wtorek, 10 grudnia 2013

o tym co wczoraj i o tym co dziś, czyli logopeda i rehabilitacja


Poniedziałek:
Na 12:30 byłam z Mamą u logopedy. Wszystko pięknie, ładnie, tylko dalej Mama za lekko naciska łyżeczką na mój język. Postęp jest taki, że w końcu mamy idealną łyżeczkę i mój nowy kubeczek też jest idealny. Chyba Wam się jeszcze nie chwaliłam, ale dostałam od Mikołaja zielony, przeźroczysty, plastikowy kubek. Taki prawdziwy, jak dla dużych dzieci.
Wracając do tego co u logopedy, to p.Justyna kazała nam robić jeszcze więcej "masażyków", tzn. oprócz tych masaży dłoni i stópek. Ciężko opisać to o co mi dokładnie chodzi, to chyba trzeba pokazać.
Aaa i Mama ma słuchać tego co chcę jej przekazać, czyli jak biję brawo, to bijemy brawo i mówimy "brawo" (to już robiłyśmy, bo to takie oczywiste). Ale np. jak pokazuje jednym paluszkiem na środek dłoni to Mama ma robić "melała myszka kaszkę" (czy jak kto woli "sroczka kaszkę ważyła" czy jeszcze inne wersje), w każdym razie jak pokazuje tak znowu, to robimy znowu, i tak jakby miała Mama robić 10, albo 20 razy, to ma Mama robić.
I cały czas trzeba do mnie mówić, o wszystkim, o ważnym i o "byle czym". Trzeba reagować kiedy ja mówię (to mi się podoba), np. jestem w łóżeczku i się bawię i zaczynam coś mówić to Mama ma wszystko "rzucić" i przyjść powiedzieć np."wołałaś mnie? o czym chcesz porozmawiać?.." (czy cokolwiek innego). Ważne żebym zajarzyła, że słowa (mowa) służą do komunikacji, że Mama przyjdzie jak będę do niej mówić, a nie wtedy jak już się rozpłaczę.
Niby to wszystko takie oczywiste, niby tak robimy, ale nie zawsze zastanawiamy się, że to ma aż tak duże znaczenie.
Czyli stawiamy teraz na komunikację. Może nie będę mówić zbyt szybko (u dzieci z zD to zajmuje troszkę dłużej), ale mamy nadzieję (nie!) my to wiemy (!) że kiedyś będę mówić pięknie.
Kolejna wizyta dopiero w nowym roku.

Wtorek:
Na 12:00 była rehabilitacja z p.Asią. Na początku pokazałam, że potrafię się "doczołgać" (prawie jak żołnierz) do zabawki, która mi się podoba, a leży daleko. P.Asia mnie pochwaliła.
Potem standardowo ćwiczyłam na niebieskiej dużej piłce, na dużym wałku i na macie przed lustrem.
Była dziś piękna pogoda, więc do Ośrodka jechałam z Mamą pieszo (tzn ja jechałam, a Mama cisnęła wózek).

Jutro wolne! Mama ma nadzieję, że sobie pośpi dłużej... Zobaczymy. :)

Buziaki-ogromniaki

2 komentarze: