czwartek, 27 lutego 2014

Dalej chorobowo


Zdziwicie się jeśli Wam powiem, że nie lubię chorować? Chyba nie, bo nikt nie lubi. A ja bardzo, bardzo nie lubię chorować. Dzieci z zespołem Downa mają obniżoną odporność i często chorują. Ja może aż tak często nie choruję, ale jak już zacznę to nie ma końca. Pamiętacie np. w październiku... byłam chora 2 tygodnie, potem tydzień zdrowa i potem znowu coś chwyciłam. Nie jest to fajne.
Tym razem siedzę już w domu 2 tygodnie. Przez ten czas byłam 3 razy u Pana Doktora. Biorę antybiotyk i mnóstwo inhalacji i wziewów. Chorób mamy chyba za mało, więc do tego wszystkiego ostatnio wyszły mi w buzi pleśniawki. Pan Doktor mówi, że to pewnie po antybiotyku i po wziewach (bo to przecież sterydy). Dostałam specjalne lekarstwo żeby się tych pleśniawek z buzi pozbyć. Chyba mi przechodzi. Jutro idę znowu do kontroli. Mam nadzieję, że już mi lepiej. Nie chciałabym odwoływać kolejnej rehabilitacji. Przez 2 tygodnie odwołałam: 4 rehabilitacje, 2 spotkania z logopedą (w PWI i PPP), 1 grupowe spotkanie ogólnorozwojowe i 1 wizytę u audiologa. To wszystko przepadło, a przecież jest to dla mnie takie ważne. W domu Mama też mi odpuściła. W zasadzie nic nie robię (nie ma ćwiczeń, nie ma masaży). Musiałam też opiekować się Mamusią, która miała zapalenie tchawicy i wysoką gorączkę (dlatego nic tu Wam nie pisałam). Mama czuje się teraz troszkę lepiej, choć dalej kaszle. Ja też czuję się troszkę lepiej, ale jeszcze słychać, że mi to wszystko tam siedzi.
Przez chorobę przepadło mi też całe mnóstwo spacerów, a tam taka piękna pogoda. Oby się nie pogorszyła jak już wyzdrowieję. No i spotkań towarzyskich też nie było. A ja już tak za Wszystkimi tęsknię.
Szukam jakiś plusów tej choroby, żeby nie było, że tylko narzekam. To pochwalę się, że coraz lepiej mi idzie "wstawanie". Jeszcze sama nie wstałam, ale już chyba całkiem niedługo!

P.S. Zdjęć żadnych nie ma, bo Mama nie miała siły nic robić. 

Trzymcie się zdrowo!
Buziaki Misiaki

wtorek, 18 lutego 2014

Chorobo idź sobie!


O najnowszej wiadomości już pewnie niektórzy przeczytali na mojej facebook'owej stronie. A Wszystkim którzy fb nie mają napiszę tu.
Dzisiejsza nocka była ciężka. Bardzo źle się czułam. O 3:45 Mama zmierzyła mi temperaturę i okazało się, że mam 38*C, do tego duszący kaszel i to wszystko nie pozwalało mi spać (Mamusi też). Dostałam wody, syropku na obniżenie gorączki, Mama włączyła nawilżacz powietrza, wzięła na rączki, przytuliła i tak siedziałyśmy sobie w "dorosłym łóżku". Teraz już nie mam temperatury, ale dalej źle się czuję i dalej męczy mnie ten kaszel. Rano Mama zadzwoniła do Przychodni i zapisała mnie na wizytę u doktora (niestety do mojej p.dr K. nie było już miejsca).
Mama dzwoniła też do PWI i odwołała mi jutrzejszą rehabilitację i logopedę. Nie poszłam też dziś na zajęcia grupowe ogólnorozwojowe (oooo nieee! ja tak je lubię). Nie odwiedzimy też Natalki i cioci Dosi. W sumie Mama musi odwołać spotkania towarzyskie. Trzeba odwołać też logopedę w PPP (chyba nie dane jest nam tam iść). Jest taka piękna pogoda, a na spacerki też nie można pójść.
P.dr M. zbadał mnie i okazuje się, że mam początek zapalenia płuc :( Dostałam antybiotyk, wziewy, inhalacje i jutro mam się pokazać znowu. Trzeba kontrolować czy się nie pogarsza. Narazie na szczęście nie trafiłam do szpitala. Jednym słowem znowu "chorobowy areszt domowy". Ehh :( No nic, kurujemy się! Trzymajcie za mnie kciuki. I za moją Mamusię, bo też "coś ją bierze".

Dobranoc :**

poniedziałek, 17 lutego 2014

Odwiedziny, siniak na czole i plany na ten tydzień

Weekend minął w sumie podobnie jak każdy.

W piątek odwiedziła nas ciocia Dosia i Natalka. Byłam bardzo niewyspana i nie miałam humorku. Mało pobawiłam się z Natalką, bo co mnie Natalka zaczepiała to ja płakałam (chyba z tego niewyspania, bo przecież kocham Natalkę i lubię się z nią bawić). 

W sobotę tak się bawiłam, tak czworakowałam, że weszłam w krzesło. Myślałam, że je przestawię, bo przecież co to takie krzesło. Jednak okazało się, że to wcale nie takie słabe krzesło, bo wygrało. Stało dalej nieruchomo, a ja zostałam z siniakiem na czole (moim pierwszym siniakiem). Troszkę zabolało, ale Mama podmuchała i przestało.

Widzicie mojego pierwszego siniaka na czole? Krzesło wygrało. 
Czyjś palec (tym razem cioci Marylki) = mój wskaźnik ;)

W niedzielę rano byłam z Mamą i babcią Jolą w kościółku. A popołudniu byłam u prababci Cilki i pradziadka Bronka. Rano nie miałam swojej drzemki (no troszkę tylko w kościółku mi się "drzemło"), więc byłam marudna. Zrobiłam sobie drzemkę u Prababci i Pradziadka, a potem w nocy nie chciałam spać, tzn. broiłam.

Dziś jest już poniedziałek. Rano na 9:15 byłam z Mamą na rehabilitacji. P.Asia bardzo mnie pochwaliła, że nóżki już takie silne i że chyba niedługo będę wstawać. No przecież (nie chwaląc się) tak dzielnie ćwiczę to jakby mogło być inaczej ;) Ćwiczyłam dziś na dużej niebieskiej piłce i z wielkim wałkiem. Dalej uczę się wstawać.
Pod koniec zajęć Mama i  p.Asia uzgodniły terminy na marzec.

Planów na ten tydzień mamy dość dużo:
- wtorek - zajęcia grupowe ogólnorozwojowe (w PWI),
- środa - rehabilitacja + logopeda (w PWI)
- czwartek - brak planów
- piątek - logopeda (w PPP)
- sobota - brak planów
- niedziela - brak planów

Uciekam, bo jest taka piękna pogoda, słoneczko tak pięknie świeci i niedługo idę z Mamą na spacerek.

Buziaki-ogromniaki

P.S. Miałam troszkę przerwy, ale ostatnio znowu zrobiłam co trzeba do nocnika. To już 9 raz :D

czwartek, 13 lutego 2014

O pobierniu krwi, o rehabilitacji i wizycie u neurologa i o foteliku


Zacznę dziś od końca, czyli od tego co dziś. Budzik zadzwonił o 5:50 !!! Mama dała mi Euthyrox i dosypiałyśmy jeszcze 30min. Potem dostałam mleczko. Ubrałyśmy się z Mamusią i wyszłyśmy na ten mróz (gdzie ta "wiosna"?). Dziś troszkę odwrotnie, bo dziś ja pojechałam z Mamą na pobieranie krwi, a nie Mama ze mną. Żeby Mama się nie bała musiałam jej potowarzyszyć. Mama nic, a nic nie płakała. Taka dzielna jest ;)
Teraz troszkę o tym co wczoraj, bo wczoraj troszkę tego było. Na 12:10 pojechałam z Mamą do Ośrodka na rehabilitację. Zanim przyszła po nas p.Asia poznałam nowego kolegę Adasia (14miesięcy). Tzn. z widzenia już go znałam, bo chodzimy razem na zajęcia grupowe ogólnorozwojowe, ale wczoraj troszkę go pozaczepiałam. To teraz już się chyba znamy ;)
Potem przyszła po mnie p.Asia. Zrobiłam "papa" i pożegnałam się z moim nowym kolegą.
Nie miałam wcześniej swojej drzemki, więc byłam marudna. Na jednym trudnym ćwiczeniu znowu troszkę protestowałam, ale ogólnie nie było źle. Po rehabilitacji miałam wizytę u neurologa (też w Ośrodku). Miałyśmy jeszcze troszkę czasu, więc poczekałyśmy na korytarzu. Byłam taka śpiąca i zasnęłam u Mamy na rękach. Niedługo po tym przyszła P.Doktor i musiałam wstawać. Pokazałam wszystko co potrafię. Mama porozmawiała z P.Doktor. Rozwijam się bardzo ładnie. Ruchowo jestem gdzieś na poziomie 11miesięcy (czyli wcale nie tak bardzo do tyłu), a to wszystko dzięki rehabilitacji i ćwiczeniom. U P.Doktor mam się pokazać gdzieś za 5 miesięcy.
W drodze do domu zasnęłam. Tak dobrze mi się spało, że w domu spałam może 2h. Wow! Taka długa drzemka pozmieniała mi troszkę w moim rytmie dnia i wieczorem wcale nie chciało mi się spać.
Wczoraj jeszcze zanim wróciłyśmy do domu, pojechałam z Mamą odebrać mój nowy fotelik, który Mama wcześniej zamówiła. Od jutra podobno (o ile gdzieś pojadę autem) będę siedzieć przodem do jazdy jak duża dziewczynka, a nie jak malutki dzidziuś. Ciekawe jak to jest ;)

3... 2... 1... 0 !!! Lecimy ;) (przymiarka)

A w domu:

Cześć Sarusia

P.S. Chciałam dodać filmik i znowu coś się popsuło :( Mama próbuje naprawić.

Buziaki Misiaki 

poniedziałek, 10 lutego 2014

powrót po "krótkiej" nieobecności


Długooo, bardzo długooo mnie tu nie było. Nie wiem jak się mam teraz tłumaczyć. Może pomoże to że ostatnio mam problemy z zasypianiem (o tym już chyba pisałam) przez moje zęby (te które wychodzą). Przed wczoraj moja ciocia Sylwia (a nie moja Mama jak wcześniej) zauważyła, że kolejny ząbek (a dokładniej lewa górna jedynka) się przebił. Tak tyci tyci, ale jednak troszkę widać. Mama zapisała to w moim albumie (takim to wypisywania ważnych rzeczy).
Jeśli tłumaczenie ząbkami nie pomoże, to może pomoże to, że ostatnio mamy bardzo dużo do załatwiania. Jakoś tak się nazbierało. Pomimo, że nie było wizyt u doktorów, że rehabilitacji mamy teraz mało, to jakoś nie umiemy się z Mamą ogarnąć. Nawet ostatnio słabo u nas ze spotkaniami towarzyskimi. Ehh..
Jeśli to za mało do usprawiedliwienia mojej nieobecności, to dodam jeszcze, że przez weekend nie miałam internetu (tzn. pojawiał się i znikał, ale nic nie dało się tam robić).
Jeśli dalej mało to... hmm.. chyba nic więcej na usprawiedliwienie nie mam...
Naprawdę naprawdę postaram się poprawić.
Czasami wydaje mi się, że Was już zanudzam pisząc ciągle o doktorach, o rehabilitacji itd. Ale potem sobie myślę, że przecież piszę o swoim życiu, a moje życie tak właśnie wygląda. I wcale, a wcale nie jest nudne ;)

"Taka jestem ładna" (ale jeszcze śpię)


(P.S. Filmik troszkę ciemny, bo robiony wcześnie rano, bez światła.)

Plany na ten tydzień mamy takie, że:
- raz idę na rehabilitację,
- raz do neurologa w PWI (czyli w moim Ośrodku),
- raz idę z Mamą na pobieranie krwi (chyba) i tym razem Mama będzie kłuta, a ja idę żeby Mama się nie bała,
- a inne sprawy zależą od telefonów. Tzn. Mama czeka na dwa ważne telefony i sprawy które musimy załatwić (obie dla mnie; kiedyś Wam p tym napiszę).

P.S. Pamiętacie o mnie przy swoich rozliczeniach podatkowych? ;) :*

:*


Buziaki-ogromniaki

wtorek, 4 lutego 2014

rehabilitacja + zajęcia grupowe ogólnorozwojowe + prezent od Zajączka ?!


Jak już wczoraj pisałam, dziś wstawałam z Mamą bardzo wcześnie. I z samego rana pojechałyśmy do Ośrodka na rehabilitację. Taka wczesna pora nie jest dla mnie dobra do ćwiczeń (przynajmniej nie wtedy, kiedy w nocy przez zęby nie śpimy). Byłam bardzo marudna. Ćwiczyłam najpierw na dużej niebieskiej piłce i wtedy było jeszcze ok, bo ćwiczenie łatwe. Potem trochę (na nawet więcej niż trochę) gorzej. Zaczęłam protestować, że tak wcześnie, a takie trudne ćwiczenia. Nic to jednak nie dało. Dalej musiałam ćwiczyć. Potem troszkę łatwiej, ale humorku już i tak nie miałam takiego dobrego. Po rehabilitacji wróciłam z Mamą do domku i odechciało mi się spać (za to Mamie oczka się zamykały, ale nie spała, bo co zrobić jak ja mam ochotę na zabawę ;p).
Na 16:30 znowu pojechałam z Mamą do Ośrodka. Wcześniej w domku trochę spałam, ale niewystarczająco, więc dalej byłam śpiąca). Oprócz mnie byli: Amelka, Natalka i dziewczynka (której imienia nie pamiętam), Mateuszek, Adaś, Karolek i Franio(Franka już poznałam kiedyś na dużym spotkaniu zespołowych Przyjaciół). Tak, tak zapamiętałam już prawie wszystkie imiona. Znowu było naprawdę supcio! Było troszkę o zimie (tak jak ostatnio) i dzisiejsze zajęcia było o żółtym (kolorze). Była żółta chusta i cytrynki (oprócz zabawy nimi, również kosztowaliśmy je: "kwaśne jak cytryna" i wtedy Mama dała mi polizać cyrtynkę. Wykrzywiało mi buzię, ale wyciągałam języczek znowu i znowu żeby więcej skosztować. Była też zabawa żółtym kiślem (ubabrani byliśmy wszyscy). I jeszcze dużo innych ciekawych zabaw/ćwiczeń.
Dowiedziałyśmy się też o czymś fajnym. Na zajęciach będą robione zdjęcia (wszyscy musieli wyrazić na to zgodę) i potem te zdjęcia (jeśli będziemy chcieli) dostaniemy. Więc może jak się z Mamą na jakieś zdjęcie załapiemy (same) to kiedyś Wam pokażemy.
Następne zajęcia grupowe za 2 tygodnie.
Ten tydzień mamy już wolny. Jedną rehabilitację nam odwołano, bo niektórzy chorują, a wszystkie dzieci chcą mieć rehabilitację. Podobno ma być ładna pogoda, więc może te 3 dni wykorzystamy bardziej towarzysko i spacerowo.


:)

P.S. Wiecie co ja dziś podsłuchałam... podobno był u nas dziś kurier od Zajączka i zostawił Mamie pod opieką wielkanocny prezent. Tak, tak już teraz! Potem go sobie Zajączek weźmie do zapakowania. Mama to poważną rolę pełni skoro pomaga Zajączkowi. Ale Ciiii, żeby się Zajączek nie dowiedział, bo jeszcze nie dostanę prezentu.

Dobranoc :**

poniedziałek, 3 lutego 2014

Spacerowo

Dziąsełka dalej bolą. Kataru już takiego strasznego nie mam. Ząbek jeszcze się nie przebił, ale prześwituje.
Dziś dzień wolny. W południe poszłam z Mamą na spacerek, bo tak pięknie słoneczko świeciło. Okazało się jednak, że jest też spory zimny wiaterek. Wiaterek wiaterkiem, a mi wcale a wcale nie przeszkadzało to do ściągania rękawiczek. Od jakiegoś czasu je ściągam i żeby ich nie zgubić (bo są takie ładniutkie w paseczki i z kokardkami) babcia Jola przyszyła mi do nich sznureczek. I teraz nawet kiedy je ściągam, one zawsze są przy mnie. Cwana ta moja Babcia. Poniżej na filmiku możecie zobaczyć jak się męczę z tymi rękawiczkami i że jednak mi się udało.




Chciałyśmy z Mamą odebrać babcię Jolę z przystanku autobusowego, miałyśmy na spacerku jeszcze dużo czasu, ale tak wiało, że Mama stwierdziła, że wejdziemy na chwilkę do sklepu (Kaufland) ;) Kupiła Mama kilka rzeczy i pojechałyśmy odebrać Babcię. Miałam dobry humorek więc śmiałam się przez pół drogi do domu.



Jutro wstajemy z Mamą już o 6:00. Wcinamy Euthyrox i dosypiamy jeszcze pół godzinki (tzn. kto dosypia ten dosypia ;p). Potem całkiem wcześnie zaczynamy rehabilitację w PWI.
Ale to nie wszystko, bo o 16:30 wracamy do Ośrodka i mamy kolejne zajęcia grupowe ogólnorozwojowe. Supcio!

Uciekam do łóżeczka, bo jutro trzeba wcześnie wstać.
Buziaki-ogromniaki


sobota, 1 lutego 2014

O rehabilitacji i o rysowaniu ;)


Wczoraj na 12:10 pojechałam z Mamą do Ośrodka na rehabilitację. To, że przez ostatnie dni budzę się średnio 2 razy w nocy i nie śpię np. 1,5 godziny sprawia, że w dzień jestem trochę marudna, a czasem nawet trochę bardziej niż trochę. I tak też było na rehabilitacji. Do nikogo w Ośrodku nie chciałam się uśmiechać (co jest dziwne), bo przecież byłam taka niewyspana i cały czas mnie w tej buzi bolało. Do p.Asi prawie się raz uśmiechnęłam, ale tylko troszeczkę. A na rehabilitacji uczyłam się wstawać (czyli to czego uczę się od niedługiego czasu). Podobno idzie mi całkiem dobrze :)

Dziś u nas piękna pogoda. Pojechałam z Mamą i babcią Jolą na spacer do prababci Cilki i pradziadka Bronka.
A popołudniu Mama wyciągnęła białą kartkę i kredki (takie inne niż ostatnio) i rysowałyśmy. Mama mi troszkę pomagała, bo ja sama jeszcze nie potrafię. Kredki były brudzące, więc potem trzeba było umyć rączki. Bardzo mi się podobało i nie chciałam skończyć. Trochę protestowałam jak Mama chowała kredki ;p Potem chciałam skosztować czy obrazek jest smaczny, Mama na szczęście w porę odratowała moje dzieło. Może kiedyś będzie warte miliony ;)


Rysuję :)

Skończyłam 

Zobacz Mamo :)


Uciekam teraz do łóżeczka, bo znowu boli mnie w buzi.

Buziaki Misiaki