piątek, 7 czerwca 2013

usg bioderek + rehabilitacja


Czwartek:
Taki psikus wczoraj Mamie zrobiłam i dałam jej troszkę pospać. Aż do 7:15 !!!! Euthyrox, pół godzinki przerwy i śniadanko.
Na 15:30 miałam umówioną wizytę u p.doktora Z. na drugie USG bioderek. Ale nie tylko ja byłam umówiona na 15:30, oprócz mnie było jeszcze jakieś 10 dzieci (z rodzicami). Wow.. Tylu małych szkrabów w jednym miejscu jeszcze nie widziałam. Byłam 3 w kolejce. Ale każda osoba spędziła 2-3min w gabinecie. Normalnie raz dwa trzy .. badanko i wychodzimy.
Wszystko na szczęście jest ok. Mam dobre bioderka. Supcio. Kolejne USG za 4 miesiące.
Mama ma mnie jak najczęściej układać jak żabka.
Po wizycie u doktora Z. pojechaliśmy do TESCO, bo skończyły się mokre husteczki. A potem do domku babci Joli, dziadka Włodka i cioci Sylwii.

Piątek:
Tak mnie zawsze chwalą, że tak pięknie śpię, więc w ostatnią nockę musiałam pokazać, że też może mi się odmienić. Zasnęłam o godz. 19:30, a o 21:00 już byłam wyspana. Broiłam broiłam do 00:00, zasnęłam na troszkę i obudziłam się z płaczem (bo nikt mnie nie słyszał) o 4:20, Mama dała mi mleczko, znowu zasnęłam i o 7:12 znowu zaczęłam broić. Mama mówi, że może "idą mi zęby". Ale gdzie idą, skąd one do mnie przyjdą? Nic mi więcej Mama nie powiedziała, więc teraz wypatruję, bo może niedługo przyjdą, a ja muszę je przecież dobrze przywitać.
O 15:15 pojechałam (w mojej zielonej bryce) z Mamą (Mama jako mój silnik) do OWI (w sumie to PWI, bo w Ośrodku jest Punkt Wczesnej Interwencji, no ale na początku w dokumentach było napisane OWI, więc tak pisałam i skoro tak zaczęłam pisać to już tak pisać będę :p) na rehabilitację.
Pomimo prognozy pogody jaką oglądaliśmy rano (na śląsku miało padać i "burzować") zupełnie im się to nie sprawdziło. Zrobiło się ślicznie, słoneczko w końcu przebiło się przez chmurki i było naprawdę bardzo ciepło.


Spacerowo.


Dawno nie widziałam p.Joasi - mojej rehabilitantki - więc ucieszyłam się kiedy znowu się zobaczyłyśmy. Mama mi troszkę odpuszczała kiedy byłam chora i za bardzo ze mną nie ćwiczyła. Za to na dzisiejszych ćwiczeniach ćwiczyłam (masło maślane) ciężko: 
na kolankach i na dużej niebieskiej piłce. P.Joasia bardzo mnie pochwaliła. Powiedziała, że supcio leżę na brzuszku i długo trzymam główkę. Ładnie też się przekręcam z plecków na brzuszek (i przez prawe ramię i przez lewe). Trzymam się ogólnie prosto. Na piłce zaczęłam sama pokazywać, że potrafię więcej i troszkę utrzymałam się na wyprostowanych rączkach. Ciężkie ćwiczenie na mięśnie brzuszka (na piłce) też jakoś mi wychodziło. A najważniejsze, że nie płakałam (podobno przy tym ćwiczeniu wszystkie dzieci płaczą).
Mama jest ze mnie bardzo dumna.


Pielucha jest bardzo mniam mniam :p

P.S. Nie mamy jeszcze planów na weekend... ;)

Buziaki-ogromniaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz