Zaspałyśmy... to się często nie zdarza (bo Mama jest raczej
punktualna), ale zdarza się wtedy kiedy nie powinno. Miałyśmy o 8:00 wyjechać,
a tu o godz. 7:44 musiałam Mamę obudzić, bo spała jak suseł. A potem... to już
było jedno wielkie zamieszanie. Mama biegała po domu, ale udało się i o 8:18
już byliśmy w aucie. W Klinice w Ligocie najpierw Mama czekała pół godzinki do
rejestracji, potem poszliśmy na 1 piętro. Najpierw do jednego gabinetu na EKG.
Pani przykleiła mi takie kwiatuszki z kabelkami, a na nóżki i rączki założyła
kolorowe specjalne klamerki, też z kabelkami. Mama mnie zagadywała, bo przecież
ja na pleckach nie umiem uleżeć. Potem czekałam z Mamą pod kolejnym gabinetem,
trzeba było iść do Pani Doktor i dowiedzieć się co wyszło w badaniu. Pani Doktor
zbadała mnie i zrobiła USG, spojrzała na wyniki EKG i powiedziała, że z
serduszkiem wszystko jest ładnie i że do kontroli mam przyjść gdzieś za 2 lata.
No chyba, że coś się będzie działo to wcześniej.
Po wizycie u kardiologa, wróciliśmy do domku.
Na 16:30 pojechałam z Mamą do Ośrodka na grupowe zajęcia
ogólnorozwojowe. Dziś znowu nie było wszystkich (zawsze ktoś jest chory, albo
nie może przyjść). Dzisiaj byli: Ala z Babcią, nowa dziewczynka Maja z Mamą,
Adaś z Mamą i Tatą, Franio z Mamą, Mateuszek z Mamą i oczywiście ja z Mamą.
Dziś niespodzianka. Ostatnio pożegnaliśmy zimę, to dziś
witaliśmy wiosnę. I znowu były zielone zajęcia. Zielone jak wiosna. Był
wiosenny wiaterek z piórkami i wiosenny deszczyk pod zielonym parasolem. Było
też sadzenie fasolek. Każdy dostał fasolkę, była miska z ziemią (prawdziwą) i
konewka z wodą. Braliśmy taką fasolkę do rączki, wrzucaliśmy do miski z ziemią
i podlewaliśmy, żeby wyrosło. Było też mnóstwo innych rzeczy. Dziś zajęcia
troszkę były "na NIE". Był bunt i troszkę płaczu (nie mówię tu o
sobie, chociaż ja do końca też nie chciałam dziś współpracować ;p). Chyba coś
wisiało w powietrzu. Kolejne zajęcia za 2 tygodnie.
Jutro rehabilitacja, załatwienie jednej sprawy i spacer
(chyba z ciocią Dosią i Natalką).
Pojutrze w południe logopeda, a wcześniej na poranną kawkę z
ciocią Gosią i Alusią.
W piątek chyba spotkanie z ciocią Natalą i Oliwierem.
Tak dawno się z nikim nie spotykaliśmy i jakoś tak wyszło,
że wszystko złożyło się w jednym czasie. A że chcemy się z wszystkimi spotkać,
to jakoś musieliśmy sobie wszystko poukładać ;) I udało się.
Buziaki Misiaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz