piątek, 12 lipca 2013

jest internet, jest notka


Obiecanki cacanki... miałam częściej pisać i co.... i wykrakałam sobie wyłączenie internetu. Ahhh... szybko szybko i już możecie czytać o ostatnim tygodniu...

Wtorek:
Wstaliśmy wcześnie (ale nie bardzo wcześnie) i razem z babcią Jolą, dziadkiem Włodkiem, ciocią Marylką, wujkiem Jurkiem i wujkiem Dominikiem pojechaliśmy na wycieczkę do Wisły. Ojj to już kolejna moja wycieczka w duże małe góry. Była przepiękna pogoda i było naprawdę supcio. 


Z Mamusią fajnie jest.

Spacerowaliśmy po deptaku i Mama kupiła mi małą owieczkę (maskotkę) taką milusią na pamiątkę. Kiedy wszyscy pili kawkę (i inne) w knajpce ja jadłam mój deserek. Poszliśmy też nad rzekę, w której pływały maleńkie rybki i było dużo kamyczków.


Woda

"Mamooo opowiem Ci coś..."

Smileeee

A na koniec na obiadek (ja piłam swojej mleczko). Potem wróciliśmy do domku. Wycieczka mi się bardzo bardzo podobała. Już się nie mogę doczekać następnej. Juhuu lubię lato i wycieczki.


Powrót do domku.

Ahhh wakacje...

Środa:
Mama obudziła mnie bardzo wcześnie i razem z Mamą i ciocią Marylką "poszłam" (jechałam moją bryką) do przychodni na pobieranie krwi (niedługo wizyta u endokrynologa więc trzeba było zrobić badania). Pani nie umiała znaleźć żyły i krewka odrazu nie chciała lecieć. Ale byłam bardzo dzielna i nic a nic nie płakałam. Powiem więcej.. nawet się uśmiechałam ;)
Na godz. 10:00 pojechałam z Mamą do Ośrodka na rehabilitację. To była ostatnia rehabilitacja z moją p.Joasią. P.Joasia będzie miała wolne (a my zastępstwo z p.Kasią). A potem Ośrodek będzie miał wolne i będziemy czekać na telefon dopiero w drugiej połowie sierpnia. Ohh :( Teraz mam tylko raz w tygodniu rehabilitację, bo są wakacje. Mama musi ze mną więcej ćwiczyć w domku. Dziś na rehabilitacji ćwiczyłam dużo moje rączki (musiałam się pięknie podpierać i utrzymać). Ćwiczyłam też jak zawsze na kolankach i na niebieskiej dużej piłce. Humor miałam bardzo dobry (pomimo godziny na drzemkę) i cały czas śmiałam się do p.Joasi. Taką zrobiłam niespodziankę.
Po południu spacerek z Mamą i ciocią Marylką (a nawet 2 spacerki). Poszłyśmy też odwiedzić ciocię Sylwię w jej pracy. Ciocia Sylwia dostała buziaka i pojechałyśmy dalej.

Czwartek:
Nie było rehabilitacji, ani doktorów. Rano przyszła do nas ciocia Dosia i mała Natalka. Poleżakowałam sobie z Natalką na mojej zielonej macie. Chyba się jej podobało ;) Pokazała mi nawet swoją Biedronkę/Pszczółkę (taki mix chyba, bo nikt nie wie co to jest). Zapomniałam tylko zapytać jak się nazywa. Po jakimś czasie przyjechał wujek Marcin i zabrał ciocię Dosię i Natelkę do domku (ich domku).


"Natalko mogę pożyczyć Twoją Biedronkę/Pszczółkę?"

Na mojej zielone macie ;)

Po południu poszłam z Mamusią i ciocią Marylką na spacerek. Ciocia Marylka ma wolne dlatego ma tak dużo czasu dla nas. I my się bardzo z tego powodu cieszymy.

Piątek:
Na godz.13:00 (przełożone z 12:00) poszłam z Mamą do Ośrodka (PWI) na wizytę u logopedy - p.Justyny. Dawno się z p.Justyną nie widziałam (jak będę większa to pewnie będzie to częściej). Mama odrobiła zadanie domowe i nagrała filmik jak jem łyżeczą. Niestety zrobiłyśmy kilka błędów. Po 1 - "siedziałam" zbyt płasko, po 2 - Mama karmiła mnie zbyt szybko, po 3 - za słabo naciskała na tylnią część języka (przez to nie zgarniałam wszystkiego z łyżeczki) i po 4 - Mama trzymała miseczkę w ręce (czym sobie utrudniała) zamiast położyć ją na stole. Ojjj Mamooo chyba musimy poćwiczyć to karmienie. Ale powiem Wam, że to wcale, a wcale nie wszystko na co patrzyła p.Justyna. Większość rzeczy Mama zrobiła dobrze (a wiele innych mam podobno robi źle). 
Kolejne zadanie domowe: nagrać 2 filmiki (jeden jak jem na kolanach u Mamy, a drugi jak jestem karmiona siedząc w foteliku. P.Justyna chwaliła mnie też, że pięknie trzymam język w buzi i nie wystawiam go tak bardzo na zewnątrz. Może jak będę większa będę to (w miarę) kontrolować, bo wiadomo takie wypadanie języka "wpisane" jest w moją wadę genetyczną.
Następna wizyta dopiero we wrześniu.

Co będzie w weekend...? Jeszcze nie wiem...
Plany na kolejny tydzień...? 
- poniedziałek - endokrynolog
- wtorek, środa, czwartek - brak planów
- piątek - rehabilitacja
- sobota, niedziela - brak planów
Ahh te wakacje... niby fajnie fajnie, bo dużo czasu, ale jednak jakoś smutno, bo mało rehabilitacji itd. 
Uciekam przemyśleć plany na weekend ;)

Buziaki - Misiaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz