niedziela, 28 lipca 2013

O ostatniej rehabilitacji, o odwiedzinach, o urodzinach i wiele innych

Piątek:
Ostatnia rehabilitacja z p.Kasią i ostatnia na jakiś czas. Niestety Ośrodek też ma wolne i będą dzwonić do nas dopiero w połowie lub pod koniec sierpnia. A szkoda. Bo ja bardzo lubię (choć czasem troszkę marudzę) tam chodzić. Innych rehabilitacji, logopedy itd. niestety narazie nie mam. Po wakacjach (bo w wakacje wszyscy "wakacjują") Mama chce coś więcej załatwić w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej (wczesne wspomaganie rozwoju). A powiem Wam jeszcze czemu w wakacje jest tak mało wszystkiego. Po pierwsze każdy musi troszkę odpocząć, a po drugie wakacje to czas turnusów rehabilitacyjnych (takich wyjazdowych). My w tym roku niestety nie jedziemy, bo to bardzo drogie. Bardzo bym chciała jechać za rok, ale to nie zależy tylko ode mnie. Jak już będę mieć założone subkonto, to poproszę Was o 1% podatku i może choć troszkę pomożecie mi w wyjeździe na taki turnus. A jak nie za rok to za dwa.
A jeśli chodzi jeszcze o wakacje to doktorów też narazie nie mam. Jednym słowem - wolne. W połowie sierpnia znowu się zacznie.
Żebym tak wszystkiego nie zapomniała, Mama musi ćwiczyć ze mną w domku. Bo powiem Wam w tajemnicy, że bardzo chciałabym już siedzieć.
P.Kasia na ostatniej rehabilitacji robiła ze mną ćwiczenia przygotowujące do siadu i do czworakowania. Wow wow.. Mama ma takie marzenie, że jak pójdziemy na następną rehabilitację to ja już będę siedzieć. Zobaczymy ;)
A tak z innej beczki moja kuzynka Eya (młodsza ode mnie) już siedzi (widziałam na zdjęciu).

Sobota:
Rano pojechaliśmy do prababci Cilki i pradziadka Bronka na kawkę. Przyjechała też rodzinka z Wielkopolski (Brat Pradziadka z rodziną). Ja widziałam ich  po raz pierwszy, bo mam dopiero 7 miesięcy, a oni za często na Śląsk nie przyjeżdżają. W każdym razie było bardzo fajnie. Dostałam nawet prezent -w ielkiego pluszowego Pieska. Jeszcze nie ma imienia, bo ciocia Sylwia musi wymyślić.
Po południu poszliśmy spacerkiem na imprezkę urodzinową wujka Artura.


Jest radość!

Haaaa... :D
"Mamo ja Cię powachluję"

Mała dama.

Wracając do domu (późno dość jak dla mnie), było nadal tak cieplutko, Mama opuściła budkę w wózku (już naprawiony) i podziwiałam tyle pięknych rzeczy.. niebo, gwiazdki, ptaszki, świecące latarnie, drzewa... widziałam wszystko. Pięknie jest! (Zatrzymaj się na chwilę i zobacz to też!)
A wiecie co stało się wieczorem? Sama samiuteńka (po raz pierwszy) bez wózka, bez noszenia, bez usypiania... zasnęłam! Mama się bardzo, bardzo ucieszyła.

P.S. Wczoraj też urodzinki miał mój chrzestny wujek Mateusz. Musimy ich kiedyś odwiedzić (nie mieszkają w Tychach więc troszkę mamy daleko).

P.S. Jak znosicie takie upały. Ja z moimi półafrykańskimi korzeniami jakoś daję radę. Nawet nie jestem już taka blada (a wcale na słoneczku nie siedzę).

P.S. Wczoraj też pierwszy raz jadłam winogronko w moim gryzaku z siateczką  ;)

Buziaki-ogromniaki

sobota, 27 lipca 2013

Sto lat sto lat !!!!

Dziś ważny dzień... urodzinki mojego supcio chrzestnego - najfajniejszego Wujka !!!! Sto lat sto lat dla Ciebie Wujku!!! Kocham Cię ;) I buziaczków tysiące :p
Od Mamy i Taty też życzenia dla Ciebie :)

P.S. Dobrej nocki Wszystkim :*

środa, 24 lipca 2013

O supcio spotkaniu zespołowych Przyjaciół ;)

Dzisiaj razem z Mamą pojechałam (moją bryką) na małe spotkanie Zespołowych Przyjaciół. Oprócz mnie i Mamy była jeszcze ciocia Ania z Dominiką (zD) i Weroniką oraz gospodarze: ciocia Gosia z Alusią (zD) i Jasiem.
Byłam tam najmłodsza i jeszcze nie bardzo mogłam broić z dzieciaczkami (to się zmieni za jakiś czas). Ale powiem Wam, że było naprawdę supcio. Takie spotkania nie zdarzają się często, a to dlatego, że ciężko zebrać wszystkich razem (a to rehabilitacje, albo doktory, ktoś chory, albo wyjazd). Naprawdę naprawdę nie jest to takie proste. Mam nadzieję, że spotkamy się znowu (szybciej). Dziękujemy Wam za spotkanko :***

Od lewej: Mama i ja, ciocia Ania i Dominika, ciocia Gosia, Alusia i Jaś

Od lewej: Mama i ja, ciocia Ania, Dominika i Weronika, ciocia Gosia, Alusia i Jaś
Buziaki-Misiaki


sobota, 20 lipca 2013

podróżnicza sobota


Jestem małą podróżniczką. Może nie podróżuję daleko, może moje wyprawy dla niektórych nie są intrygujące i zadziwiające, ale dla mnie każda mniejsza czy większa "podróż" to odkrywanie wielkiego i pięknego świata.
Dzisiaj odwiedziłam 3 miejsca. Rano pojechaliśmy jak zawsze do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Zjadłam tam drugie śniadanko i pojechaliśmy do Katowic do wielkiego sklepu - IKEA. Dużo fajnych rzeczy sobie pooglądałam, a potem troszkę mi się przysnęło (Mama tak długo oglądała).


w IKEA

Poznałam też nowego wujka Grzesia. Też jest supcio. Jak cała moja rodzinka i przyjaciele. Ogólnie to ja znam tylko supcio ludzi (małych i dużych) ;)
A co było po południu? Spędziłam sobotę tam gdzie tydzień temu... Pojechałam z Mamusią, babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem do cioci Sylwusii i wujka Mateusza. Najpierw wypiliśmy kawkę razem z ciocią Sylwią (oczywiście tylko dorośli pili kawkę), a potem poszliśmy odwiedzić wujka Mateusza w pracy (bo niestety Wujek musiał pracować). Troszkę posiedzieliśmy i poszliśmy na spacer po okolicy.


w pracy u Wujka

Teraz jestem troszkę padnięta i uciekam spać.

Dobrej nocki Kochani :*

piątek, 19 lipca 2013

Odwiedziny, spacery, rehabilitacja


Wtorek:
Po pierwsze chcę podziękować cioci Soni za supcio różowe skarpetki z Minnie. Dziękuję bardzo za "niespodzewaną niespodziankę" :*


Moje supcio skarpetki ;)

Po drugie.. pamiętacie jak wspominałam o gryzaku z siateczką, który zaleciła mi p.Justyna (logopeda). To właśnie taki dała mi Mama, a w nim ugotowane na parze jabłuszko. Najpierw nie wiedziałam o co chodzi, potem załapałam i kosztowałam jabłuszko. Troszę krzywiłam przy tym buźkę, ale potem mi nawet smakowało.


Gryzak z jabłuszkiem ;)

Po trzecie.. Rano byłam z Mamą u cioci Pauli i wujka Rafała na parapetówce. Ciocia Paula i wujek Rafał mieszkają teraz blisko nas, chyba będą częstsze spotkania ;)


Parapetówkowo ;)

Pora coś zjeść

Zamyślona


Po czwarte... Po południu przyszła ciocia Sylwusia. Ojjj jak ja za nią tęsknię <3
Po piąte... musiał też być spacerek... Paprocany.

Środa:
Spacerowo. Odwiedziłam z Mamą ciocię Sylwusię w pracy.

Czwartek:
Rano poszłam z Mamą na kawkę do cioci Marylki i wujka Jurka. Przyjechał też wujek Dominik i dziadek Włodek. Kto ma wolne ten "wakacjuje". Po południu na spacerek z Mamą i ciocią Marylką.

Piątek:
Rano znowu spotkałyśmy się z ciocią Marylką. Mama poszła do urzędu, a ciocia Marylka troszkę mnie pilnowała. Mama oczywiście nic nie załatwiła (taka biurokracja). W poniedziałek jedziemy znowu.
Potem pojechałyśmy wszystkie do parku na ławeczkę niedaleko Ośrodka ;) I kogo spotkałyśmy? Alusia ze swoją mamą (ciocią Gosią) jechały do logopedy. Ja i Mamusia pojechałyśmy do Ośrodka na 13:00, bo o tej godz. miałam rehabilitację z p.Kasią (takie wakacyjne zastępstwo). Ćwiczyłam na niebieskiej piłce, na szarym wałku i na kolankach. Na dużej piłce to nawet siedziałam (oczywiście p.Kasia musiała mnie trzymać).
Po rehabilitacji pojechałam ( w wózku) do babci Joli i dziadka Włodka.

A wiecie co dziś jest. Dziś skończyłam 7 miesięcy. Sto lat dla mnie. ;) Taka jestem już duża.

Buziaki-Misiaki

poniedziałek, 15 lipca 2013

O wizycie u endokrynologa i o planach na jutro.


Nowy tydzień zaczęłam wizytą u endokrynologa. Przychodzimy do poczekalni, a tam tyle dzieci i aż (!!!!) 4 zespoły ;) Dwie starsze (6 i 7 lat) ode mnie dziewczynki od razu do mnie podeszły. Uśmiechały się i chciały mnie głaskać. Chłopczyk, który przyszedł po nas (ze swoją Mamą) grzecznie siedział. Był starszy ode mnie i od dziewczynek też. Było też kilka dzieci tzw. zdrowych (bez zespołu). Dzieciom z zD często towarzyszą choroby tarczycy, dlatego właśnie w poczekalni było tylu zespołowych przyjaciół. Kiedy nadeszła moja kolej, Mama weszła ze mną do gabinetu.
P.dr W. zbadała mnie, zmierzyła ciśnienie, zważyła i zmierzyła. Jestem w sam raz (czyli ważę i mierzę odpowiednio). P.dr W. zobaczyła też moje wyniki badań krwi. Mieszczę się w normie, ale jestem przy granicy, dlatego mam zwiększoną dawkę Euthyrox'u. Za 6 tygodni mam pokazać się znowu. Byłam bardzo dzielna, dlatego znowu dostałam 2 naklejki "dzielny pacjent" ;)

Plany na jutro: idziemy odwiedzić ciocię Paulę i wujka Rafała (którego jeszcze nie poznałam). To moja pierwsza parapetówka ;)



Moja nagroda "Dzielny Pacjent"

niedziela, 14 lipca 2013

piłkarska sobota


Piłkarzem może nie jestem, ale od małego (już prawie 7 miesięcy) jestem kibicką. Pierwszy w piłkę grał (i dalej gra) dziadek Włodek. Kibicuję też bardzo mojej supcio cioci Sylwusii. Kolejny w kolejce do kibicowania jest mój supcio wujek Mateusz. I teraz słuchajcie dalej co w związku z tym kibicowaniem. Wujek Mateusz jest też trenerem dzieciaczków. Wczoraj odbył się turniej młodych piłkarzy. Razem z Mamą, babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem pojechaliśmy do Goczałkowic. Tam czekała już na nas ciocia Sylwia. Poznałam też (w końcu) rodzinkę wujka Mateusza. I też są supcio!
Oglądaliśmy i kibicowaliśmy drużynie Wujka. Ale to nie wszystko. Mój supcio wujek Mateusz załatwił mi zdjęcie z ... (uwaga uwaga..!!!!) p.Łukaszem Piszczkiem !!! Tak tak, bo pan Łukasz był właśnie na tym turnieju gościem specjalnym i na koniec wręczał puchar dla wygranej drużyny ;)
Całkiem miło spędziłam tą piłkarską sobotę. Może kiedyś też będę grać w piłkę nożną.


z p.Łukaszem


"Momooo dlaczego już idziemy? Chcę jeszcze jedno zdjęcie z panem Łukaszem!!!!"

"Ale ja bardzoooo chcęęęęę..."

"Ale obiecujesz, że jeszcze kiedyś go spotkamy?" :D


Buziaki-ogromniaki

P.S. Dziś maleńka Natalka kończy 2 miesiące. Sto lat sto lat malutka!!!! :**** Kocham Cię!!!

piątek, 12 lipca 2013

jest internet, jest notka


Obiecanki cacanki... miałam częściej pisać i co.... i wykrakałam sobie wyłączenie internetu. Ahhh... szybko szybko i już możecie czytać o ostatnim tygodniu...

Wtorek:
Wstaliśmy wcześnie (ale nie bardzo wcześnie) i razem z babcią Jolą, dziadkiem Włodkiem, ciocią Marylką, wujkiem Jurkiem i wujkiem Dominikiem pojechaliśmy na wycieczkę do Wisły. Ojj to już kolejna moja wycieczka w duże małe góry. Była przepiękna pogoda i było naprawdę supcio. 


Z Mamusią fajnie jest.

Spacerowaliśmy po deptaku i Mama kupiła mi małą owieczkę (maskotkę) taką milusią na pamiątkę. Kiedy wszyscy pili kawkę (i inne) w knajpce ja jadłam mój deserek. Poszliśmy też nad rzekę, w której pływały maleńkie rybki i było dużo kamyczków.


Woda

"Mamooo opowiem Ci coś..."

Smileeee

A na koniec na obiadek (ja piłam swojej mleczko). Potem wróciliśmy do domku. Wycieczka mi się bardzo bardzo podobała. Już się nie mogę doczekać następnej. Juhuu lubię lato i wycieczki.


Powrót do domku.

Ahhh wakacje...

Środa:
Mama obudziła mnie bardzo wcześnie i razem z Mamą i ciocią Marylką "poszłam" (jechałam moją bryką) do przychodni na pobieranie krwi (niedługo wizyta u endokrynologa więc trzeba było zrobić badania). Pani nie umiała znaleźć żyły i krewka odrazu nie chciała lecieć. Ale byłam bardzo dzielna i nic a nic nie płakałam. Powiem więcej.. nawet się uśmiechałam ;)
Na godz. 10:00 pojechałam z Mamą do Ośrodka na rehabilitację. To była ostatnia rehabilitacja z moją p.Joasią. P.Joasia będzie miała wolne (a my zastępstwo z p.Kasią). A potem Ośrodek będzie miał wolne i będziemy czekać na telefon dopiero w drugiej połowie sierpnia. Ohh :( Teraz mam tylko raz w tygodniu rehabilitację, bo są wakacje. Mama musi ze mną więcej ćwiczyć w domku. Dziś na rehabilitacji ćwiczyłam dużo moje rączki (musiałam się pięknie podpierać i utrzymać). Ćwiczyłam też jak zawsze na kolankach i na niebieskiej dużej piłce. Humor miałam bardzo dobry (pomimo godziny na drzemkę) i cały czas śmiałam się do p.Joasi. Taką zrobiłam niespodziankę.
Po południu spacerek z Mamą i ciocią Marylką (a nawet 2 spacerki). Poszłyśmy też odwiedzić ciocię Sylwię w jej pracy. Ciocia Sylwia dostała buziaka i pojechałyśmy dalej.

Czwartek:
Nie było rehabilitacji, ani doktorów. Rano przyszła do nas ciocia Dosia i mała Natalka. Poleżakowałam sobie z Natalką na mojej zielonej macie. Chyba się jej podobało ;) Pokazała mi nawet swoją Biedronkę/Pszczółkę (taki mix chyba, bo nikt nie wie co to jest). Zapomniałam tylko zapytać jak się nazywa. Po jakimś czasie przyjechał wujek Marcin i zabrał ciocię Dosię i Natelkę do domku (ich domku).


"Natalko mogę pożyczyć Twoją Biedronkę/Pszczółkę?"

Na mojej zielone macie ;)

Po południu poszłam z Mamusią i ciocią Marylką na spacerek. Ciocia Marylka ma wolne dlatego ma tak dużo czasu dla nas. I my się bardzo z tego powodu cieszymy.

Piątek:
Na godz.13:00 (przełożone z 12:00) poszłam z Mamą do Ośrodka (PWI) na wizytę u logopedy - p.Justyny. Dawno się z p.Justyną nie widziałam (jak będę większa to pewnie będzie to częściej). Mama odrobiła zadanie domowe i nagrała filmik jak jem łyżeczą. Niestety zrobiłyśmy kilka błędów. Po 1 - "siedziałam" zbyt płasko, po 2 - Mama karmiła mnie zbyt szybko, po 3 - za słabo naciskała na tylnią część języka (przez to nie zgarniałam wszystkiego z łyżeczki) i po 4 - Mama trzymała miseczkę w ręce (czym sobie utrudniała) zamiast położyć ją na stole. Ojjj Mamooo chyba musimy poćwiczyć to karmienie. Ale powiem Wam, że to wcale, a wcale nie wszystko na co patrzyła p.Justyna. Większość rzeczy Mama zrobiła dobrze (a wiele innych mam podobno robi źle). 
Kolejne zadanie domowe: nagrać 2 filmiki (jeden jak jem na kolanach u Mamy, a drugi jak jestem karmiona siedząc w foteliku. P.Justyna chwaliła mnie też, że pięknie trzymam język w buzi i nie wystawiam go tak bardzo na zewnątrz. Może jak będę większa będę to (w miarę) kontrolować, bo wiadomo takie wypadanie języka "wpisane" jest w moją wadę genetyczną.
Następna wizyta dopiero we wrześniu.

Co będzie w weekend...? Jeszcze nie wiem...
Plany na kolejny tydzień...? 
- poniedziałek - endokrynolog
- wtorek, środa, czwartek - brak planów
- piątek - rehabilitacja
- sobota, niedziela - brak planów
Ahh te wakacje... niby fajnie fajnie, bo dużo czasu, ale jednak jakoś smutno, bo mało rehabilitacji itd. 
Uciekam przemyśleć plany na weekend ;)

Buziaki - Misiaki

poniedziałek, 8 lipca 2013

O wizycie u neurologa + plany c.d. + wykształcone cioteczki :D


Z samego rana Mama obudziła mnie, dała Euthyrox i usnęłam jeszcze na 30min. Potem dostałam mleczko, Mama się wyszykowała i pojechaliśmy do p.dr S-K. (neurolog). Myślałam, że będę pierwsza (miałam na 8:00), a tu przed 8 już ktoś siedział w gabinecie. Mama z małym chłopczykiem wyszli przed 8 i potem my. Pani Doktor pooglądała mnie z każdej strony. Sprawdziła co potrafię. I znowu powiedziała, że wszystko jest ok, że się pięknie rozwijam:
- budowa ciała coraz bardziej proporcjonalna (rączki i nóżki są dłuższe),
- stabilizacja barków i bioder, podpór na zgiętych przedramionach,
- przetaczanie i podpór,
- kontakt dobry,
- gaworzenie,
- chwyt oburęczny,
- rozwój prawidłowy dla wieku i budowy,
Czyli wszystko supcio. Mama i Tata się cieszą.


W oczekiwaniu na wizytę u neurologa.

Odrazu po wizycie dziadek Włodek zawiózł nas do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam dorośli wypili kawkę. Przy okazji odebrałam moją ulubioną książeczkę ze zwierzątkami, którą ostatnio zgubiłam i się okazało, że wpadła za pradziadkowe łóżko. Ufff... nareszcie mogę czytać.

Tak ogólnie jestem dziś bardzo rozmowna. Pogadałam sobie nawet z babcią Jolą przez telefon (chciałam Wam wrzucić filmik, ale coś się popsuło i już kolejna notka do której nie da się dodać :( ).

P.S. Weekend też spędziłam miło. Spacerki i wizyta u Pradziadków.

Spacerowo.

P.S. Jutro chyba wycieczka (napiszę Wam potem jak było). Na czwartek już chyba też mamy plany (przyjdzie ciocia Dosia i malutka Natalka). No i kiedyś jeszcze chciała umówić się z nami ciocia Madzia.

P.S. I powiem Wam jeszcze, że moje 3 ciocie pozdawały ostatnio swoje ważne końcowe egzaminy. I tak: do cioci Madzi i cioci Pauli "musimy" teraz mówić "Pani Magister", a ciocia Natalia ma już licencjata ;) Gratulujemy Cioteczki :*:*:*

Buziaki- Misiaki

sobota, 6 lipca 2013

"planujemy plany"

Obiecałam, że się postaram nadrobić zaległości i pisać dla Was częściej, więc się teraz staram ;)
Krótka notka o planach na weekend i na przyszły tydzień.
W sumie to na weekend jakiś supcio nowych planów nie mamy, co nie znaczy, że będzie nudno. Wiem tylko tyle, że jutro po południu jadę do prababci Cilki i pradziadka Bronka (jak zwykle), ale ja te spotkania bardzo lubię. Mam supcio fajowską rodzinkę, więc lubię się z nimi spotykać. No i oczywiście kocham Ich Wszystkich bardzo bardzo.
Dziś planów jako takich jeszcze nie mam, ale pewnie mi coś zaraz wymyślą. A jutro rano to pewnie do kościółka jak na katoliczkę przystało ;) No i spacerki i ćwiczonka i masażyki (ale o tym to chyba pisać nie muszę bo to oczywiste).

A plany na następny tydzień mam narazie takie:
- poniedziałek - neurolog
- wtorek - możliwe, że wycieczka, ale jeszcze nie wiadomo na 100% (a jak nie we wtorek to w czwartek)
- środa - pobieranie krwi + rehabilitacja
- czwartek - brak planów
- piątek - logopeda
- sobota - brak planów
- niedziela - brak planów

Do tego muszę jeszcze zorganizować jakieś spotkania z Przyjaciółmi :) Hmm hmm kto się skusi ? (tylko nie wszyscy na raz, bo potem trzeba odmawiać) ;)

Miłego dzionka :*** muah muah muuaaaahhh

piątek, 5 lipca 2013

alergolog + szczepienie + rehabilitacja x2 + spotkania = małe opóźnienie


Wiem, wiem długo nie pisałam. Postaram się poprawić żebyście nie musieli czekać.
Taki szybki skrót tego tygodnia:

Poniedziałek:
Rano na 9:10 dziadek Włodek zawiózł mnie i Mamusię do alergologa. Byliśmy troszkę przed czasem, a że nie było przed nami nikogo, a Pani Doktor już była, więc załatwiliśmy wizytę wcześniej. P.Doktor osłuchała mnie i powiedziała, że wszystko jest dobrze. Dalej niestety muszę brać wziewy.

Wtorek:
Dzień straszny, bo... byłam na szczepieniu. Wszystko troszkę się przeciągnęło, bo bardzo dużo małych dzieciaczków przyszło razem ze swoimi mamami. Najpierw Pani Pielęgniarka zważyła mnie i się okazało, że ważę już 7kg. Dużo. Potem czekałam na wizytę u mojej p.dr K. Jak już weszłyśmy do gabinetu to p.doktor K. zbadała mnie czy jestem zdrowa i czy mogę mieć to szczepienie. Okazało się, że mogę. Ehh.. Myślałam, że może uda się bez kłucia. Mama zapytała o żelazo (czy dalej mam brać) i o basen. P.dr K. dała mi skierowanie na badanie krwi (odnośnie tego żelaza) i badanie moczu (jeśli chodzi o basen).
Potem przeszłyśmy do innego pokoju i tam Pani Pielęgniarka wbiła mi 2 szczepionki (w jedną nóżkę i w drugą). Bolało bardzo. Próbowałam ostrzec inne dzieci (może by zdążyły uciec) i bardzo płakałam. Na kolejne szczepienie za 6 tygodni.

Środa:
Rano pojechałam (w wózku) do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam Mamusia dała mi i deserek i obiadek, bo tak długo siedziałyśmy. Dziś też pierwszy raz dostałam pół żółtka (tego z jajka). W sumie nie bardzo poczułam smak, bo Mama dołożyła to do obiadku.
Na 15:55 miałam rehabilitację z p.Joasią. Taka późna godzina plus upał nie są dobre do ćwiczeń. Nic mi się nie chciało i wcale ładnie nie ćwiczyłam. Byłam śpiąca i było mi strasznie ciepło. Ani na kolankach, ani na piłce nie umiałam się skupić i ćwiczyć. Nawet duże lustro nie pomagało. P.Joasia próbowała mnie zachęcić i czasem się nawet do niej uśmiechnęłam i patrzyłam błagalnym wzrokiem (myślałam, że może da ma dziś poodpoczywać). Na koniec tak się strasznie rozpłakałam, bo przecież jak mnie nie słuchają to muszę troszkę pokrzyczeć. Mamusia nie umiała mnie uspokoić. Na (nie)szczęście skończyłyśmy troszkę wcześniej. I szybko zasnęłam w wózku w drodze powrotnej. Ja bardzo lubię rehabilitację i moją p.Joasię i Ośrodek i wszystkich, których tam spotykam. Cieszę się zawsze kiedy tam idziemy razem z Mamą. Czasem tylko są takie dni jak ten, że jestem bardzo zmęczona.
P.S. Mama chwaliła mnie przed p.Joasią, że ładnie biję brawo, a ja nie chciałam pokazać :D
Po godz.18 przyjechała po nas ciocia Sylwia i pojechaliśmy do ciocia Dosi, wujka Marcina i malutkiej Natalki. Miło spędziliśmy popołudnie i wróciliśmy do domku. Dziękujemy za zaproszonko :*

Czwartek:
Nie było rehabilitacji, ani wizyt lekarskich. Po południu byłam na spacerku z Mamą, babcią Jolą i ciocią Marylką. Poszłyśmy (ja jechałam) na plac Baczyńskiego. Potem odprowadziłyśmy babcię Jolę na przystanek, a ciocia Marylka odprowadziła nas do domku (bo mieszka blisko nas).


Letnia dama.

Na placu Baczyńskiego.

Kolega Gołąbek.

A wiecie jaką niespodziankę Mamie zrobiłam? Bawiłam się z Mamą na mojej zielonej macie. Mama wyszła z pokoju na chwilkę (ja leżałam w tym momencie na brzuszku). Mama wróciła i co zobaczyła? Mnie leżącą na pleckach. Tak tak pierwszy raz obróciłam się z brzuszka na plecki. Z plecków na brzuszek śmigam już od dawna. Ale tak to pierwszy raz. Mama nie wie jak, czy to przypadek czy się nauczyłam. Prosiła mnie potem ładnie, zachęcała zabawkami, a ja nie chciałam jej pokazać jak to zrobiłam. No nie wszystko na raz Mamusiu ;) Kiedyś Ci pokażę.


Czytam sobie.

Odpoczywam przed spanien..

Jest późno , a ja nie śpię.

"Gdzie Mama?"


"Co to? Niebieski jeżyk"

"Ciekawe czy dobry?"

"Bleee kłujeee"

Piątek:
Na 13:00 byłam na rehabilitacji. Dużo nowych ćwiczeń. Trochę na kolankach przed lustrem (na siedząco!!!), trochę na szarym wałku. Pokazałam też p.Joasi jak pięknie biję brawo. P.Joasia powiedziała Mamie, że super, bo bardzo szybko nabyłam tę umiejętność (małe które dzieci w tym wieku tak pięknie biją brawo i dopasowują słowo "brawo" do czynności). Żeby udowodnić, że robię to częściej Mama nagrała w domu filmik i pokazałyśmy go na rehabilitacji. To taki dowód, że Mama nie zmyśla.

To tyle z szybkiego skrótu tygodnia.
Buziaki-ogromniaki