Eh eh eh.. znowu
z małym opóźnieniem...
Zaczniemy od dziś czyli od środy, a potem się co nie co
cofniemy.
Dziś czyli środa:
To kolejna nocka którą pięknie przespałam. Ostatnio było
tak, że od jakiegoś czasu jak zasnęłam wieczorem to budziłam się około 2, 3 w
nocy i zazwyczaj Mama brała mnie do dorosłego łóżka. Po jakimś czasie
zasypiałam i spałam już tak do rana. Dziś w nocy (i wczoraj też) nie obudziłam
się (albo tylko coś tam pojęczałam) i spałam dalej w swoim łóżeczku. Mama się
cieszy ;) No i tak dobrze mi się spało, że Mama o 6:00 musiała mnie obudzić i
dać Euthyrox (sama też wzięła). Potem (o dziwo!) spałam dalej aż do 6:30 i
dostałam mleczko. Potem 10min dosypiałyśmy, a raczej rozbudzałyśmy, (a w
zasadzie to tylko Mama) pozbierałyśmy się i już przed 8:30 byłyśmy w Poradni.
Dziś byłam u pulmonologa. P.dr S. zbadała mnie. Przyszły też do Poradni moje
wyniki z wymazu z gardełka. Nie wszystko wyszło idealnie. Jakieś małe niegroźne
bakterie się tam znalazły. Mama pytała czy to od tego, że wszystko co mi wpadnie
do rąk ląduje w buzi. A okazuje się, że to wcale nie od tego (czyli mogę dalej
wszystko kosztować hihi). Te bakterie to od tych wszystkich wziewów i
antybiotyków i inhalacji. No czyli coś pomaga na jedno, a szkodzi na drugie.
Ale to podobno nie groźne bakterie, więc dostałam tylko lekarstwo na tydzień i
powinno być ok. Kolejna wizyta w czerwcu.
Na 12:50 miałam rehabilitację w Ośrodku. Czekając na p.Asię
spotkałyśmy z Mamą ciocię Gosię (mamę Alusi) i oczywiście Alusię ;)
Na rehabilitacji było dziś dość cieżko. Nie żeby ćwiczenia
były ciężkie, bo tych najgorszych nie było. Po prostu ja byłam tak zmęczona, że
kładłam się na ławeczce i nie chciałam współpracować. Bywa. Mama jak zawsze
znalazła jakiś sposób, tym razem pokazała mi koszyczek z klamerkami. Nie takimi
zwykłymi drewnianymi jak mamy w domu. To były klamerki wyjątkowe, kolorowe z
kwiatuszkami na końcu. Wrzucałam je sobie do koszyczka, oczywiście najpierw
musiałam pięknie wstać przy ławeczce żeby móc coś wrzucić do koszyczka.
Przyszła też Pani Dyrektor na chwilkę i bardzo mnie chwaliła, jak pięknie
ćwiczę i jaka już jestem duża dziewczynka. A nie takie 3 miesięczne bobo, które
pierwszy raz przyszło do Ośrodka. No przecież to było już jakieś 13 miesięcy
temu (albo więcej).
Po rehabilitacji kiedy ubierałyśmy się z Mamą na korytarzu,
spotkałyśmy ciocię Magdę i Mateuszka (to ten troszkę starszy kolega, który
chodzi ze mną na grupowe zajęcia ogólnorozwojowe). Biedny Mateuszek też był
śpiący, a dopiero czekał na rehabilitację.
Teraz trochę o wczoraj...
Wczoraj czyli wtorek:
Rano, a raczej koło południa. Byłam z Mamą na spacerku.
Spotkałyśmy się z ciocią Dosią i Natalką na Paprocanach. Niby miało być ładnie.
I było. Ale wiało, bardzo wiało. Mama mówi, że prawie jak nad morzem. Ja tam
nigdy nad morzem nie byłam, Mama była dawno (jakieś 14 lat temu) więc co ona
tam wie. Może już tam wcale tak bardzo nie wieje. Chyba musimy to kiedyś
sprawdzić. Znowu się huśtałyśmy na huśtawkach. Supcio! Lubię to bardzo! Natalka
też i chyba nawet bardziej niż ja.
Trochę słoneczka (Paprocany) |
Paprocany |
Cześć. To ja Sara i mój zespół Downa. |
Upsss... ;) i właśnie się ZAKOCHAŁAŚ/EŚ ;p |
Sara i Natalka <3 |
Po południu znowu byłam na krótkim spacerku. Tym razem
poszłam z babcią Jolą. Bez Mamy. Mama też bierze Euthyrox, czyli też chodzi do
endokrynologa, czyli musiała właśnie teraz pójść do Pani Doktor.
To by było na tyle, bo jestem tak śpiąca, że muszę się zdrzemnąć ;)
Buziaki Misiaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz