czwartek, 17 lipca 2014

O tym co robimy jak nas nie ma...


To, że ostatnio mniej piszę chyba każdy zauważył. Teraz uwaga... będę się tłumaczyć ;p
Nie ma mnie tu za często, bo najzwyczajniej w świecie nic ciekawego się nie dzieje. Zajęć mam mniej - bo lato. O wycieczkach, wczasach, turnusach pisać nie mogę, bo nigdzie nie byłam. W zasadzie to dni mijają mi na spacerkach z Mamą, ale to przeważnie rano lub pod wieczór jak jest chłodniej. W dzień raczej bawimy się w domu.
Czasem zdarzają się wyjątki takie np. jak ostatnio kiedy odwiedzili nas ciocia Sylwia, wujek Mateusz i mój kochaniutki kuzyn Antoś. Uwielbiam takie odwiedziny. Muszę się Wam pochwalić, że nawet dostałam mały prezencik: piłeczkę-jeżyka ŚWIECĄCEGO! Mama szukała chyba wszędzie, gdzie takie świecące można kupić i nie było. A tu proszę taka niespodzianka. Bardzo bardzo dziękuję :*

Świecący jeżyk.


Innym wyjątkiem jest np. dzień dzisiejszy. Dziś miałam zajęcia w Ośrodku. Najpierw z logopedą - p.Justyną, a potem rehabilitacja i zastępstwo z p.Kasią.
U logopedy uczę się pokazywać rączką DAJ i pokazywać główką TAK i NIE. To DAJ mi nawet całkiem fajnie wychodzi, choć nie zawsze mi się chce. Z tym kiwaniem główką jeszcze nie do końca wiem o co chodzi.
Na rehabilitacji miałam zastępstwo z p.Kasią. Nie bardzo chciało mi się ćwiczyć i troszkę (prawie cały czas) protestowałam. Ogólnie to tęsknię za Mamą, nie mam do kogo uciekać dlatego protestuję. 

Jeszcze szybciutko o moich małych postępach.
Pierwszy:
Coraz lepiej wychodzi mi chodzenie bokiem przy łóżku/stoliku/skrzyni. W zasadzie to potrafię przejść z jednego końca łóżka do stolika i od stolika do skrzyni i to już jest prawie cały mój pokój :D
Drugi:
To maleńki postęp w jedzeniu. Coraz częściej wkładam nieznane rzeczy (jedzenie) do buzi. Wkładam nie znaczy, że to zjadam. Ostatnio np. zwinęłam Mamie jedną borówkę. A dziś poczęstowałam się (sama, bo leżało na stoliku, a ja sobie ze stolika potrafię wszystko sięgnąć) rogalikiem. Zapomniałam Wam też powiedzieć, że kilka dni temu razem z babcią Jolą i Mamą piekłam rogaliki (te Bożonarodzeniowe - niektórzy pewnie wiedzą o które chodzi - tzn. Bożonarodzeniowe dlatego, bo w naszej rodzince zazwyczaj piecze się je na Święta). Nie myślcie sobie teraz, że my już ciastka na grudzień pieczemy.. Nie nie... Po prostu te ciastka są dobre nawet w lato, a że nie robimy ich za często (ale na Boże Narodzenie zawsze) więc nazywają się Bożonarodzeniowe Rogaliki. 

Najpierw dostałam mały kawałeczek...

Gnieciemy gnieciemy i przy okazji ćwiczymy rączki...

Taki mi dobrze szło, że dostałam wszystko do gniecenia ;)

No i poczęstowałam się takim rogalikiem, baaa nawet wzięłam sobie dwa. Jeden mi potem Mama zwinęła (w zasadzie to półtora), bo zbierała to co zostało na macie. 
To, że się częstuję, nie znaczy wcale, że jem więcej, bo dalej jestem niejadek.

I to chyba dzisiaj tyle. Troszkę późno się zrobiło. Muszę dać Mamie pospać, bo ostatnio wcześnie wstajemy (pomimo tego wolnego).

Dobraj nocki :**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz