poniedziałek, 3 lutego 2014

Spacerowo

Dziąsełka dalej bolą. Kataru już takiego strasznego nie mam. Ząbek jeszcze się nie przebił, ale prześwituje.
Dziś dzień wolny. W południe poszłam z Mamą na spacerek, bo tak pięknie słoneczko świeciło. Okazało się jednak, że jest też spory zimny wiaterek. Wiaterek wiaterkiem, a mi wcale a wcale nie przeszkadzało to do ściągania rękawiczek. Od jakiegoś czasu je ściągam i żeby ich nie zgubić (bo są takie ładniutkie w paseczki i z kokardkami) babcia Jola przyszyła mi do nich sznureczek. I teraz nawet kiedy je ściągam, one zawsze są przy mnie. Cwana ta moja Babcia. Poniżej na filmiku możecie zobaczyć jak się męczę z tymi rękawiczkami i że jednak mi się udało.




Chciałyśmy z Mamą odebrać babcię Jolę z przystanku autobusowego, miałyśmy na spacerku jeszcze dużo czasu, ale tak wiało, że Mama stwierdziła, że wejdziemy na chwilkę do sklepu (Kaufland) ;) Kupiła Mama kilka rzeczy i pojechałyśmy odebrać Babcię. Miałam dobry humorek więc śmiałam się przez pół drogi do domu.



Jutro wstajemy z Mamą już o 6:00. Wcinamy Euthyrox i dosypiamy jeszcze pół godzinki (tzn. kto dosypia ten dosypia ;p). Potem całkiem wcześnie zaczynamy rehabilitację w PWI.
Ale to nie wszystko, bo o 16:30 wracamy do Ośrodka i mamy kolejne zajęcia grupowe ogólnorozwojowe. Supcio!

Uciekam do łóżeczka, bo jutro trzeba wcześnie wstać.
Buziaki-ogromniaki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz