sobota, 22 czerwca 2013

kardiolog + rehabilitacja + burza na spacerze


Już się kończy sobota, a ja dopiero o czwartku...

Czwartek:
O 5:30 Mama dała mi Euthyrox (sama też wzięła) i czekałyśmy 30 min na moje mleczko. Pojadłam, Mama mnie wyszykowała i pojechaliśmy z Dziadkiem Włodkiem i Pradziadkiem Bronkiem na małą "wycieczkę" do Ligoty do szpitala. Wszytko dlatego, że miałam umówioną wizytę u kardiologa. Najpierw Mamusia pobiegła do rejestracji. Potem szybko poszliśmy na 1 piętro zająć sobie kolejkę. Byłam czwarta. Najpierw EKG. Pani Pielęgniarka przykleiła mi do serduszka (klatki piersiowej) kwiatuszki, które zakońćzone były kabelkami, a kabelki podpięte do maszyny, która badała moje serduszko. Nad głową wisiały mi 4 myszki i serek (taka karuzelka). Bardzo mi się one podobały i nawet nie zwróciłam uwagi na to co mi tam dalej robią. Po badaniu musiałyśmy wyjść, a Pani Pielęgniarka zaniosła moje wyniki do Pani Doktor. I znowu czekałam w kolejnej kolejce. Pani Doktor zawołała mnie po imieniu (jak wszędzie) :D Potem zrobiła mi badanie USG serduszka. Pooglądała wszystki wyniki, posłuchała jak serduszko bije i powiedziała, że wszystko jest dobrze, że serduszko zdrowe i mam przyjść do kontroli po nowym roku. Supcio!!! Mama i Tata bardzo się cieszą :)
Zapomniałam wspomnieć, że zważono mnie tam i zmierzono i ... uwaga... 6,650kg i 66cm !!! Rosnę.


Gorącoooo ;)
Dzień dobry.

Po południu dostałam nowy deserek: mus jabłkowo-jagodowy. Mniam mniam. Bardzo mi to smakowało.

Piątek:
Rano Euthyrox i mleczko. Potem poszłam z Mamusią na spacerek do pracy cioci Sylwii. Musiałyśmy zawieźć jej wodę , bo było bardzo gorąco, a ciocia sobie nic nie wzięła. Było naprawdę bardzo gorąco (w końcu to pierwszy dzień lata) i szybciutko wróciłyśmy do domku. 
O 15:15 miałam rehabilitację z p.Joasią. O tej godzinie jest tam już mało dzieci. Miałam pierwszy raz na innej sali. Była dość duża i było tam dużo sprzętu do rehabilitacji. Ćwiczyłam jak zawsze na kolankach i na niebieskiej dużej piłce. Ale ale... przy jednym ćwiczeniu kładłam rączki na takich jeżykowych, kłujących niebieskich poduchach (to coś nowego). Z góry wyjaśnię, że nie wszystko tam jest niebieskie, np mata na której ćwiczyłam była zielona (taka jaką mam w domu tylko dużo większa). Czas szybko minął i wróciłyśmy do domku.

Troszkę mi się przysnęło.

Sobota:
Zaczęłam dzień od Euthyrox'u i mleczka. Potem poszłyśmy do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam kawka (dla dorosłych) jak co sobotę rano. Potem babskie zakupy :D Tzn Ja, Mamusia i babcia Jola. Wiecie co kupiła mi Mamusia? Malusieńkie gumeczki do włosów :) Są supcio!
Po obiadku ja i Mama spotkałyśmy się z ciocią Natalią. Poszłyśmy na krótki spacerek. Krótki bo... zaczęło padać i "burzować", potem padał grad. Uciekłyśmy do domu babci Joli i dziadka Włodka. Potem przyjechała też z uczelni ciocia Sylwia. 

A jakie macie plany na jutro? Co powiedzie na Tyski Piknik Rodzinny w Paprocanach?
http://www.etychy.org/koncerty-imprezy/tyski-piknik-rodzinny-5520.php

Buziaki-ogromniaki

6 komentarzy:

  1. to pierwsze zdjęcie jest cudne! Sarusia taka słodka :) Jagoda

    OdpowiedzUsuń
  2. Zdjęcia Sarusi są rewelacyjne,a Sara kochana i słodka.Pozdrawiam ciocia Teresa.

    OdpowiedzUsuń
  3. Sarusiu musimy powtórzyć nasz spacer, tylko teraz już bez burzy! Buziaki dziewczyny. ;* Natalia.

    OdpowiedzUsuń