środa, 30 lipca 2014

Troszkę chorobowo


Mama mi się troszkę pochorowała. Choć w zasadzie już jest dobrze :)
W sobotę jeszcze też było ok. Byliśmy na działce i kąpałam się znowu w moim baseniku.

Plusk plusk

W niedziele zupełnie inaczej. Mama miała wysoką temperaturę i na nic nie miała siły. Pojechałam więc do mojego wujka Mateusza na urodzinową kawkę (sto lat jeszcze raz :*) sama (tzn. tylko z babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem), a Mama została w domu i odpoczywała. 
Pamiętacie moją balonową koleżankę (którą "odwiedziła" mnie już 2 razy), tym razem taka sama czekała u cioci Sylwii i wujka Mateusza i Anotsia. Przywiozłam ją do domu i jeszcze się trzyma. Dziękuję :*

Urodzinowo :)

W poniedziałek musiałyśmy odwołać moje zajęcia z pedagogiem. Mama poszła do Pani Doktor. Wykupiła też pół apteki i już czuje się dużo lepiej. 
Dzisiaj mogłam już pojechać na zajęcia do Ośrodka. To były moje pierwsze zajęcia z pedagogiem. Panią Renatę znam już z zajęć grupowych. Mama czekała na mnie na korytarzu, a ja musiałam iść na zajęcia sama. Troszkę płakałam (tak dla zasady, bo nie było Mamy), ale jak tylko coś mnie zaciekawiło to zapominałam o płaczu. Potem znowu mi się przypomniało, że Mama na korytarzu i znowu troszkę płakałam. Co dokładnie robiłam na zajęciach tego Wam nie powiem (moja tajemnica, Mama też nie wie). Od września chyba będę miała te zajęcia regularnie. Supcio! 
W tym tygodniu już mam wolne. W przyszłym tylko zajęcia grupowe. A potem... a potem to... kiedyś Wam powiem.

P.S. Pamiętacie jak pisałam, że weszłam kiedyś na poduszkę i z niej na łóżko. Dzisiaj weszłam na łóżko od razu z ziemi. Jupi!

Myślę, myślę, co tam jeszcze nowego robię, albo czego Wam jeszcze nie pisałam.

To, że od dawna pokazuję różne części ciała (oczy, uszy, nos, usta, zęby, język, głowa, włosy, ręce, nogi, brzuszek, paluszki) to już wiecie, dziś się Mama mnie pyta "gdzie są policzki?" (to takie trudniejsze). I wiecie co? Wiedziałam gdzie są, pomimo, że mnie tego Mama nie uczyła. Wyłapałam to chyba z rozmów. 
Ostatnio łapię bardzo dużo. Chłonę jak gąbka. Mama się cieszy i jest MEGA DUMNA. 

Aaa i zrobiłam się jeszcze większym przytulaczkiem. Przychodzę (czworakuję) do Mamy i rzucam się jej na szyję i daję słodziutkie buziaki.

Dobrej nocki :*

piątek, 25 lipca 2014

O tym co wczoraj i o tym co dziś...


Króciutko o tym co wczoraj i o tym co dziś...

Czwartek:
Nie wiem jak u Was, ale u nas czwartek był bardzo deszczowy.  Rano pojechałam z Mamą do Ośrodka na rehabilitację z p.Kasią. Tym razem było troszkę lepiej, ale dalej protestowałam i wołałam Mamusię.
Po południu dalej padało, spacerku nie było, więc bawiłam się/ćwiczyłam z Mamą w domku.
Była zabawa piłkeczkami i jeżykami, był makaron i ciecierzyca i nawet galaretka (żółta i czerwona) i tunel też był.

Będzie.. będzie zabawa... :p

Jeżyku już po ciebie idę 

Nóżka też się zmieści

Ciecierzyca

Stópka w makaronie (a potem Mama ugotuje i sobie zje :D)

Świderki

Piłeczki, jeżyki... jeżyki, piłeczki...

Żółta?  Czy ... żółta?

Kolorowe kuleczki

Rozdziabdziana galaretka




Piątek:
Wolne od zajęć, więc znowu odwiedziny. Tym razem przyjechała ciocia Sylwia z Antosiem. Pogoda dziś ładna. Razem z ciocią Sylwią, Antoszkiem, babcią Jolą, no i Mamusią poszłam na spacerek na Paprocany i na plac zabaw na huśtawkę. Dzień był bardzo fajniutki. Dziękujemy :*

Raaaadość! :)


Buziaki-ogromniaki

środa, 23 lipca 2014

O postępach, o zajęciach grupowych i o odwiedzinach


Szybkie streszczenie ostatnich dni:

Poniedziałek:
Pisaliśmy już na mojej facebook'owej stronce, ale nie wszyscy mogą przeczytać, więc chwalimy się tu też:
"Sara bawiła się z Babcią taką zabawką krówką, która muczy. Krowa zrobiła "muuu", na co Sara w odpowiedzi nieśmiało: "mu". Słyszała i Babcia i Mama, więc nic się nikomu nie przesłyszało. Było to tylko jeden raz, pomimo zachęcania Sary."
Niech teraz Mama nie myśli, że tak już będzie zawsze. Troszkę mi się wymknęło.
Pod wieczór (jak już nie było tak gorąco) byłam na placu zabaw. Najpierw huśtawka (jak zawsze), bo to uwielbiam. Potem coś nowego (tzn. może nie tak całkiem nowego bo jak byłam mniejsza to już Mama próbowała, ale jakoś mnie to nie bawiło), można powiedzieć, że pierwszy raz zjeżdżałam sama na zjeżdżalni (no może nie tak całkiem sama bo puszczano mnie u góry, a na dole już druga osoba łapała), ale radości było bardzooo dużo.

Wtorek:
Też już Mama chwaliła się na facebook'u: "Nowy rekord Sary w noszeniu okularków to... (uwaga!!) 40min !!!! :)".
Zapomniało mi się, że je mam, nie było nigdzie lustra (bo nie byłyśmy w domu) i przypomniało mi się dopiero po takim długim czasie.
Rano pojechałam z Mamą do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Przyjechały też ciocia Dosia i Natalka. Natalka już pięknie sama chodzi i ja jestem z niej bardzo dumna (w końcu to moja młodsza kuzynka). P.S. Mama też jest dumna.
Po południu poszłam z Mamą do Ośrodka na grupowe zajęcia ogólnorozwojowe. Byłam sama jedna mała dziewczynka i 4 małych kawalerów: Adaś, Franio, Mateuszek i Staś. No i oczywiście nasze mamy i p.Renata. Jak zawsze było supcio. Były instrumenty, masażyki, stymulacja itp. Lubię te zajęcia, lubię zabawę z innymi dziećmi (choć czasem się wystraszę jak ktoś nagle krzyknie i wtedy szukam Mamy).
Przyszły tydzień miałam mieć cały wolny. Ale będę miała pierwsze zajęcia z pedagogiem (p.Renatą) w Ośrodku. Supcio! Choć troszkę się boję, bo mam zostać od razu sama (bez Mamy). Możliwe, że takie zajęcia będę miała regularnie.

Środa:
Wolne od zajęć. Dzięki temu korzystamy i na "kawkę" przyszła do nas ciocia Gosia z Alusią (zD). Mama z ciocią Gosią wypiły kawkę i porozmawiały sobie o nas. A ja i Ala "czytałyśmy" książeczki. Dziękujemy bardzo za odwiedzinki :) Wpadajcie częściej.

U mnie wszystko supcio. W końcu znalazłyśmy czas na ploteczki. A co tam u Ciebie Alusia? Jak było na turnusie? Opowiadaj. Poznałaś jakiś nowych kolegów? ;)

No supcio ta Twoje fryzurka. I mówisz, że Mama Ci taką zrobiła... ;)


Jutro rehabilitacja i znowu zastępstwo z p.Kasią.

Buziaki Misiaki

czwartek, 17 lipca 2014

O tym co robimy jak nas nie ma...


To, że ostatnio mniej piszę chyba każdy zauważył. Teraz uwaga... będę się tłumaczyć ;p
Nie ma mnie tu za często, bo najzwyczajniej w świecie nic ciekawego się nie dzieje. Zajęć mam mniej - bo lato. O wycieczkach, wczasach, turnusach pisać nie mogę, bo nigdzie nie byłam. W zasadzie to dni mijają mi na spacerkach z Mamą, ale to przeważnie rano lub pod wieczór jak jest chłodniej. W dzień raczej bawimy się w domu.
Czasem zdarzają się wyjątki takie np. jak ostatnio kiedy odwiedzili nas ciocia Sylwia, wujek Mateusz i mój kochaniutki kuzyn Antoś. Uwielbiam takie odwiedziny. Muszę się Wam pochwalić, że nawet dostałam mały prezencik: piłeczkę-jeżyka ŚWIECĄCEGO! Mama szukała chyba wszędzie, gdzie takie świecące można kupić i nie było. A tu proszę taka niespodzianka. Bardzo bardzo dziękuję :*

Świecący jeżyk.


Innym wyjątkiem jest np. dzień dzisiejszy. Dziś miałam zajęcia w Ośrodku. Najpierw z logopedą - p.Justyną, a potem rehabilitacja i zastępstwo z p.Kasią.
U logopedy uczę się pokazywać rączką DAJ i pokazywać główką TAK i NIE. To DAJ mi nawet całkiem fajnie wychodzi, choć nie zawsze mi się chce. Z tym kiwaniem główką jeszcze nie do końca wiem o co chodzi.
Na rehabilitacji miałam zastępstwo z p.Kasią. Nie bardzo chciało mi się ćwiczyć i troszkę (prawie cały czas) protestowałam. Ogólnie to tęsknię za Mamą, nie mam do kogo uciekać dlatego protestuję. 

Jeszcze szybciutko o moich małych postępach.
Pierwszy:
Coraz lepiej wychodzi mi chodzenie bokiem przy łóżku/stoliku/skrzyni. W zasadzie to potrafię przejść z jednego końca łóżka do stolika i od stolika do skrzyni i to już jest prawie cały mój pokój :D
Drugi:
To maleńki postęp w jedzeniu. Coraz częściej wkładam nieznane rzeczy (jedzenie) do buzi. Wkładam nie znaczy, że to zjadam. Ostatnio np. zwinęłam Mamie jedną borówkę. A dziś poczęstowałam się (sama, bo leżało na stoliku, a ja sobie ze stolika potrafię wszystko sięgnąć) rogalikiem. Zapomniałam Wam też powiedzieć, że kilka dni temu razem z babcią Jolą i Mamą piekłam rogaliki (te Bożonarodzeniowe - niektórzy pewnie wiedzą o które chodzi - tzn. Bożonarodzeniowe dlatego, bo w naszej rodzince zazwyczaj piecze się je na Święta). Nie myślcie sobie teraz, że my już ciastka na grudzień pieczemy.. Nie nie... Po prostu te ciastka są dobre nawet w lato, a że nie robimy ich za często (ale na Boże Narodzenie zawsze) więc nazywają się Bożonarodzeniowe Rogaliki. 

Najpierw dostałam mały kawałeczek...

Gnieciemy gnieciemy i przy okazji ćwiczymy rączki...

Taki mi dobrze szło, że dostałam wszystko do gniecenia ;)

No i poczęstowałam się takim rogalikiem, baaa nawet wzięłam sobie dwa. Jeden mi potem Mama zwinęła (w zasadzie to półtora), bo zbierała to co zostało na macie. 
To, że się częstuję, nie znaczy wcale, że jem więcej, bo dalej jestem niejadek.

I to chyba dzisiaj tyle. Troszkę późno się zrobiło. Muszę dać Mamie pospać, bo ostatnio wcześnie wstajemy (pomimo tego wolnego).

Dobraj nocki :**

sobota, 12 lipca 2014

Zeszła sobota. Działkowa sobota.

Obiecałam, że będzie zaległa notka. Jest!
W zeszły weekend, a dokładniej w sobotę pojechałam z Mamą na działkę. Było nas tam dość sporo. Obiadek zjadłam "na powietrzu" (niby powinien bardziej smakować, ale mi się spieszyło do zabawy i nie bardzo chciałam jeść). Dorośli obiadek jedli grillowy i chyba wszystkim smakowało. Była tak piękna pogoda, że mogłam (pierwszy raz w tym sezonie) wykąpać się w moim baseniku. Mama skorzystała i też się troszkę ze mną popluskała. Tak się fajnie bawiłam, tak pluskałam i wcale, a wcale nie chciałam wyjść. Paluszki zrobiły mi się jak u starszej babulinki (takie pomarszczone).
Potem pohuśtałam się też na mojej huśtawce i pobawiłam troszkę na kocyku (oczywiście sama z niego nie zeszłam, bo trawa dalej gryzie). Do domu wróciłyśmy pieszo i dość późno. Wieczór był cieplutki. A w domu po wrażeniach działkowych jakoś nie bardzo umiałam zasnąć (pomimo wielkiego zmęczenia). Dzień był wspaniały.

Zdjęcie?

Z Mamusią 

Plusk, plusk, pluuuuuusk... :)

Kaczuszka, żabka i inne...

Dla Was nie ma już miejsca :D

Pohuśtaj mnie Mamo!

Hmm.. Jak się ten kapelusik zakładało...

...chyba nie tak...

...taaak!


Buziaki Misiaki

czwartek, 10 lipca 2014

Moje okularki


Zdjęć dalej nie mamy. Notka poweekendowa będzie z małym opóźnieniem. Myślę, że mi to wybaczycie ;)

Teraz napiszę Wam szybciutko (tak na dobranoc, jakby przypadkiem Wam się nudziło) o tym jak to jest z tymi moimi okularkami.
Niby są fajne, różowe... Niby mi się podobają... Niby wszyscy mówią jaka w nich jestem śliczna... Mama kupiła je już chyba miesiąc temu... a ja dalej ich nie noszę. Oczywiście codziennie w domu próbujemy, ale tak żeby nosić cały czas i wyjść w nich gdzieś to nieee... Chyba się jeszcze nie przekonałam. Choć jest już postęp!!! Ostatnio miałam je na nosku jakieś 15-20min (to już więcej niż 6min.-wcześniejszy mój rekord). Z okularkami u dzieci z zD jest ciężko, bo ciężko takie okularki dopasować - na naszych małych noskach okularki się nie chcą trzymać (nawet jeśli są dobrze dopasowane i na gumce) i do tego małe uszka.
Mama się nie poddaje i codziennie mi je zakłada. Jest lepiej i będzie jeszcze lepiej (chyba). Potrzebuję na to tylko troszkę więcej czasu.


Moje różowe okularki

Tylko szybko z tym zdjęciem...

Chyba mi się zapomniało, że je mam... 

:)


Dobranoc :*

czwartek, 3 lipca 2014

O wtorku, o środzie i o czwartku...


Wtorek:
Rehabilitacja. Oprócz mojej p.Asi była też inna Pani - Pani Praktykantka. Ja jak zawsze (od jakiegoś czasu) troszkę płakałam (dalej nie umiem się przyzwyczaić, że Mamy nie ma). Miałam nawet ze sobą moją Lalę (taki "łącznik" między mną, a Mamą), ale nic to nie pomogło. Uparłam się po prostu i bez Mamy mi źle.
Postępy robię, nóżki mam coraz mocniejsze, jak mam motywację to ładnie potrafię sama przejść przy ławce/stoliku/łóżku z jednego końca na drugi. Mama się cieszy.
P.S. Mama musiała pochować wszystko co leżało zawsze na stoliku, a czegoś takiego jak serwetki czy obrusy to u nas nie znajdziecie.

Środa:
Mała wycieczka. Małe spotkanie Mam i Dzieci :D
Rano przyjechała po nas ciocia Dosia z Natalką i pojechałyśmy (oczywiście moja Mama też) odwiedzić ciocię Sylwię i Antosia. Powiem Wam, że razem z Natalką i Antosiem umówiliśmy się, że damy troszkę odpocząć naszym mamom (a niech sobie pogadają) i zrobiliśmy sobie małą drzemkę w tym samym czasie ;) Tylko niech się za bardzo nie przyzwyczajają, bo jak tylko Antek podrośnie to będziemy w trójkę broić.

Czwartek:
Dzisiejszy dzień był bardzo logopedyczny.
Na 12:00 pojechałam z Mamą do Ośrodka na zajęcia z p.Justyną. Poszłam najpierw sama, ale po krótkim czasie już wołałam Mamę, bo nie spodobał mi się Mały Głód. Mama przyszła i już było ok i ładnie ćwiczyłam z p.Justyną. Nowe zadanie mamy takie, że uczymy się gestu "daj", bo nie zawsze to pokazuję jak trzeba. W Ośrodku spotkałam moich dwóch kolegów z zajęć grupowych: najpierw Mateuszka, a  potem Adasia.
Po zajęciach u p.Justyny szybciutko pojechałam zjeść obiadek i na 14:00 do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej na (drugie i ostatnie tam) zajęcia z logopedą. Pamiętacie pewnie jak pisałam dlaczego nie przyznano mi tam więcej zajęć (tylko te 2 razy). Szkoda. Poćwiczyłam dziś dmuchanie piórek, wiatraczka i baniek mydlanych. Jeszcze mi to nie idzie. Robię piękny dziubek, idealny do dmuchania, ale to tyle, bo jakoś dmuchnąć nie umiem. Będziemy to ćwiczyć. Za to zostałam pochwalona, że pięknie cały czas trzymam zamkniętą buźkę i języczek nie wystaje.
Poza tym pogoda robi się piękna, więc korzystam (spacerowo).

Spacerowo.

Dziubek ;)


Jutro rehabilitacja. Uciekam spać.

Buziaki Misiaki