niedziela, 28 lipca 2013

O ostatniej rehabilitacji, o odwiedzinach, o urodzinach i wiele innych

Piątek:
Ostatnia rehabilitacja z p.Kasią i ostatnia na jakiś czas. Niestety Ośrodek też ma wolne i będą dzwonić do nas dopiero w połowie lub pod koniec sierpnia. A szkoda. Bo ja bardzo lubię (choć czasem troszkę marudzę) tam chodzić. Innych rehabilitacji, logopedy itd. niestety narazie nie mam. Po wakacjach (bo w wakacje wszyscy "wakacjują") Mama chce coś więcej załatwić w Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej (wczesne wspomaganie rozwoju). A powiem Wam jeszcze czemu w wakacje jest tak mało wszystkiego. Po pierwsze każdy musi troszkę odpocząć, a po drugie wakacje to czas turnusów rehabilitacyjnych (takich wyjazdowych). My w tym roku niestety nie jedziemy, bo to bardzo drogie. Bardzo bym chciała jechać za rok, ale to nie zależy tylko ode mnie. Jak już będę mieć założone subkonto, to poproszę Was o 1% podatku i może choć troszkę pomożecie mi w wyjeździe na taki turnus. A jak nie za rok to za dwa.
A jeśli chodzi jeszcze o wakacje to doktorów też narazie nie mam. Jednym słowem - wolne. W połowie sierpnia znowu się zacznie.
Żebym tak wszystkiego nie zapomniała, Mama musi ćwiczyć ze mną w domku. Bo powiem Wam w tajemnicy, że bardzo chciałabym już siedzieć.
P.Kasia na ostatniej rehabilitacji robiła ze mną ćwiczenia przygotowujące do siadu i do czworakowania. Wow wow.. Mama ma takie marzenie, że jak pójdziemy na następną rehabilitację to ja już będę siedzieć. Zobaczymy ;)
A tak z innej beczki moja kuzynka Eya (młodsza ode mnie) już siedzi (widziałam na zdjęciu).

Sobota:
Rano pojechaliśmy do prababci Cilki i pradziadka Bronka na kawkę. Przyjechała też rodzinka z Wielkopolski (Brat Pradziadka z rodziną). Ja widziałam ich  po raz pierwszy, bo mam dopiero 7 miesięcy, a oni za często na Śląsk nie przyjeżdżają. W każdym razie było bardzo fajnie. Dostałam nawet prezent -w ielkiego pluszowego Pieska. Jeszcze nie ma imienia, bo ciocia Sylwia musi wymyślić.
Po południu poszliśmy spacerkiem na imprezkę urodzinową wujka Artura.


Jest radość!

Haaaa... :D
"Mamo ja Cię powachluję"

Mała dama.

Wracając do domu (późno dość jak dla mnie), było nadal tak cieplutko, Mama opuściła budkę w wózku (już naprawiony) i podziwiałam tyle pięknych rzeczy.. niebo, gwiazdki, ptaszki, świecące latarnie, drzewa... widziałam wszystko. Pięknie jest! (Zatrzymaj się na chwilę i zobacz to też!)
A wiecie co stało się wieczorem? Sama samiuteńka (po raz pierwszy) bez wózka, bez noszenia, bez usypiania... zasnęłam! Mama się bardzo, bardzo ucieszyła.

P.S. Wczoraj też urodzinki miał mój chrzestny wujek Mateusz. Musimy ich kiedyś odwiedzić (nie mieszkają w Tychach więc troszkę mamy daleko).

P.S. Jak znosicie takie upały. Ja z moimi półafrykańskimi korzeniami jakoś daję radę. Nawet nie jestem już taka blada (a wcale na słoneczku nie siedzę).

P.S. Wczoraj też pierwszy raz jadłam winogronko w moim gryzaku z siateczką  ;)

Buziaki-ogromniaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz