piątek, 23 sierpnia 2013

krówka robi muuuu, a konik klo-klo


Ostatnie 3 dni były bardzo zajęte, dlatego piszę dopiero teraz.

Środa:
Taki babski dzień. Razem z Mamą, ciocią Sylwią i babcią Jolą pojechałam do przepięknych ogrodów w Goczałkowicach. Ogrody są przepiękne. Jest ogród japoński, angielski, ogród ciszy i zimowy, zaczarowany ogród, wiejski ogród i wiele wiele innych. Wow! 

Zaczarowany ogród

Romantyczny odród.
Kolorowy wiatrak

Jest pięknie!

Jeszcze tam wrócimy, bo nie zdążyłyśmy obejrzeć wszystkiego, bo... miałyśmy zaplanowane wyjście na basen. Taki prawdziwy duży basen. Pierwszy raz. Supcio! Najpierw troszkę się dziwiłam skąd tyle wody, ale potem czułam się jak mała rybka. Kocham pływać! Musimy to kiedyś powtórzyć.

Kocham pływać!

Rybka

Z ciocią Sylwią i Mamą

Czwartek:
Wstałam bardzo wcześnie, bo z samego rana musiałam jechać na pobieranie krwi. Niedługo będę mieć wizytę u endokrynologa, więc wcześniej trzeba zrobić badania.
Po drugim śniadaniu pojechaliśmy do Bielska-Białej. Razem z nami jechała też babcia Jola, ciocia Sylwia i wujek Mateusz. W Bielsku troszkę pospacerowaliśmy, poszliśmy do kawiarni, a potem oglądać samoloty na takie małe (choć dla mnie bardzo duże) lotnisko. Widziałam jak jeden samolot podpięty do drugiego unosi się wysoko wysko, a potem sam szybuje po niebie. Wycieczka była supcio!


Mama i ja

Obiadek

Samolot :D

Piątek:
Na 10:30 pojechałam (w mojej zielonej bryce) z Mamą do Ośrodka na rehabilitację z p.Joasią. Znowu ćwiczyłam na tym wielkim wałku i na niebieskiej piłce. Wymyśliłam też sobie nowe ćwiczenie (a raczej urozmaiciłam stare): siedziałam na tym dużym wałku (p.Joasia mnie trzymała), w ręce miałam grzechotkę (takie kółeczko) i zakładałam je sobie na nogi. Ta mi się to spodobało, że każde ćwiczenie chciałam sobie tak urozmaicać. P.Joasia pokazała też Mamie jakie nowe ćwiczenia może ze mną robić w domku.
Po rehabilitacji miałam zajęcia z logopedą. Dziś zastępstwo, zamiast p.Justyny była p.Gosia. Zajęcia miałam w innej sali, większej i fajniejszej (było więcej rzeczy, którymi się mogłam zainteresować). P.Gosia pokazywała mi różne zwierzątka, naśladowała ich odgłosy (konik robi klo-klo, krówka robi muuuu, a kotek robi miaaał), pokazywała gdzie mają oko, a gdzie nos. I tak się ze mną bawiła. Potem wzięła mnie na piłkę (czerwoną i jeszcze większą niż ta duża niebieska, która jest na rehabilitacji) i kulałam się na piłce przed lustrem. Raz widziałam się w lustrze, raz nie "jest Sara i nie ma Sary". Stukałam rączkami po piłce, a piłka robi pam-pam. Ogólnie bardzo fajne zajęcia.
Czekając na rehabilitację (bo byłyśmy 10min wcześniej) zobaczyłam wieeeelką Żyrafę, aż do samego sufitu (jest nawet wyższa). Mama mówi, że Żyrafa stoi tam cały czas, a przecież ja jej nigdy nie zauważyłam.

P.S.
Kilka dni temu wymyśliłam nową zabawę podczas jedzenia obiadku, albo deserku... Mama podaje mi na łyżce np.jabłuszko, ja robię dziubek i pluję jabłkiem na wszystkie strony. I tak z każdą podaną łyżeczką. Mamie się to chyba nie podoba i sama nie wiem dlaczego ;)

Buziaki Misiaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz