Ostatnie 3 dni były bardzo zajęte, dlatego piszę dopiero
teraz.
Środa:
Taki babski dzień. Razem z Mamą, ciocią Sylwią i babcią Jolą
pojechałam do przepięknych ogrodów w Goczałkowicach. Ogrody są przepiękne. Jest
ogród japoński, angielski, ogród ciszy i zimowy, zaczarowany ogród, wiejski
ogród i wiele wiele innych. Wow!
Zaczarowany ogród |
Romantyczny odród. |
Kolorowy wiatrak |
Jest pięknie! |
Jeszcze tam wrócimy, bo nie zdążyłyśmy obejrzeć wszystkiego,
bo... miałyśmy zaplanowane wyjście na basen. Taki prawdziwy duży basen.
Pierwszy raz. Supcio! Najpierw troszkę się dziwiłam skąd tyle wody, ale potem
czułam się jak mała rybka. Kocham pływać! Musimy to kiedyś powtórzyć.
Kocham pływać! |
Rybka |
Z ciocią Sylwią i Mamą |
Czwartek:
Wstałam bardzo wcześnie, bo z samego rana musiałam jechać na
pobieranie krwi. Niedługo będę mieć wizytę u endokrynologa, więc wcześniej
trzeba zrobić badania.
Po drugim śniadaniu pojechaliśmy do Bielska-Białej. Razem z
nami jechała też babcia Jola, ciocia Sylwia i wujek Mateusz. W Bielsku troszkę
pospacerowaliśmy, poszliśmy do kawiarni, a potem oglądać samoloty na takie małe
(choć dla mnie bardzo duże) lotnisko. Widziałam jak jeden samolot podpięty do
drugiego unosi się wysoko wysko, a potem sam szybuje po niebie. Wycieczka była
supcio!
Mama i ja |
Obiadek |
Samolot :D |
Piątek:
Na 10:30 pojechałam (w mojej zielonej bryce) z Mamą do
Ośrodka na rehabilitację z p.Joasią. Znowu ćwiczyłam na tym wielkim wałku i na
niebieskiej piłce. Wymyśliłam też sobie nowe ćwiczenie (a raczej urozmaiciłam
stare): siedziałam na tym dużym wałku (p.Joasia mnie trzymała), w ręce miałam
grzechotkę (takie kółeczko) i zakładałam je sobie na nogi. Ta mi się to spodobało,
że każde ćwiczenie chciałam sobie tak urozmaicać. P.Joasia pokazała też Mamie
jakie nowe ćwiczenia może ze mną robić w domku.
Po rehabilitacji miałam zajęcia z logopedą. Dziś zastępstwo,
zamiast p.Justyny była p.Gosia. Zajęcia miałam w innej sali, większej i
fajniejszej (było więcej rzeczy, którymi się mogłam zainteresować). P.Gosia
pokazywała mi różne zwierzątka, naśladowała ich odgłosy (konik robi klo-klo,
krówka robi muuuu, a kotek robi miaaał), pokazywała gdzie mają oko, a gdzie
nos. I tak się ze mną bawiła. Potem wzięła mnie na piłkę (czerwoną i jeszcze
większą niż ta duża niebieska, która jest na rehabilitacji) i kulałam się na
piłce przed lustrem. Raz widziałam się w lustrze, raz nie "jest Sara i nie
ma Sary". Stukałam rączkami po piłce, a piłka robi pam-pam. Ogólnie bardzo
fajne zajęcia.
Czekając na rehabilitację (bo byłyśmy 10min wcześniej)
zobaczyłam wieeeelką Żyrafę, aż do samego sufitu (jest nawet wyższa). Mama
mówi, że Żyrafa stoi tam cały czas, a przecież ja jej nigdy nie zauważyłam.
P.S.
Kilka dni temu wymyśliłam nową zabawę podczas jedzenia
obiadku, albo deserku... Mama podaje mi na łyżce np.jabłuszko, ja robię dziubek
i pluję jabłkiem na wszystkie strony. I tak z każdą podaną łyżeczką. Mamie się
to chyba nie podoba i sama nie wiem dlaczego ;)
Buziaki Misiaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz