7:30 mleczko
8:10 Mama zadzwoniła do Ośrodka i odwołała moją dzisiejszą
rehabilitację z p.Joasią i
spotkanie z
logopedą - p.Justyną. Szkoda. Ale widząc co się w nocy działo, Mama
wolała to
odwołać.
8:40 siedziałam z Mamą i dziadkiem Włodkiem w przychodni i
czekałam na swoją kolej
8:53 weszłam z Mamą do gabinetu i moja p.dr K. zrobiła mi
USG jamy brzusznej, nerka dalej
w innym
miejscu, ale pracuje dobrze, spełnia swoją funkcję i rośnie jak należy. Trzeba
tylko
kontrolować. Co do mojego kataru (nocka była bardzo ciężka) dostałam kropelki
i
mamy robić
inhalacje z soli fizjologicznej. Jeśli nie przejdzie to pokazać się znowu.
Potem pojechaliśmy do sklepu, a wieczorkiem odwiedziła nas
ciocia Sylwia i wujek Mateusz. Supcio!
A tak w ogóle, w ogóle to się muszę pochwalić moim
prezentem. Dostałam od cioci Sylwii i wujka Mateusza płyn do baniek mydlanych +
ten taki specjalny przyrząd do tego (ale takie full wypas, a nie takie zwykłe)
:D. Mama pokazała mi jakie te bańki są piękne. Takie delikatne, leciutkie i
błyszczące. I pękają jak spadną na ziemię. Supcio! Najpierw mnie to troszkę
zdziwiło (siedziałam z otwartą buzią i patrzyłam co to), ale potem bardzo mi
się podobało. Dziś razem z Mamą (a raczej Mama to zrobiła, bo ja nie umiem
pisać) skreśliłyśmy "bańki" z mojego listu
mikołajowo-dzieciątkowo-urodzinowego.
Jak spędzacie weekend? Ja chyba kuruję się w domku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz