Dziś dzień wolny. W południe poszłam z Mamą na spacerek, bo
tak pięknie słoneczko świeciło. Okazało się jednak, że jest też spory zimny
wiaterek. Wiaterek wiaterkiem, a mi wcale a wcale nie przeszkadzało to do
ściągania rękawiczek. Od jakiegoś czasu je ściągam i żeby ich nie zgubić (bo są
takie ładniutkie w paseczki i z kokardkami) babcia Jola przyszyła mi do nich
sznureczek. I teraz nawet kiedy je ściągam, one zawsze są przy mnie. Cwana ta
moja Babcia. Poniżej na filmiku możecie zobaczyć jak się męczę z tymi
rękawiczkami i że jednak mi się udało.
Chciałyśmy z Mamą odebrać babcię Jolę z przystanku
autobusowego, miałyśmy na spacerku jeszcze dużo czasu, ale tak wiało, że Mama
stwierdziła, że wejdziemy na chwilkę do sklepu (Kaufland) ;) Kupiła Mama kilka
rzeczy i pojechałyśmy odebrać Babcię. Miałam dobry humorek więc śmiałam się
przez pół drogi do domu.
Jutro wstajemy z Mamą już o 6:00. Wcinamy Euthyrox i
dosypiamy jeszcze pół godzinki (tzn. kto dosypia ten dosypia ;p). Potem całkiem
wcześnie zaczynamy rehabilitację w PWI.
Ale to nie wszystko, bo o 16:30 wracamy do Ośrodka i mamy
kolejne zajęcia grupowe ogólnorozwojowe. Supcio!
Uciekam do łóżeczka, bo jutro trzeba wcześnie wstać.
Buziaki-ogromniaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz