałam (w wózeczku) z Mamusią i babcią Jolą na Paprocany na Tyski Festyn Rodzinny. 
Na szczęście Majka Jeżowska się troszkę spóźniła i zdążyłyśmy dojechać zanim weszła na scenę. Spotkałyśmy też ciocię Tereskę, ciocię Monię i Elmira (piesio).


Ja i Elmiś

Paprocany

Było supcio. Majka śpiewała na scenie, a Mamusia trzymała mnie na rączkach i też śpiewała i tańczyła ze mną. Niestety nie zostałyśmy do końca, bo było już późno.

Poniedziałek:
Taki zwykły leniwy dzień. Po południu odwiedziła nas babcia Jola i dziadek Włodek.

Wtorek:
Rano wstałam wcześnie (i Mama też), bo o 8:15 już zaczynałam ćwiczyć z p.Joasią. Jak zawsze ładnie ćwiczyłam i p.Joasia bardzo mnie chwaliła. Dostałam też plan na lipiec. Mam troszkę mniej rehabilitacji (wiadomo, bo wakacje). Dwa razy będę miała rehabilitację z innymi Paniami. Raz z p.Dorotą, a raz z p.Kasią. Jeszcze ich nie poznałam, więc nie mogę Wam jeszcze powiedzieć czy są takie supcio jak p.Joasia (chociaż tam chyba wszyscy są supcio i zawsze tacy mili). Po rehabilitacji pojechałam z Mamą do prababci Cilki i pradziadka Bronka. A po południu przyszła do nas babcia Jola i ciocia Marylka (taka niespodzianka).

Środa:
Dziś znowu wstałam wcześnie rano i znowu na 8:15 jechałam do Ośrodka na rehabilitację. Ćwiczę sobie jak zawsze, na kolankach, na piłce, na wałku i nagle .... coś innego. Ćwiczenie przygotowujące do siadania. W szoku byłam małym, że znowu coś nowego, ale dałam radę. P.Joasia powiedziała, że każdy nowy tydzień robię więcej postępów. Ostatnio Mama pytała o basen (czy już możemy chodzić) i p.Joasia radziła, żeby poczekać, żebym trzymała ładnie główkę. A dziś nam powiedziała, że już niedługo i możemy się wybrać na basen. Juuupi!!!


Już mam weekend. W tym tygodniu nie było żadnych lekarzy i jakoś szybko mamy wolne. Planów na czwartek i piątek brak (jak narazie). Jeśli chodzi o sobotę i niedzielę to już sama nie wiem. Pogoda nam psuje plany (ma być wycieczka i niewiadomo czy będzie). Jedno sobotnie spotkanie już Mama odwołałą, bo miało nas nie być w mieście. A miałam iść na spotkanie dzieciaczków z zD (takie większe spotkanie). Ciocia Gosia (mama Alusi) dała znać Mamusi o tym spotkaniu. Niestety Mama odwołała, bo już mieliśmy plany. Jak są 2 fajne rzeczy w jednym czasie to potem szkoda i jednego i drugiego. Zobaczymy.
Kolejny tydzień bardzo zajęty, ale o tym jeszcze napiszę. Uciekam spać bo już późno.

Buziaki Misiaki

sobota, 22 czerwca 2013

kardiolog + rehabilitacja + burza na spacerze


Już się kończy sobota, a ja dopiero o czwartku...

Czwartek:
O 5:30 Mama dała mi Euthyrox (sama też wzięła) i czekałyśmy 30 min na moje mleczko. Pojadłam, Mama mnie wyszykowała i pojechaliśmy z Dziadkiem Włodkiem i Pradziadkiem Bronkiem na małą "wycieczkę" do Ligoty do szpitala. Wszytko dlatego, że miałam umówioną wizytę u kardiologa. Najpierw Mamusia pobiegła do rejestracji. Potem szybko poszliśmy na 1 piętro zająć sobie kolejkę. Byłam czwarta. Najpierw EKG. Pani Pielęgniarka przykleiła mi do serduszka (klatki piersiowej) kwiatuszki, które zakońćzone były kabelkami, a kabelki podpięte do maszyny, która badała moje serduszko. Nad głową wisiały mi 4 myszki i serek (taka karuzelka). Bardzo mi się one podobały i nawet nie zwróciłam uwagi na to co mi tam dalej robią. Po badaniu musiałyśmy wyjść, a Pani Pielęgniarka zaniosła moje wyniki do Pani Doktor. I znowu czekałam w kolejnej kolejce. Pani Doktor zawołała mnie po imieniu (jak wszędzie) :D Potem zrobiła mi badanie USG serduszka. Pooglądała wszystki wyniki, posłuchała jak serduszko bije i powiedziała, że wszystko jest dobrze, że serduszko zdrowe i mam przyjść do kontroli po nowym roku. Supcio!!! Mama i Tata bardzo się cieszą :)
Zapomniałam wspomnieć, że zważono mnie tam i zmierzono i ... uwaga... 6,650kg i 66cm !!! Rosnę.


Gorącoooo ;)
Dzień dobry.

Po południu dostałam nowy deserek: mus jabłkowo-jagodowy. Mniam mniam. Bardzo mi to smakowało.

Piątek:
Rano Euthyrox i mleczko. Potem poszłam z Mamusią na spacerek do pracy cioci Sylwii. Musiałyśmy zawieźć jej wodę , bo było bardzo gorąco, a ciocia sobie nic nie wzięła. Było naprawdę bardzo gorąco (w końcu to pierwszy dzień lata) i szybciutko wróciłyśmy do domku. 
O 15:15 miałam rehabilitację z p.Joasią. O tej godzinie jest tam już mało dzieci. Miałam pierwszy raz na innej sali. Była dość duża i było tam dużo sprzętu do rehabilitacji. Ćwiczyłam jak zawsze na kolankach i na niebieskiej dużej piłce. Ale ale... przy jednym ćwiczeniu kładłam rączki na takich jeżykowych, kłujących niebieskich poduchach (to coś nowego). Z góry wyjaśnię, że nie wszystko tam jest niebieskie, np mata na której ćwiczyłam była zielona (taka jaką mam w domu tylko dużo większa). Czas szybko minął i wróciłyśmy do domku.

Troszkę mi się przysnęło.

Sobota:
Zaczęłam dzień od Euthyrox'u i mleczka. Potem poszłyśmy do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam kawka (dla dorosłych) jak co sobotę rano. Potem babskie zakupy :D Tzn Ja, Mamusia i babcia Jola. Wiecie co kupiła mi Mamusia? Malusieńkie gumeczki do włosów :) Są supcio!
Po obiadku ja i Mama spotkałyśmy się z ciocią Natalią. Poszłyśmy na krótki spacerek. Krótki bo... zaczęło padać i "burzować", potem padał grad. Uciekłyśmy do domu babci Joli i dziadka Włodka. Potem przyjechała też z uczelni ciocia Sylwia. 

A jakie macie plany na jutro? Co powiedzie na Tyski Piknik Rodzinny w Paprocanach?
http://www.etychy.org/koncerty-imprezy/tyski-piknik-rodzinny-5520.php

Buziaki-ogromniaki

środa, 19 czerwca 2013

O czytaniu pierwszej gazety, o rehabilitacji i wizycie u neurologa i o .... moim półroczku ;)


Wtorek:
Rano z Mamą do Ośrodka. Na początu przywitała nas p.Justyna (logopeda) i podziwiała i podziwiała jaka to ja piękna jestem (a jaka skromna). O 9:55 rehabilitacja z p.Joasią. Ćwiczyło mi się całkiem całkiem. Taka niespodzianka i zamiast niebieskiej piłki jest czerwona. Na kolankach jedno nowe ćwiczenie, też mnie troszkę zaskoczyło. Ostatnie ćwiczenie na piłce było ciężkie. Brzuszek musiał mocno pracować, więc troszkę protestowałam. Mama mnie zabawiała różnymi zabawkami (masło maślane), ale to nic nie dawało. Na koniec jeszcze ćwiczenia na wałku. Po rehabilitacji poszłam z Mamusią na spacerek do Parku Niedźwiadków. 


Everybody loves me.

W Parku Niedźwiadków


Słonko tak grzało, że "uciekłyśmy" do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam pierwszy raz czytałam gazetę ;) 

"Ooo gazeta... Może kupimy nowe, większe łóżko Mamo...?"

"Jak to nie ma pieniędzy...?"

"A ja już nam wybrałam takie supcio..., a może nowa szafa?"

"Skosztowałam i wiem, że to łóżko naprawdę Ci się spodoba"



Po południu "uciekłyśmy" z Mamą do domku, bo Mama się bała, że będzie burza, a raczej takie gradobicie jak ostatnio. Ale chyba nie tylko Mama się bała, bo połowa samochodów w mieście była "obkocowana" i "obtekturowana", a nawet "ofoliowana" :D. Na szczęscie pogoda zrobiła niespodziankę i burzy nie było. 

Środa:
Obudziła nas piękna, słoneczna pogoda (taka prawie afrykańska), więc poszłam z Mamusią na spacerek do Parku Niedźwiadków. Na 14:15 pojechałam z Mamą do Ośrodka na wizytę u p.dr H.-neurolog. Pani Doktor mnie pooglądała, troszkę popytała Mamusię o lekarzy specjalistów (czy wszystko jest ok), o rehabilitację i logopedę. Powiedziała, że mamy tak dalej ćwiczyć, bo jest bardzo fajnie. I pokazać się za pół roku. 
Zapomniałam Wam powiedzieć, że jak szłyśmy do Ośrodka Mama złamała moją parasolkę. Tzn. nie złamała się całkiem, ale już jest bezużyteczna bo się wygieła troszkę i nie da się jest ustawić odpowiednio, żeby mi nie świeciło słonko. W domku Mama szybko zamówiła mi nową, bo w taką pogodę bez parasolki ani rusz. Prosto z Ośrodka pojechałam z Mamą do babci Joli i dziadka Włodka. Wcześniej "zahaczając" o pocztę i o sklep z ciastkami bo... dzisiaj skończyłam pół roczku !!!!!! Wow wow wow jaka ja już jestem duża. Sto lat dla mnie! 

Jutro muszę wstać bardzo wcześnie rano, bo jedziemy do Kliniki w Ligocie, do kardiologa. Jak byłam w szpitalu po urodzeniu to kardiolog mnie badał i niby było ok, ale Mama i tak się boi co nam jutro Pan/Pani Doktor powie.
Opowiem Wam o tym następnym razem.

Buziaki-ogromniaki.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

Weekendowo + plany na ten tydzień


Znowu poniedziałek. A jak minął nam weekend?

Sobota:
Rano Mama dała mi Euthyrox (jak co dzień), po 30min dostałam mleczko. Potem pozbieraliśmy się i jak co tydzień (przeważnie) do południa do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Po południu spędziliśmy czas na działce, z babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem. Pisałam Wam też o festynie, na który może zajrzymy. Potem Mama chciała z tego zrezygnować, bo dość późno wróciliśmy z działki, ale ostatecznie dostałam wieczorne mleczko i razem z Mamą i babcią Jolą poszłyśmy na chwilkę posłuchać Budki Suflera. Krótki spacerek i wróciłyśmy do domu.


55 lat TSM Oskard.


Niedziela:
Rano Euthyrox, po 30min mleczko. U babci Joli i dziadka Włodka dobra kawka (oczywiście nie dla mnie). A po południu (jak zwykle) do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam jak zawsze pełno ludzi. Oprócz nas byli jeszcze:
- babcia Jola i dziadek Włodek,
- ciocia Monia,
- ciocia Marylka,
- wujek Dominik,
- ciocia Tereska i wujek Artur,
- ciocia Kasia,
- wujek Michał,
- wujek Grzesiu,
Głośno i miło spędzone popołudnie.
Miałam iść z Mamą na plac Baczyńskiego na "Dzień Godności Osób Niepełnosprawnych", ale niestety tam nie dotarłyśmy :( A szkoda.

A tu nasze plany (i nie plany) na ten tydzień:
- 17.06 - brak planów
- 18.06 - rehabilitacja - 9:55
- 19.06 - neurolog (PWI) - 14:15
- 20.06 - kardiolog - 8:00
- 21.06 - rehabilitacja - 15:15
- 22.06 - brak planów
- 23.06 - brak planów

Buziaki Misiaki


piątek, 14 czerwca 2013

Spotkania x (razy) dużo


Po chorobie czas nadrobić spotkania z Przyjaciółmi. I właśnie tak miałyśmy zajęte ostatnie dni. Całkiem miło.

Środa (po południu):
Popołudnie spędziłyśmy z ciocią Marylką na spacerku. Obeszłyśmy wszystkie stawki koło "Kruczka" (LO). Potem ciocia Marylka wpadła do nas na kawkę i ciacho (to z truskawkami), bo jeszcze trochę zostało ;)


Stawki koło "Kruczka"

Z Mamusią.



Czwartek:
Rano pojechałam z Mamusią na spacerek i do sklepu. Potem do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Ok.13:00 przyszła po nas ciocia Natala i mały Oliwier i poszliśmy na spacerek na plac Baczyńskiego. Mama i ciocia Natala wypiły sobie kawkę, a ja i Oliwier odpoczywaliśmy w naszych wózeczkach.
Po południu poszłyśmy na trzeci już w tym dniu spacer (razem z Mamą i ciocią Marylką).
Pod wieczór przyszła do nas ciocia Sylwia i została na nockę. Jupi!!!

Piątek:
Rano wstałyśmy wcześnie, a to dlatego, że już o 8:15 zaczynałam rehabilitację z p.Joasią w Ośrodku. A wiecie czemu było wyjątkowo? Bo razem ze mną i z Mamą poszła też ciocia Sylwusia. Dziękuję Ciociu :*** Ćwiczyłam ładnie, żeby pokazać cioci Sylwii co potrafię. Na kolankach u p.Joasi, a potem na niebieskiej dużej piłce. Przy ostatnim ćwiczeniu troszkę marudziłam, bo było trudne i męczące i już miałam dość. Ciocia nas odprowadziła i pojechała do wujka Mateusza.
Ok godz.11:00 odwiedziła nas ciocia Dosia i maleńka Natalka. Natalka ma dziś miesiąc i jest moją przesupcio kuzyneczką. Kocham ją bardzo :* Rośnij zdrowo Kruszyneczko.


Ja

Po południu wpadła po nas ciocia Natalia (ta druga, albo ta pierwsza, w każdym razie nie ta co wczoraj od małego Oliwiera ;p) i porwała nas na spacer na plac Baczyńskiego. Dorośli wcinali lody, a ja smacznie spałam. Potem odprowadziła nas do domku babci Joli i dziadka Włodka. Zapomniałam dodać, że znowu dostałam prezencik: Pszczółkę, a raczej mamę Pszczołę i małą Pszczółeczkę (takie 2w1) i wyszło na to, że nazywa się (nazywają) Anna Maria :D Czyli Pszczółka Mama jest Anna, a mała Pszczółeczka jest Marysia ;) Dziękuję :*

Słodkich snów.

Tyleeee kalorii :p

Kilka dni, a spotkałam się z tyloma supcio ludzikami :** Dziękuję Wam bardzo.
A jak zapowiada się weekend?
Sobota --> ?
Niedziela --> może pójdziemy na spacer na plac Baczyńskiego na "Dzień Godności Osób Niepełnosprawnych"
 (http://www.umtychy.pl/aktualnosci.php?k=0&p=0&a=7731&s=2%2C-1)
Zobaczymy ;)

Dobrej nocki :*

środa, 12 czerwca 2013

rehabilitacja + miłe odwiedziny + niespodziewane podziękowanie

Coś o wczoraj i coś o dziś...

Wtorek:
Na 8:15 poszłam z Mamusią do Ośrodka na rehabilitację z p.Joasią.
Ćwiczyłam dzielnie jak zawsze. Najpierw na kolankach, potem na dużej niebieskiej piłce, a potem... na szarym wałku. Na wałku troszkę chciałam pokazać, że będę robić co sama chcę, a nie co chce p.Joasia. Miałam mieć wyprostowane dłonie, a one ciągle drapały po macie albo były zaciśnięte. P.Joasia wyprostowała mi jedną dłoń i chciała prostować drugą, a ja szybciutko zaciskałam tą pierwszą. I tak na zmianę. Fajna zabawa ;)
Dostałam też niespodziankę... P.Joasia powiedziała, że ma jedną godzinkę wolną (chyba ktoś zrezygnował) i czy chcemy takiego gratisa pod koniec czerwca. Jasne, że chcemy. My bardzo lubimy gratisy. A jedna dodatkowa rehabilitacja to już w ogóle supcio.
To tyle jeśli chodzi o wczoraj ;)

Środa (dziś):
Rano Mama wstała wcześnie i upiekła ciacho z truskawkami. Podobno dobre ;) A to dlatego, że mieliśmy dziś gości. Najpierw niespodziewany gość.. wpadła na chwilkę ciocia Sylwia. Załapała się na ciacho (było cieplutkie i pachnące), troszkę się ze mną pobawiła i pojechała do pracy.


Z moją najfajniejszą ciocią Sylwusią :*


A o 11:00 przyszła do nas Alusia (też z zD) i jej mama Gosia. Alusia to moja troszkę starsza koleżanka, która jest przesłodka (tak jak ja). Ciocia Gosia też jest bardzo fajna. Mama i Ciocia porozmawiały sobie troszkę i wcinały ciacho z truskawkami. Muszę się jeszcze pochwalić, że dostałam supcio blond lalę, którą mogę teraz ciągnąć za włosy. Dziękuję Wam bardzo za prazencik i za odwiedziny :**** Zapraszamy znowu.
A muszę Wam jeszcze powiedzieć, że Mama jest klipa, bo znowu nie porobiła zdjęć :(
Po południu mamy kolejnego gośćia. Opowiem Wam o tym w następnej notce.

P.S. Patrzcie jaką niespodziankę dostaliśmy pocztą. Lubimy pomagać, ale nie wiedzieliśmy, że dostaniemy takie podziękowanie.

Podziękowanie
Buziaki-ogromniaki

poniedziałek, 10 czerwca 2013

sobota, niedziela, poniedziałek

Weekend w małym skrócie:
Pogoda była supcio do czasu... Wczoraj wieczorem wielka burza. Dobrze, że udało nam się skorzystać ze słoneczka.
W sobotę rano do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Po południu na działeczkę do babci Joli i dziadka Włodka. Była też ciocia Marylka. Czyli wszystko supcio ;)


;)

"Nie oddam mojej Mamusi"

Marcheweczka


A w niedzielę do kościółka, potem na spacerek na Paprocany z Mamusią i babcią Jolą. Po południu spacerkiem do prababci Cilki i pradziadka Bronka (jak zawsze).

Nowy tydzień nowe wyzwania ;)
Poniedziałek:
Na 11:20 poszłam z Mamusią do Ośrodka, bo miałam wizytę u dr specjalisty rehabilitacji. P.dr J. pochwaliła mnie bardzo. Cieszyła się, że się przewracam na brzuszek, bo podobno miałam jeszcze na to czas. Ogólnie jest wszystko dobrze. Mam dalej ćwiczyć tak ładnie.
Potem miałyśmy troszkę czasu, bo trzeba było czekać do godz.12:00 na wizytę u p.Justyny - logopeda.
P.Justyna jak zawsze mnie pooglądała. Powiedziała, że ładnie trzymam języczek w buzi kiedy śpię (bo usnęło mi się zanim weszłyśmy). Pokazała Mamusi jak mnie trzymać i jak mnie karmić (jak wkładać mi poprawnie łyżeczkę do buzi, bo podobno dużo mam robi to źle). Powiedziała też, że ogólnie jest bardzo zadowolona. Widzimy się dopiero w lipcu. Mama ma dalej robić mi masażyki buzi (wewnętrzne i zewnętrzne). Mamy też za zadanie nagrać mnie jak jem (jak Mama mnie karmi łyżeczką) i pokazać następnym razem. No i musimy jeszcze przynieść jakieś jedzonko (np.jabłuszko) na następne spotkanie.
A widzieliście co działo się po południu? Wooow... jaki grad !!!! Pierwszy raz widziałam coś takiego. Dobrze, że byliśmy w domku.

A to plany na ten tydzień:

- / 10.06 - dr specjalista rehabilitacji - 11:20
               logopeda - 12:00 /    <-- done
- 11.06 - rehabilitacja 8:15
- 12.06 - brak planów
- 13.06 - brak planów
- 14.06 - rehabilitacja - 8:15
- 15.06 - brak planów
- 16.06 - brak planów
W sumie to mamy tylko rehabilitacje, a tak to wolne ;)

Całuski

piątek, 7 czerwca 2013

usg bioderek + rehabilitacja


Czwartek:
Taki psikus wczoraj Mamie zrobiłam i dałam jej troszkę pospać. Aż do 7:15 !!!! Euthyrox, pół godzinki przerwy i śniadanko.
Na 15:30 miałam umówioną wizytę u p.doktora Z. na drugie USG bioderek. Ale nie tylko ja byłam umówiona na 15:30, oprócz mnie było jeszcze jakieś 10 dzieci (z rodzicami). Wow.. Tylu małych szkrabów w jednym miejscu jeszcze nie widziałam. Byłam 3 w kolejce. Ale każda osoba spędziła 2-3min w gabinecie. Normalnie raz dwa trzy .. badanko i wychodzimy.
Wszystko na szczęście jest ok. Mam dobre bioderka. Supcio. Kolejne USG za 4 miesiące.
Mama ma mnie jak najczęściej układać jak żabka.
Po wizycie u doktora Z. pojechaliśmy do TESCO, bo skończyły się mokre husteczki. A potem do domku babci Joli, dziadka Włodka i cioci Sylwii.

Piątek:
Tak mnie zawsze chwalą, że tak pięknie śpię, więc w ostatnią nockę musiałam pokazać, że też może mi się odmienić. Zasnęłam o godz. 19:30, a o 21:00 już byłam wyspana. Broiłam broiłam do 00:00, zasnęłam na troszkę i obudziłam się z płaczem (bo nikt mnie nie słyszał) o 4:20, Mama dała mi mleczko, znowu zasnęłam i o 7:12 znowu zaczęłam broić. Mama mówi, że może "idą mi zęby". Ale gdzie idą, skąd one do mnie przyjdą? Nic mi więcej Mama nie powiedziała, więc teraz wypatruję, bo może niedługo przyjdą, a ja muszę je przecież dobrze przywitać.
O 15:15 pojechałam (w mojej zielonej bryce) z Mamą (Mama jako mój silnik) do OWI (w sumie to PWI, bo w Ośrodku jest Punkt Wczesnej Interwencji, no ale na początku w dokumentach było napisane OWI, więc tak pisałam i skoro tak zaczęłam pisać to już tak pisać będę :p) na rehabilitację.
Pomimo prognozy pogody jaką oglądaliśmy rano (na śląsku miało padać i "burzować") zupełnie im się to nie sprawdziło. Zrobiło się ślicznie, słoneczko w końcu przebiło się przez chmurki i było naprawdę bardzo ciepło.


Spacerowo.


Dawno nie widziałam p.Joasi - mojej rehabilitantki - więc ucieszyłam się kiedy znowu się zobaczyłyśmy. Mama mi troszkę odpuszczała kiedy byłam chora i za bardzo ze mną nie ćwiczyła. Za to na dzisiejszych ćwiczeniach ćwiczyłam (masło maślane) ciężko: 
na kolankach i na dużej niebieskiej piłce. P.Joasia bardzo mnie pochwaliła. Powiedziała, że supcio leżę na brzuszku i długo trzymam główkę. Ładnie też się przekręcam z plecków na brzuszek (i przez prawe ramię i przez lewe). Trzymam się ogólnie prosto. Na piłce zaczęłam sama pokazywać, że potrafię więcej i troszkę utrzymałam się na wyprostowanych rączkach. Ciężkie ćwiczenie na mięśnie brzuszka (na piłce) też jakoś mi wychodziło. A najważniejsze, że nie płakałam (podobno przy tym ćwiczeniu wszystkie dzieci płaczą).
Mama jest ze mnie bardzo dumna.


Pielucha jest bardzo mniam mniam :p

P.S. Nie mamy jeszcze planów na weekend... ;)

Buziaki-ogromniaki

środa, 5 czerwca 2013

neurolog + wolne + pediatra


Poniedziałek:
O 12:00 wizyta u p.doktor S-K. Troszkę się wszystko przesunęło i do gabinetu weszłyśmy dopiero o 12:34. P.doktor obejrzała mnie i jak zwykle pochwaliła. Powiedziała, że rączki i nóżki już są coraz dłuższe (czyli jestem bardziej proporcjonalna). Bardzo fajnie obracam się na brzuszek (przez obie strony) i długo utrzymuję się na łokciach, trzymam główkę dopóki się nie zmęczę (bo potem sama opada). Ogólnie jestem fajniutkim "żywym" dzieckiem. Komunikuję się ("rozmawiam") bardzo ładnie.
P.doktor (Mamę też) tylko niepokoi mój oddech. Musimy iść do alergologa (zapiszemy się wcześniej niż miałyśmy).

Wtorek:
Taki zwyczajny dzień w domku, bo na dworze brzydko (pada i "burzuje") i ze spacerków nici (no i przecież ja jeszcze jestem chora, więc pewnie dlatego pogoda nie ładna, żeby mi smutno nie było, że dzieci się bawią i spacerują na słoneczku, a ja nie mogę).


"Siema Tedziu" ;)

Środa:
Rano Mama zadzwoniła do przychodni, żeby zapisać mnie do kontroli do mojej doktor K.
Zapisano mnie na 9:50, ale jak to u lekarza bywa czasem się wszystko przeciąga. Na szczęście (dla mnie) jedna miła Pani przepuściła nas w kolejce i weszłyśmy wczęśniej (to dlatego, że jestem malutka i tak troszkę już Mamusi marudziłam).
P.doktor K. zbadała mnie i powiedziała, że osłuchowo już jest super i że mamy odstawić leki. Jedyne co jeszcze muszę brać to wziewy i prawdopodobnie będę je brała cały czas (jak narazie) bo cały czas kaszlę (Mama mówi "jak stary gruźlik"). Zaleciła też wizytę u alergologa.
Na rehabilitację w piątek mogę już iść. Jupi !!!! Bardzo się cieszę, że nie muszę nic odwoływać, bo już się stęskniłam za p.Joasią.
Na kolejne szczepienia mamy się zapisać jak skończę pół roku (czyli za 2 tygonie).
No i jeszcze p.doktor wprowadziłą mi nowe jedzonko (a raczej dodatek do jedzonka) - gluten.
A tak zmieniając temat... Wczoraj Mama rozmawiała z ciocią Gosią (mamą Alusi i Jasia). Znowu dostaliśmy zaproszonko, ale niestety nie możemy pójść, bo ja dalej mam kaszelek i Mama się boi, żeby nie pozarażać innych dzieciaczków (w sumie to już chyba nie zarażam, ale lepiej nie ryzykować). Mam nadzieję, że następnym razem się zobaczymy, bo już się stęskniłam.

Z planów o których pisałam w ostatniej notce nic nie odwołujemy. Jutro USG bioderek, w środę rehabilitacja, a co w weekend? ;)

Buziaki Misiaki <3

niedziela, 2 czerwca 2013

Planować czy nie planować?

Tak na szybko:
Jutro kolejny tydzień i pytanie: "czy nasze plany będą zrealizowane?".

A tak to się wszystko zapowiada:
- poniedziałek - 12:00 - neurolog
- wtorek -  planów brak
- środa  - (?) - pediatra
- czwartek - 15:30 - kolejne USG bioderek
- piątek - 15:15 - rehabilitacja w ośrodku
- sobota - planów brak
- niedziela - planów brak

Jeszcze do końca zdrowa nie jestem, więc co z tych planów będzie to się okaże. Oby niedługo było ok i w końcu mogłabym nadrobić zaległości w spotkaniach i spacerkach ;)

P.S. A wiecie, że to jeszcze nie koniec prezencików na Dzień Dziecka... Wow !!! Bardzo dziękuję cioci Marylce i wujkowi Jurkowi oraz cioci Moni. Buziaki dla Was :*:*:*

P.S. Pamiętacie jak prosiłam o wysyłanie maili i pomoc dla Dzieciaczków z północy Polski?
Powiem Wam teraz, że się udało. Więcej poczytacie na stronce Staszka-Fistaszka
http://staszek-fistaszek.pl/2013/06/o-decyzji-pfronu-i-pokazie-mody-podczas-kontakt-festiwalu/#comments
Ja bardzo dziękuję w imieniu Dzieci i Ich Rodziców, wszystkim, którzy znaleźli troszkę czasu i wysłali maila lub list.

Dobrej nocki. Muuuaah

sobota, 1 czerwca 2013

DZIEŃ DZIECKA !!!! Nasze święto !!!

Dzisiaj Nasze Święto! Dzień Dziecka.. Wszystkim Dzieciaczkom wszystkiego najpiękniejszego ! Radości i miłości przede wszystkim :*:*:*
Opowiem Wam o moim wyjątkowym dniu. Rano wstałam i myślałam, że nie dostanę już żadnego prezentu, bo przecież zgarnęłam wszystkie wcześniej.. i co się okazało, że się pomyliłam. Dostałam od babci Joli i dziadka Włodka jeszcze jeden prezent: owieczkę Alę (tak nazwała ją ciocia Sylwia). Jest śliczna i ma różową kokardkę.

Jakaś nowa... Ładna jest ;)

Z powodu mojej choroby trzeba było odwołać dzisiejsze plany. A miała być fajna wycieczka (kiedyś o tym napisze). Ale ale... nie było wycieczki, ale Mamusia wymyśliła dla nas coś w zamian. Upiekła babeczki i przygotowała nam małą imprezkę. Dla mnie było jabłuszko ze słoiczka. Było jak zawsze supcio!

Najlepszego kochani :*

Zmęczona.

hihihihi

Mamooo ale mnie czarujesz :p

Smileee :)

Mniam mniam jabłuszko..

Podnosimy nóżki.. raz i dwa i raz i dwa 

A jak Wy spędziliście ten wyjątkowy dzień? :)
Świąteczne buziaki-ogrominiaki