czwartek, 24 października 2013

O kontroli u doktora i płaczliwym alarmie


Wczoraj, czyli w środę, rano poszłam z Mamą do Pani Doktor na kontrolę. Niestety jeszcze całkiem zdrowa nie jestem. Dalej to świństwo we mnie siedzi. Już w sumie mam tylko katar, ale dość spory. Dalej syropek i dalej inhalacje. Na spacerki mogę chodzić jak jest ładna pogoda. Na rehabilitacje jeszcze nie. We wtorek mam się pojawić do kontroli (znowu).

Wieczór Mama miała mieć wolny (od dawien dawna). Miał to być taki babski wieczór z ciocią Sylwią. Ja miałam zostać z babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem. Mama i ciocia Sylwia wybrały się do kina. Przed kinem poszły do "kawiarni". Mama jak to Mama martwiła się troszkę i zadzwoniła do babci Joli. A tam słyszy w słuchawce nie tylko babcię Jolę, ale i wielki płacz (mój oczywiście). Bardzo bolał mnie brzuszek (2 dni nie zrobiłam kupki), dlatego tak płakałam i nie umiałam zasnąć. Mama martwiła się już bardzo bardzo i nie wiedziała czy wracać do domku. Babcia Jola powiedziała, że ma Mama iść do tego kina i że "jak coś" to zadzwoni. Na szczęście zasnęłam szybko. Nie zmienia to jednak faktu, że Mama martwiła się przez cały film i nie umiała się tam skupić. Jak wróciła ja spałam w "dorosłym" łóżku (a miałam spać w łózeczku). Rano spałam aż do 8! Nie obudziłam się nawet na "późnowieczornonocne" mleko (jak to zawsze robię). Wstałam z dobrym humorem. A po porannym mleczku zrobiłam troszkę kupki (Mama czeka na więcej ;))

P.S. Rano dzwoniła p.Joasia i powiedziała, że zrobiło się miejsce na 31.10 na rehabilitację. Mama się ucieszyła i powiedziała, że przyjdziemy. Ja też się cieszę!


Czytam Mamie o Delfinku.

Buziaki-ogromniaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz