piątek, 11 października 2013

bańki mydlane

7:00 Euthyrox
7:30 mleczko
8:10 Mama zadzwoniła do Ośrodka i odwołała moją dzisiejszą rehabilitację z p.Joasią i    
        spotkanie z logopedą - p.Justyną. Szkoda. Ale widząc co się w nocy działo, Mama
        wolała to odwołać.
8:40 siedziałam z Mamą i dziadkiem Włodkiem w przychodni i czekałam na swoją kolej
8:53 weszłam z Mamą do gabinetu i moja p.dr K. zrobiła mi USG jamy brzusznej, nerka dalej 
       w innym miejscu, ale pracuje dobrze, spełnia swoją funkcję i rośnie jak należy. Trzeba
       tylko kontrolować. Co do mojego kataru (nocka była bardzo ciężka) dostałam kropelki i 
       mamy robić inhalacje z soli fizjologicznej. Jeśli nie przejdzie to pokazać się znowu.

Potem pojechaliśmy do sklepu, a wieczorkiem odwiedziła nas ciocia Sylwia i wujek Mateusz. Supcio!

bo jak się jest chorym to się dużo śpi

A tak w ogóle, w ogóle to się muszę pochwalić moim prezentem. Dostałam od cioci Sylwii i wujka Mateusza płyn do baniek mydlanych + ten taki specjalny przyrząd do tego (ale takie full wypas, a nie takie zwykłe) :D. Mama pokazała mi jakie te bańki są piękne. Takie delikatne, leciutkie i błyszczące. I pękają jak spadną na ziemię. Supcio! Najpierw mnie to troszkę zdziwiło (siedziałam z otwartą buzią i patrzyłam co to), ale potem bardzo mi się podobało. Dziś razem z Mamą (a raczej Mama to zrobiła, bo ja nie umiem pisać) skreśliłyśmy "bańki" z mojego listu mikołajowo-dzieciątkowo-urodzinowego.

Jak spędzacie weekend? Ja chyba kuruję się w domku.

Buziaki Misiaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz