poniedziałek, 31 marca 2014

Poniedziałek :)


Weekend był i się skończył. Były spacerki i odwiedziny. A teraz troszkę o dziś.
Dziś Mama miała ważną sprawę do załatwienia i niestety nie mogłam z Mamą jechać, więc zostałam w domku z moją ciocią Sylwusią. Nie na długo, tylko na troszkę, ale zostałam tylko z ciocią Sylwią i to pierwszy raz. Fajnie się z Ciocią bawiłam i byłam grzeczna (no a przynajmniej tak Ciocia powiedziała Mamie ;p). Dziękujemy :** 

Mam 6 pięknych ząbków (tu widać tylko 4). A ten uśmiech to specjalnie dla cioci Sylwusii.

Jak wróciła Mama to ... dopadł mnie fryzjer (tzn. Mama i ciocia Sylwia) i podcięły mi włoski (tzn. Mama mnie trzymała, a Ciocia obcinała włoski). Teraz już mi nic "w oczy nie wchodzi" ;)

Domowy fryzjer ;)

I jak? ;p

Pojechałyśmy też z Ciocią Sylwią, babcią Jolą i Mamą na spacerek. "Zahaczyłyśmy" o plac zabaw i znowu mogłam się pohuśtać. Supcio! Jak ja to lubię!

Pohuśtaj mnie Mamo :)

Supcio jest!

Jutro jadę z Mamą do kardiologa do Ligoty. Mama się troszkę boi, niby ostatnio wszystko było ok, ale to było już dawno i nigdy nic nie wiadomo, a przecież serducho jest takie ważne.
Jutro też mam zajęcia grupowe ogólnorozwojowe i już się nie mogę doczekać. Ciekawe ile nas będzie i co będziemy robić... ;)
W środę rehabilitacja, a w czwartek logopeda. I to chyba tyle na ten tydzień.
Jestem dziś bardzooo śpiąca, bo poprzednia nocka była ciężka, więc uciekam spać.

Buziaki-ogromniaki

piątek, 28 marca 2014

Fryzurka ;)

Dzisiaj tak szybciutko. Będzie o mojej fryzurce.
Włosy mam po Mamie. No może nie kolor, ale gatunek. Gęste, nie proste i nie kręcone. Takie "nie wiadomo co".
I "grzywkę" też mam po Mamusi. Nie jest to normalna grzywka tylko też takie "nie wiadomo co", takie coś co co chwilę leci do oczu. Mi to nie przeszkadza, ale Mamie przeszkadza jak widzi, że mam tą "grzywkę" w oczach.
Przeważnie na głowie mam "palemkę" :D , albo (od niedawna) waroczyk (taki malutki). Spineczki ściągałam, więc Mama nie za często mi je zapina (narazie). Ostatnio zaczynam też ściągać gumeczki. I Mamę denerwuje ta moja "grzywka", więc dziś w domu założyła mi opaskę. Niestety założyła mi ją, kiedy widziałam się akurat w lusterku, więc musiałam sobie ją po swojemu założyć, a raczej próbowałam ją ściągnąć. A zresztą sami zobaczcie jak to było...

Coś jakaś taka nieuczesana dziś jestem...

...muszę to poprawić...

...noo teraz lepiej...

...nieee no, czemu one się nie układają tak jak powinny? ... ;)

Buziaki Misiaki

czwartek, 27 marca 2014

Skrót tygodnia ;)


Oj znowu tyle do nadrobienia. To szybciutko od początku.
Nie pamiętam czy pisałam Wam o audiologu. Byłam u Pana Doktora w zeszłym tygodniu, ale chyba się nie pochwaliłam, że wszystko jest supcio. Słuch mam bardzo dobry, wszystkie badania wyszły bardzo dobrze. Do kontroli mam przyjść za pół roku.

Wtorek:
Na 14:00 pojechałam z Mamą do Endokrynologa. Iiii (uwaga!!) byłam 2 w kolejce. Niemożliwe! Tam zawsze pełna poczekalnia, a tym razem przychodzimy i tylko jedna Pani z Córką. U p.dr W. wszystko ok. Wyniki mam dobre. Cały czas podobnie, więc przed kolejną wizytą nie muszę robić badań. Huraaa! Obędzie się bez kłucia. Euthyrox dalej biorę jak brałam.
Podczas wizyty, p.dr W. zmierzyła mi ciśnienie, zbadała. Gdy przyszło do ważenia i mierzenia już tak łatwo nie było. Nie dałam się położyć ani posadzić na wadze. Waga wahała się między 8,700 a 9,000kg, w zależności jak się poruszyłam. To samo było z mierzeniem, ale w ostateczności wyszło 72cm. Waga i wzrost prawidłowy, choć zaniżony jeśli chodzi o wiek.
Na koniec dostałam 2 naklejki "dzielnego pacjenta". Kolejna wizyta za 3 miesiące. Przy okazji Mama też zapisała się do endokrynologa (na lipiec), wcześniej jeździła do Katowic, ale jakoś od kiedy ja się urodziłam już jej tam troszkę daleko.

Środa:
Na 8:50 wizyta w Przychodni u mojej p.dr K. (pediatra). Nie, nie jestem chora. Pojechałam z Mamą do "zdrowych dzieci", bo dawno nas nie było. Szczepienia mam przesunięte na czerwiec dopiero. Wcześniej mnie zważono i zmierzono, tym razem byłam grzeczna i ładnie siedziałam. Waga pokazała 8,950kg i mam 72cm. P.dr W. zbadała mnie, dojrzała też kolejny ząb (prawa, górna czwórka). Mama dała też wszystkie karteczki od specjalistów (trzeba je dopiąć do mojej kartoteki).  Mamy nadzieję, że kolejna wizyta dopiero w czerwcu i że wcześniej nie zachoruję.
Na 11:45 pojechałam z Mamą do Zespołu Szkół Specjalnych, na zajęcia z p.Kamilią. Mama siedziała sobie przy stoliku, a my się fajnie bawiłyśmy. Były instrumenty (moje ulubione cymbałki i inne), były klocuszki (każdy wydawał inny dźwięk kiedy się potrząsnęło). Słuchałam też odgłosów zwierzątek (na płycie) i były bajki i zabawa przed lustrem i dużo, dużo innych. Na koniec p.Kamilia zapisała mnie na kolejne (2) zajęcia na kwiecień.

Czwartek (czyli dziś):
Całkiem dziś ładna pogoda, więc na rehabilitację pojechałam z Mamą wózkiem (na godz.10:00). Przyjechałyśmy do Ośrodka i okazało się, że p.Kasia (bo dziś było zastępstwo) już na nas czekała i że byłyśmy zapisane na 9:15. Niemożliwe. Coś nam się pomieszało. Jakoś się chyba Mama i p.Asia nie dogadały podczas zapisywania. Było troszkę przed 10 i p.Kasia powiedziała, że jeśli Mateuszek (chłopczyk co miał na 10) nie przyjedzie to my możemy wejść. Ale (wiadomo) Mateuszek (swoją drogą to mój kolega z zajęć grupowych) przyjechał. A na nasze szczęście okazało się, że dużo osób jest chorych i p.Kasia miała 2 godzinki wolne (11:20 i 12:50). Mama wybrała tą późniejszą, bo przecież o 11 jem drugie śniadanko. Pojechałam więc z Mamą do prababci Cilki i pradziadka Bronka (bo to blisko). A o 12:50 już ćwiczyłam z p.Kasią. Śpiąca byłam bardzo i humorku jakoś nie miałam. Troszkę pojęczałam, troszkę "pokrzyczałam", że takie ciężkie ćwiczenia. I do domku.
Po południu Mama ćwiczyła ze mną zadania od p.Justyny (logopeda). Te zadania z zwierzątkami (gdzie jest krowa? itd). Krowa, świnia są proste, ale no jak mam na dwóch stronach obok siebie kozę i owcę to już tak łatwo nie ma. A wiecie dlaczego, bo koza robi meee, a owca robi beee. A to przecież takie podobne. Mama mi mówiła, a ja się chwyciłam za głowę, bo takie to trudne.

Koza robi meee, owca robi beee.

Gdzie jest owca?

Mama znalazła też super "bajkę" trwa 7min. o zwierzątkach. Nikt tam nic nie mówi, są tylko dźwięki jakie wydają zwierzątka na wsi. Czyli w sumie "mówią" tam tylko zwierzątka. Bardzo mi się podobało. A najbardziej chyba kogut i mały prosiaczek. Śmiałam się głośno kiedy ich widziałam.
Jeszcze na koniec powiem Wam szybciutko, że całkiem dobrze idzie mi wstawanie, już próbuję sama przy meblach. Oczywiście Mama mnie asekuruje i zawsze złapie.

P.S. Jutro wolne. Pójdziemy z Mamą na spacerek. Jupi!

Dobranoc :***

poniedziałek, 24 marca 2014

Truskawkowa ...


Poniedziałek:
Udało się... W końcu dotarłam z Mamą na ten wymaz z gardełka. Tzn. nie żebym się cieszyła, bo to wcale nie było fajne. Pani wzięła taką specjalną pałeczkę i mówiła do mnie ładnie. Bardzo miła Pani i byłaby jeszcze fajniejsza, gdyby nie włożyła mi tego specjalnego patyczka do gardła (i to dwa razy, tzn. dwa różne patyczki). Oczywiście strasznie zaczęłam krzyczeć, bo bardzo mi się to nie podobało. Po chwili Mama mnie przytuliła i już było ok. A za to, że byłam taka dzielna dostałam naklejkę-kotka. Supcio! A wyniki do odebrania... nie trzeba odbierać, bo to laboratorium z Poradni do której chodzimy, więc oni przekażą moje wyniki od razu do Pani Doktor (pulmonolog). Jednej drogi nam zaoszczędzą.

Po powrocie do domku dosypiałyśmy razem z Mamą.
A potem... coś nowego. Na zajęciach grupowych już 2 razy bawiłam się kisielem (chyba tak to się odmienia.. ?), a dziś w domu pierwszy raz Mama dała mi coś innego "do zabawy" (a raczej jako ćwiczenia). Czerwone, zimne, gumiaste i poruszające się kosteczki. Podobno można to zjeść i podobno jest całkiem smaczne. Wiecie już co? Truskawkowa galaretka. 

Truskawkowa galaretka

Najpierw nie chciałam w ogóle dotknąć tej galaretki, potem dotykałam jednym paluszkiem. Wzięłam nawet do rączki, ale zaraz puściłam.

A co to?

hmm...

...gumiaste... 

A może jednak uda mi się to podnieść...

W garnku bezpieczniej ;)

Takie to jakieś dziwne. Mama mówi, że ja sama nie chcę niczego dotknąć (tzn. np. jedzenia). Sama nie chcę jeść paluszkami. Np. makaron wezmę do rączki tylko surowy, a ugotowany już jest blee. Taki ma Mama ze mną problem i właśnie przez to muszę więcej ćwiczyć, dotykania takich różności. Mama jak to Mama, już ma w głowie plan i musi go tylko zrealizować ;)

Co do planów na ten tydzień to kolejne dni troszkę zajęte:
- wtorek - endokrynolog
- środa - pediatra + zajęcia z psychologiem
- czwartek - rehabilitacja
- piątek - brak planów
- sobota - brak planów
- niedziela - brak planów

Buziaki-ogromniaki

piątek, 21 marca 2014

ŚWIATOWY DZIEŃ ZESPOŁU DOWNA


To dziś to dziś! Światowy Dzień Zespołu Downa! Moje święto! Nasze! Na fb pisałam już: "Dla Wszystkich Przyjaciół z zespołem Downa (ich rodzinom też) tym dorosłym i tym całkiem malutkim, tym których znam osobiście, internetowo i tym których nie znam, wszystkiego najpiękniejszego z okazji naszego święta. Życzymy Wam, abyście otrzymywali od innych taką piękną i prawdziwą miłość i życzliwość jaką Wy wszystkich obdarowujecie  :** - życzy Sarusia z rodzinką"

!!!!!!!!!!!!!!

Moje miasto jakoś szczególnie tego święta nie obchodzi.. (no przynajmniej nie dotarło do mnie, że coś jest organizowane). Ale nie znaczy to, że ja nie świętowałam...
A pamiętaliście dziś o kolorowych skarpetkach? Wiem, że niektórzy pamiętali ;) I bardzo dziękujemy, że jesteście z nami :*
My z Mamą też miałyśmy kolorowe skarpetki (ale to chyba oczywiste). W Ośrodku uświadomiłyśmy dziś 2 osoby, które o naszym święcie nie wiedziały :)
A dzień zaczął się tak... Pobudka 6:30, Euthyrox, 30min dosypiania (pozwoliłam Mamie dospać, a ja bawiłam się moim różowym supcio królikiem - kiedyś Wam go pokażę, bo bardzo lubię i potrafię długo się nim bawić), mleczko (Mama śniadanko), ubrałyśmy się (założyłyśmy kolorowe skarpetki), itd. Pozbierałyśmy się i pojechałyśmy na rehabilitację. Dziś to jakaś masakra była. Spać mi się chciało, święto miałam, myślałam, że ćwiczyć tak bardzo nie muszę, a tu to trudne ćwiczenie. Oczywiście płacz nic nie pomógł.
W drodze powrotnej, w samochodzie szybko zasnęłam. Szybkie zakupy i do domku.

Zakupowo. P.S. Widzicie moje skarpetki?

Kaszka, siku na nocnik (!) i na spacerek. Tym razem same, tzn. ja i Mama. Pojechałyśmy na Paprocany. Strasznie wiało, więc zmieniałyśmy ławkę 2 razy (dalej i dalej od wody), a jak nie wiało to było tak pięknie. Pospałam sobie 2 godzinki, a Mamusia czytała książkę na ławce. 

Paprocany

Będzie spanie..


Jest pięknie! I będzie pięknie! ... :)

Dobranoc :***

środa, 19 marca 2014

O bardzo zajętym i wyczerpującym dniu.


Takiego dnia jak wczorajszy jeszcze chyba nigdy nie było. Tylu zajęć jeszcze chyba nie miałam. Ale to dobrze :) Choć pod koniec dnia byłam tak padnięta, że zasypiałam siedząc w wannie (a woda to przecież mój żywioł).
Zacznijmy od początku.
Rano na 10:00 pojechałam z Mamą do Ośrodka (PWI przy OREW) na rehabilitację z p.Asią. Troszkę byłam leniwa, bo przecież dzień wcześniej byłam na urodzinkach u cioci Sylwii. W zasadzie wszystko mi było obojętne, nie buntowałam się, ale jakiegoś wielkiego zapału do ćwiczeń też nie było. Troszkę na niebieskiej dużej piłce, troszkę na przy wielkim wałku i przy ławeczce. I jakoś to minęło. Na koniec zrobiłam "papa" i posłałam buzi (jak prawie zawsze).
Po rehabilitacji szybciutko do prababci Cilki i pradziadka Bronka, ale dosłownie na pół godzinki, szybko zjadłam kaszkę i już jechałam dalej.
Na 11:45 byłam umówiona z p.Kamilią w Zespole Szkół Specjalnych. To moje pierwsze zajęcia (jako Wczesne Wspomaganie Rozwoju). Zajęcia z psychologiem będę mieć 2 razy w miesiącu. Oprócz tego przyznano mi gimnastykę korekcyjną (1h w miesiącu) i Salę Doświadczenia Świata (1h w miesiącu). Bardzo się cieszę chyba szczególnie na te ostatnie zajęcia. Narazie muszę czekać (tzn. Mama czeka) na telefon od pozostałych dwóch Pań. Szkoda, że nie przyznano mi logopedy, bo Mamie się wydaje, że to mi jest bardzo potrzebne i chyba najsłabiej mi idzie właśnie ta dziedzina. Mama zastanawia się nad jakimiś prywatnymi spotkaniami z logopedą, ale to najprędzej pod koniec roku, jak zobaczymy czy coś się uzbierało z 1%. Także miło jak będziecie o mnie pamiętać przy rozliczeniach podatku :)

:)

A tak wracając do tego co było na spotkaniu.. P.Kamilia jest bardzo fajna. Od razu mi się spodobała. Najpierw wywiad z Mamusią (nie, nie.. moja Mama nie jest nikim sławnym), wywiad czyli te wszystkie papierkowe sprawy, które zawsze i wszędzie trzeba na początku załatwić. Żeby w tym czasie mi się nie nudziło, dostałam grzechotkę-żabkę, którą tak mocno waliłam w stół, że trochę zagłuszałam rozmowę. Po  wywiadzie usiadłyśmy wszystkie na materacu, obok było lustro i piłka która mi się spodobała (ostatnio oprócz książeczek polubiłam też bardziej piłki). P.Kamilia dalej rozmawiała z Mamą i pokazywała mi różne fajne rzeczy. Np. klocuszki drewniane, którymi mogłam stukać. Była też duża torba w której schowane były instrumenty (takie małe) np.cymbałki, z którymi się zaprzyjaźniłam (chyba Mama musi mi takie sprawić). Te pierwsze zajęcia były takie bardziej sprawdzające, bo szybko robię postępy i wiadomo, że to co było 3 miesiące temu już jest nieaktualne.
Kolejne zajęcia mam już w następną środę. Zrobiłam "papa", buzi nie posłałam, bo p.Kamili nie znam jeszcze tak dobrze jak np.pAsi, więc samo "papa" musiało wystarczyć.
Ale to jeszcze nie koniec. Pojechałam z Mamą na obiad. Troszkę "odpoczęłam" i na 16:30 pojechałam znowu do Ośrodka na grupowe zajęcia ogólnorozwojowe. Supcio! Dużo nas nie było. Oprócz mnie tylko Amelka, Ala, Franio, Adaś i nowa dziewczynka (też Amelka). Ale wiadomo nie liczy się ilość a jakość :) Troszkę byłam zmęczona i troszkę się wstydziłam, choć nie tak całkiem bardzo. Zajęcia były zielone, czyli wszystko na temat tego koloru. Zielone jak zielony ogórek. Była znowu zabawa w kiślu (wypaprałam się cała i Mamę przy okazji też), masowaliśmy rączki np.w grochu, ryżu, makaronie, kamyczkach itd. Wąchaliśmy i mogliśmy skosztować zielonego ogórka. I inne. Na koniec przytulasek od Mamusi i do domku. Zasnęłam już w aucie. I spałam tak do 18:45 potem szybkie kąpanie, mleczko i spać. A jeszcze Wam powiem, że w tym czasie byli u nas goście, a ja taka mało towarzyska. 
Notka też miała być wczoraj, tylko... spałam.

Dzisiaj rano bardzo wcześnie miałam jechać na ten wymaz z gardełka, ale jak Mama zobaczyła pogodę to stwierdziła, że śpimy dalej (taka była ulewa i duuuży wiatr). Potem zrobiło się troszkę lepiej i pojechałyśmy do prababci Cilki i pradziadka Bronka.

P.S. Dziś mam 15 miesięcy! Uhuhu to całkiem dużo.  
P.S. Jutro wizyta u audiologa. 

Buziaki Misiaki

piątek, 14 marca 2014

Odwiedziny + rehabilitacja + plany na kolejny tydzień


Dwa dni i kolejne nowości :)

Czwartek:
Razem z Mamą, ciocią Dosią i Natalką pojechałyśmy daleko (no może nie aż tak daleko) odwiedzić ciocię Sylwię.
Na miejscu Mama i Ciocie wypiły kawkę, ja i Natalka coś zjadłyśmy i pojechałyśmy na spacerek do wspaniałych ogrodów w których byłam już w zeszłe lato. Tym razem aż tak wspaniale nie było. Zapomniałyśmy, że pomimo ładnej pogody jest dopiero marzec i ogrody nie są zielono-kolorowe. W zasadzie to nie było takiego zachwytu jak ostatnio, bo nie było za bardzo co oglądać. Pomimo tego i tak było całkiem miło. Odpoczywałyśmy z Natalką w wózkach, a Ciocie i Mama na ławce (bo przecież słonko pięknie grzało).

Cieszę się...

... taaak bardzo :)

Dzień był wspaniały.
Zadzwoniła też do Mamy Pani z Zespołu Szkół Specjalnych (Nareszcie!!!  Mama się już martwiła, że nasze papiery gdzieś zaginęły) i umówiła się z Mamą (i mną) na spotkanie we wtorek. Pani i Mama będą mogły wszystko omówić i ustalić i umówić nas na różne zajęcia (Wczesne Wspomaganie Rozwoju). Supcio!
Opowiem Wam po spotkaniu co było, bo w zasadzie to teraz nic nie wiem.

Piątek:
Rano pojechałam z Mamę do Ośrodka na 9:55. Miałam dziś rehabilitację z p.Asią. Byłam troszkę zmęczona, ale humorek miałam wspaniały. Cały czas śmiałam się do p.Asi i do Mamy. Troszkę poskakałam na dużej niebieskiej piłce. Uczyłam się wstawać. Oczywiście pochwaliłam się (tzn. Mama się pochwaliła), że wstałam sama w łóżeczku na swoje własne nóżki. P.Asia powiedziała, że wszystko mi pięknie idzie. Zaczęłam też nowe ćwiczenie. "Chodziłam" dziś bokiem  wzdłuż ławeczki. Na początku kiedy p.Asia przestawiała moje nóżki nie wiedziałam, że mam przestawiać też rączki, które opierały się o ławeczkę. I tak moje nóżki już zrobiły kilka kroków, a rączki zostały na początku ławki :D Za kolejnym razem już zakumałam o co chodzi i pięknie przesuwałam rączki. Przeszłam tak kilka razy, oczywiście zawsze mi cwana Mama położyła Pieska-zabawkę do którego szłam.
Aaa i zapomniałabym powiedzieć o czymś ważnym. Na rehabilitacji kiedy się śmiałam p.Asia zauważyła coś białego w mojej buzi i powiedziała Mamie, że chyba mam kolejnego ząbka z tyłu. Obie próbowały mnie znowu rozbawić i zajrzeć mi do buzi, żeby zobaczyć czy na pewno ten ząb tam jest. Nie ma tak łatwo, nie pokazałam i tyle. Dopiero w domu Mama zobaczyła, że faktycznie z lewej strony u góry przebiła mi się 4! i jest już całkiem spora. Jak to Mama mogła przegapić. ;)
Dziś też Mama zapisała mnie do mojej dr K. (pediatra) na kontrole wagi itd., bo przecież szczepienia mam przełożone, a dawno nie widziałyśmy się z Panią Doktor.

Plan na najbliższy tydzień zapowiadają się tak:
- poniedziałek - SUPER WAŻNY DZIEŃ (napiszę Wam potem czemu)
- wtorek - rehabilitacja + spotkanie w Zespole Szkół Specjalnych + zajęcia grupowe  
   ogólnorozwojowe (supcio)
- środa - brak planów (możliwe, że rano pojadę zrobić ten wymaz z gardełka)
- czwartek - audiolog
- piątek - rehabilitacja
- sobota - brak planów
- niedziela - brak planów

Buziaki-ogromniaki

środa, 12 marca 2014

"Wiosna"


Już środa, a ostatnio było o sobocie. Jakoś znowu mam tyle, że nie umiem się zabrać za pisanie.

Poniedziałek:
Miałam jechać do endokrynologa, ale ... (no właśnie znowu ale) ...ale wcześniej zadzwonili, że Pani Doktor jest chora i przełożyli nam wizytę.
Czyli było wolne. Mama to wykorzystała i pojechała ze mną na spacerek. Pogoda ładna, więc chce się spacerować.

Odbieram z przystanku babcię Jolę

A kuku. Nie ma mnie.

Dzwoniła też p.Justyna (logopeda) i przełożyła nam godzinę wtorkowej wizyty.

Wtorek:
Na 12:50 pojechałam z Mamą do Ośrodka. Najpierw rehabilitacja z p.Asią. Jedno trudne ćwiczenie na którym troszkę się buntowałam i płakałam. Inne całkiem fajne, dalej uczę się wstawać. Wymyśliłam nawet nowe ćwiczenie (wstawanie przy dużej niebieskiej piłce).
Po rehabilitacji zajęcia z logopedą. Najpierw p.Justyna sprawdzała co potrawię. Bardzo pochwaliła. Bawiłam się grzechotką (nawet mogłam ją rzucać "bam" na podłogę, a potem musiałam szukać) i czytanie książeczki ze zwierzątkami. Coś podobnego co już Mama ze mną robiła w domu. Czyli mam dwa obrazki np. kaczka i kot, p.Justyna pokazuje mi kaczkę i mówi "kaczka - kwa kwa" to samo z kotem "kot - miauu" i potem "gdzie jest kot?" i muszę pokazać kotka. W domu mam robić to samo i Mama ma policzyć ile obrazków potrafię pokazać (żeby nie było tak łatwo każdy obrazek muszę odgadnąć 3 razy, żeby nie było, że to przypadek). Na następnych zajęciach mam się tym pochwalić. Potem p.Justyna pokazuje mi grzechotkę i książeczkę (te którymi się bawiłam) i mam wybrać czym chcę się bawić. Na czym skupię wzrok albo wyciągnę rączki, tym się bawimy. Przeważnie jest to książeczka. I tak ma się Mama ze mną bawić w domu. 
Na koniec miało być jeszcze jedno ćwiczenie, ale byłam już tak zmęczona, że nie bardzo mi się chciało, więc będzie następnym razem.
Na koniec miła wiadomość. Zamiast jednych zajęć w miesiącu, będę mieć 2 razy. Supcio! Choć Mama uważa, że to i tak bardzo mało.
Jeszcze Wam napiszę o wiadomości dnia. Mega ważnej. Całkiem sama, samiutka, samiusieńka wstałam na nóżki w moim łóżeczku. Mama znowu się tak cieszyła, że chyba wszyscy słyszeli. :) Jest radość!

Środa:
Musiałam wstać całkiem wcześnie, bo już na 8:30 miałam wizytę u pulmonologa (to ten doktor od płuc). W zasadzie miałam mieć kolejną wizytę dopiero za 2 miesiące, ale po tym zapaleniu płuc Mama chciała skonsultować się z Panią Doktor. Pani Doktor zbadała mnie i sprawdziła gardełko. Osłuchowo wszystko dobrze, ale gardełko zaczerwienione. Może to jeszcze po tych antybiotykach. Dostałam skierowanie na wymaz z gardła. Ooł. Dostałam też taki syropek wzmacniający odporność. I za miesiąc muszę pokazać się znowu.
Pogoda dziś była śliczna, więc trzeba było to znowu wykorzystać (tym bardziej, że doktora szybko załatwiłyśmy). Po drugim śniadanku, pojechałam z Mamą na Paprocany. Tam czekała już ciocia Dosia i Natalka. Pojechałyśmy na plac zabaw. Wow. To mój pierwszy raz. Mama posadziła mnie na huśtawce (też pierwszy raz). Bardzo mi się podobało. Lubię się huśtać na huśtawce.

Mamooo jest supcio!

Husiu husiu buju buju :)

Natalka i ja

Z Mamusią :)

Ostatnio tych pierwszych razów całkiem sporo. Dziś po przyjściu ze spacerku Mama posadziła mnie na nocnik iiiii pierwszy raz zrobiłam "coś większego" do nocnika. Oczywiście było wielkie brawo ;)

Ostatnia nocka była dość ciężka, dlatego uciekam już spać.

Buziaki Misiaki

sobota, 8 marca 2014

Dzień Kobiet + 2 dni wcześniej


Po pierwsze w dniu dzisiejszym... każdej Mamie, Babci, Córce, Żonie, Dziewczynie, Teściowej itd. wszystkiego najpiękniejszego z okazji Dnia Kobiet :)
Po drugie dziękujemy wszystkim Panom, którzy dziś złożyli nam życzonka :) - o tym już pisałyśmy z Mamą na mojej facebook'owej stronce.

A teraz troszkę się cofniemy... :p
Czwartek:
Rano pojechałam na pierwszą po chorobie, rehabilitację w Ośrodku. Tam wszyscy cieszyli się, że już jestem zdrowa. Mama bała się jak to będzie. Czy nie będę płakać i czy pamiętam to co było ostatnio. Mama była zaskoczona (nie wiem czemu) tym, że ładnie ćwiczę i nie płaczę. A p.Asia bardzo mnie chwaliła. Powiedziała, że chyba dobrze mi zrobiła ta przerwa skoro tak ładnie ćwiczę (ale wiadomo, że ja nie lubię takich przerw i że muszę ćwiczyć - chyba za bardzo się tam pochwaliłam). P.Asia powiedziała też, że nic, a nic nie zapomniałam z tego co ćwiczyłyśmy i że idzie mi coraz lepiej. Wstawałam prawie sama przy ławeczce (oczywiście miałam odpowiednią motywację w postaci zabawki - mrówki). Muszę się Wam pochwalić, że nawet SAMA, całkiem sama, bez podpierania i podtrzymywania stałam jakieś 2 sekundy na swoich własnych nóżkach (potem prawie poleciałam na pupę, ale p.Asia mnie złapała ;)). I tak całą rehabilitację uczyłam się wstawać. 
Po rehabilitacji pojechałam z Mamą i ciocią Sylwią do sklepu, a potem do kawiarni.

Duża dziewczynka w kawiarni

Piątek:
Byłam z Mamą i dziadkiem Włodkiem na zakupach w TESCO :p iiii pierwszy raz jeździłam sobie w sklepowym wózku. Na początku mi się bardzo podobało, śmiałam się głośno. Potem troszkę marudziłam, bo bardzo chciało mi się spać.

No to jedziemy :)


Sobota:
Dzień Kobiet i miła niespodzianka. Jadąc wózkiem z Mamą i babcią Jolą (tzn. ja jechałam, a Mama i Babcia szły pieszo) spotkałyśmy po drodze na mieście tyską drużynę football'u amerykańskiego (to Ci Panowie z szerokimi ramionami ;p). No i Panowie z okazji Dnia Kobiet wymyślili fajną akcję składania życzeń i rozdawania naklejek wszystkim Paniom (począwszy od tych całkiem małych do tych bardzo starszych ;)). Babcia i Mama też dostały, ja spałam i o mnie zapomnieli :( ale babcia Jola oddała mi potem swoją). Całkiem miła taka akcja, wywoływała uśmiechy na twarzach wszystkim Pań. 

naklejka "Jesteś Piękna!"

Dostałam też dziś 3 słoiczki owocków od mojego dziadka Włodka :** bo ja też jestem małą kobietką ;)

A teraz uciekam już spać.
Dobrej nocki :**

środa, 5 marca 2014

Zabawa i ćwiczenia w domu


Po chorobie czas na nadrabianie zaległości. Jak byłam chora Mama troszkę mi odpuściła, ale już wracamy do tego co być powinno. Dziś wolne od doktorów i rehabilitacji, za to ćwiczymy i bawimy się w domu.
Rano coś przyjemnego, Mamie się przypomniało o... bańkach mydlanych. Wcześniej jej się na jakiś czas o tym zapomniało i teraz znalazły się w szufladzie. Tzn. nie bańki, a płyn i "to takie coś" czym się te bańki robi ;) Mama położyła mi w łazience (żeby nie moczyć podłogi w pokoju) kocyk, posadziła mnie na nim, usiadła na przeciw mnie iiii mogłam podziwiać piękne bańki mydlane. Duże i małe, a wszystkie takie delikatne, że od razu pękały, kiedy próbowałam je złapać. Ja niestety sama jeszcze takich baniek robić nie umiem, ale kiedyś na pewno się nauczę i wtedy Mama będzie podziwiać.

A co to?

.....

Zobacz Mamo... bańki!

Złapię jakąś

Po bańkach pora na trochę nauki z mojej książeczki "Oczami maluszka" (swoją drogą to była moja pierwsza książeczka a ja dalej się z niej uczę). Skupiłyśmy się z Mamą szczególnie na dwóch obrazkach. Dalej uczę się: "To jest krowa. Krowa robi muuu. To jest świnia. Świnia robi chrum chrum. Gdzie jest krowa? (i wtedy ja muszę pokazać) Tak, to jest krowa. Krowa robi muuu."

Krowa robi muuu, świnia robi chrum chrum...

Po nauce z książeczki pora na wierszyki z pokazywaniem (przed lustrem). Mój ulubiony to:
"Rączki robią klap klap klap,
Nóżki robią tup tup tup.
Tutaj swoją główkę mam,
A na brzuszku sobie gram.
Buźka robi am am am,
Oczka patrzą tu i tam.
Tutaj swoje uszka mam,
A na nosku sobie gram."
Potem zabawa przed lustrem. Uczymy się części ciała. Na razie potrafię tylko pokazać czyjeś (np.Mamy, albo misia) oko i nos i czasem usta. A u siebie brzuszek. Robimy też z Mamą różne miny. Ostatnio uczymy się buziaków. Do tej pory potrafiłam tylko "poślij buzi" (wtedy całowałam swoją rączkę i wysyłałam buziaka). Teraz uczymy się normalnych buziaków. I tak sobie z Mamą cmokamy do lustra.
Po południu Mama przyniosła mi "do zabawy" ciecierzycę (te takie małe kuleczki podobne do grochu), masowałam sobie nimi rączki, mieszałam, mieszałam i rozrzucałam na matę.

Kuleczki

Masujemy rączki

Hmmm...

Potem Mama rozłożyła mi tunel. Teraz już nie sprawia mi to żadnego problemu. Przechodzę cały, tam i z powrotem.

Chodź piłeczko

Idę :)

A kuku...

Żółta piłęczka
Zabawa żółtą piłką.

A na koniec wrzucałam klocki to mojego garnuszka-klocuszka. Z tym jest trochę gorzej, bo na razie nie umiem dopasowywać kształtów i wrzucam klocki górą do garnuszka. 

Bum...

Jutro rano rehabilitacja. Jupi! Już nie mogę się doczekać :)

P.S. Mama mówi, że ostatnio bardzo kapryszę przy jedzeniu obiadków...

Nie będę jadła tej zupki

Nie ma mnie, nie widać mnie, to nie będę jadła ;p
Dobranoc :***

wtorek, 4 marca 2014

O kontrolnej wizycie u Doktora i o miłych odwiedzinach :)

Jupi Jupi! Zacznę od końca, czyli od dobrej wiadomości...
Byłam dziś u Pana Doktora i "jest o niebo lepiej" :) Mam jeszcze do końca tygodnia mieć inhalacje, ale na rehabilitację już mogę w czwartek iść. Supcio! Wyniki badań krwi też mam bardzo dobre.
A zanim poszłam dziś do lekarza, pojechałam z Mamą rano do prababci Cilki i pradziadka Bronka.

Co słychać za szybą...?

Przyjechała też ciocia Dosia i Natalka.

Taka mała reklama. Każda ma swoją paczuszkę (nie)do zabawy ;)

:)

Zobaczcie co ciekawego zwinęłam Prababci...

Upolowałam coś dużego

Do czego to w ogóle służy?

I ciekawe czy zmieści się pod stolikiem?

Teraz w końcu możemy nadrabiać zaległości towarzyskie. Choć kolejny tydzień zapowiada się być dość zajęty:
- poniedziałek - endokrynolog
- wtorek - logopeda + rehabilitacja
- środa - pulmonolog
- czwartek - brak planów
- piątek - rehabilitacja
No i oby pogoda była znowu tak śliczna jak np. w sobotę, bo brakuje nam spacerków.

Ahhh i zapomniałam o wczoraj... Wczoraj po południu byliśmy odwiedzić ciocię Sylwię i wujka Mateusza :)
Jak zawsze było bardzo miło. I "grałam" z wujkiem Mateuszem w piłkę :p

Ciocia rozłożyła mi kocyk, a ja i tak wolę bawić się na podłodze :)

Idę do Ciebie Mamusiu

Czeeeeść ;)

P.S. Mama mówi, że jestem coraz groźniejsza, bo... wczoraj przebił mi się kolejny ząbek. To już czwarty (prawa, górna 1).

Uciekam spać. Dobranoc.

Buziaki-ogromniaki