sobota, 1 marca 2014

Wizyta u Pana Doktora i spacer


Łohoho... jupi jupi... dziś byłam na pierwszym od dłuższego czasu spacerku :) Radość i jeszcze więcej radości!

Jest spacer...

...jest radość!

A teraz powiem Wam jak to wszystko było i jak jest z moim zdrówkiem. Wczoraj na 16:40 pojechałam z Mamą i dziadkiem Włodkiem do Pana doktora M. 
Jak przyjechaliśmy w Przychodni nie było nikogo (tzn. żadnych pacjentów), więc od razu z Mamusią weszłam do gabinetu. Pan Doktor chciał mnie zbadać, a ja jak za każdym razem (czyli już 4 raz) ledwo co Pan Doktor zbliżył się ze stetoskopem zaczęłam płakać. Nie żeby bolało... nie żebym nie lubiła Pana Doktora (bo przecież jest całkiem fajny)... Po prostu to taki mój mały bunt. Po zbadaniu okazuje się, że jest lepiej, ale jeszcze nie do końca supcio zdrowo. Na spacer jak jest ładna pogoda mogę iść, ale na rehabilitację czy zajęcia grupowe jeszcze nie. Lekarstwa dalej biorę i mam się pokazać znowu we wtorek do kontroli. Mam teraz obniżoną odporność. Czyli poniedziałkowa rehabilitacja i wtorkowe zajęcia grupowe ogólnorozwojowe odwołujemy (o nieee, to już drugie grupowe odwołane, a są przecież tylko co 2 tygodnie). Na moje nieszczęście jak już wyszłyśmy z gabinetu (a innych pacjentów dalej nie było) Pan Doktor wyszedł za nami i powiedział Mamie, że fajnie jakbym jeszcze poszła na badanie krwi i przyniosła na wtorek wyniki. Nie dość, że mam odwołane moje zajęcia, to zamiast tego muszę iść w poniedziałek na pobieranie krwi (przy okazji zrobimy badania dla endokrynologa). Ogólnie wiadomo, że to wszystko dla mojego zdrowia. 
Uciekam spać.

Buziaki-ogromniaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz