"Nazywam się Sara..." (tak zaczynałam pierwszą
notkę na tym blogu).
Dokładnie rok temu o 14:35 przeprowadziłam się z mamusinego
brzuszka. Ja i mój zespół - zespół Downa. Tak, tak... minął już rok. Mam
roczek. Dziś razem z Mamą świętujemy. Bo Mama też świętuje.. Jakbyście zapytali
co Mama świętuje, to Mama Wam powie, że świętuje pierwszą rocznicę
najpiękniejszego dnia w jej życiu.
Przez ten rok wydarzyło się wiele. Z reguły to same pozytywy
i radości (choć zdarzały się też ciężkie chwile).
Dzięki rehabilitacji i zajęciom z logopedą potrafię już
wiele. Ale ciągle próbuje doganiać swoich "46-chromosomowych"
rówieśników (jakby ktoś zapomniał, ja mam 47 chromosomów). Całkiem nieźle mi
idzie.
- Już prawie ładnie siedzę.
- Podnoszę się na czworaki, całkiem szybko się
"bujam" i niedługo chyba ruszę do przodu.
- Mam już 2 zęby i rosną następne (dzięki temu sama potrafię
zjeść np. biszkopta)
- Coś tam "mówię" (jak mi się zachce), coś w stylu
"babababa", "dadadadada" itp.
- Potrafię "bić brawo", robić "papa",
posyłać buzi (choć to ostatnio jakoś przestało mnie interesować).
- Uczę się pić z kubeczka (takiego dorosłego) i całkiem
dobrze mi idzie.
- Bardzo lubię "czytać" książeczki i potrafię
długo się nimi "bawić".
- Uwielbiam wodę, pluskać się i w wannie i w dużym basenie.
- Jestem ciekawa wszystkiego (to chyba jak każde dziecko),
rozglądam się za każdym dźwiękiem (szczególnie za głosem Mamy).
I jeszcze wiele, wiele innych (tylko teraz jakoś nic mi na
myśl już nie przychodzi).
To, że mam ze sobą mój zespół, odróżnia mnie troszkę od
innych, ale to nic nie szkodzi. Pewnie zastanawiacie się jak sobie z tym radzi
np. Mama. To Wam powiem, że supcio sobie radzi. Wiadomo, czasem jest ciężko jak
np. trzeba wstać wcześnie rano na rehabilitację, albo czekać w długaśnej kolejce
do specjalisty, albo jak łapię jakieś infekcje, zapalenie oskrzeli itp. Ale tak
ogólnie, poza tym, że trzeba poświęcić mi więcej czasu i uwagi to wszystko jest
jak u dzieci bez zespołu. Też mnie Mama tuli, śpiewa i się ze mną bawi w
wolnych chwilach. Jestem z Mamą 24/24h i to też jest supcio! I Mama wcale nie
ma mnie dość i mojego zespołu też nie. Powiem Wam więcej Mama mnie kocha
najbardziej na świecie.
W każdym razie wracając do tego, że dziś są moje pierwsze
urodzinki to wszystkiego najlepszego dla mnie i dla mojej Mamy, która rok temu
strasznie się namęczyła razem ze mną. A ja wynagradzam jej to już od 365 dni
każdym moim uśmiechem.
A tak wracając do tego co się dziś działo...
Rano Mama wzięła mnie do swojego łóżka i jeszcze troszkę
razem spałyśmy. Wycałowała mnie, zaśpiewała "sto lat" i dała część
prezentu (bo ta druga część była za duża żeby dawać mi do łóżka).
Razem z Mamusią odpakowuję mój prezent |
Opakowanie jakoś bardziej mnie zaciekawiło |
Hehe żartowałam, prezent też mi się podoba |
Po południu było moje "birthday party". Przyszło
dużo gości. I były prezenty. Było naprawdę supcio. Był tort z Rudolfem
Czerwononosym i dmuchałam świeczkę. I nagle wszyscy zaczęli śpiewać "sto
lat", troszkę mnie to zdezorientowało i się zapomniałam uśmiechać, ale
Mama mnie przytulała i było ok.
Mój tort z Rudolfem |
Powklejam Wam troszkę zdjęć i uciekam spać, bo jestem
padnięta.
Jeden prezent (od cioci Sylwii i wujka Mateusza) też w rudolfowym papierze |
Mamusia i ja i mój zespół - to już rok razem |
Z moją kochaną ciocią Sywlusią :* |
"Natalko nie martw się, we dwie porządzimy tym 'królestwem' " |
Hip hip hura i brawoooo...dla dwóch księżniczek |
Czytamy i wcinam biszkopta |
Zabawy na zielonej macie |
Ciocia Marylka, ja, Natalka i ciocia Dosia |
Dobrej nocki :***
P.S. Dziękuję za facebookowe i esemesowe (na tel. mojej
Mamy) życzenia i za te osobiste też :**
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz