piątek, 4 kwietnia 2014

rehabilitacja + logopeda + dzień wolny


Środa:
Rano bardzo wcześnie bo na 8:15 już byłam z Mamą w Ośrodku na rehabilitacji. Tak szybciutko Wam powiem, że taka godzina to nie moja godzina. Byłam śpiąca i nie bardzo chciało mi się ćwiczyć. Na koniec troszkę płaczu, bo ćwiczenie trudne. Dobrze, że po ćwiczeniach od razu na miejscu jest Mamusia, która mnie zawsze przytuli. A powiem Wam, teraz 2 fajne rzeczy. Pierwsza to taka, że p.Asia od razu zauważyła moją nową fryzurkę. My kobiety to jednak zawsze takie coś zauważymy. A kolejna to taka, że p.Asia powiedziała, że uśmiecham się jak Mama i jestem do Mamy podobna i Mamie się ta fajnie zrobiło :)
W domu też Mama się ucieszyła, bo... kiedy jadłam kromeczkę z masełkiem (pokrojoną na małe kawałeczki) i żółtko, to pierwszy raz (!!!) całkiem sama włożyłam sobie taki kawałek do buzi. Do tej pory byłam leniuszek i jedyne co wkładałam do buzi sama (jeśli chodzi o jedzenie) to biszkopcik. Udało mi się kilka razy taką kromeczkę włożyć, czasami mi jeszcze wypadła, ale czasem się udało i szybko zamknęłam buźkę.

Kromeczka

Niby to taki banał, niby każdy potrafi, ale dla mnie to duży krok do przodu i Mama się bardzo ucieszyła.

Czwartek:
Na 12:30 miałam zajęcia z p.Justyną (logopeda). Dawno p.Justyny nie widziałam, więc na początku byłam troszkę nieśmiała, ale to podobno dobrze, bo znaczy, że rozwijam się prawidłowo (dzieci między 12 a 18 miesiącem właśnie tak się zaczynają wstydzić, czyli mieszczę się w normie "zdrowych dzieci"). Ogólnie wszystko (jeśli chodzi o emocje i takie społeczne zachowania) jest u mnie bardzo dobre. Praktycznie pod tym względem rozwijam się jak każde dziecko. Supcio! Potrafię się cieszyć i złościć. I odpowiednio na wszystko reaguję. Kolejna rzecz jaką potrafię to następstwa, czyli np. Mama bawi się ze mną w "a kuku" i raz pokazuje mi się z jednej strony, potem z drugiej i ja wiem, że za chwilkę pojawi się znowu z tej pierwszej (nie wiem czy zrozumieliście co chciałam powiedzieć) :D
Jeśli chodzi o mój jezyczek, to cały czas przyklejony jest do podniebienia i wcale, a wcale go nie wystawiam. Mega pozytywnie! Może tak już zostanie.. Zobaczymy...
Troszkę spięte mam jeszcze stópki. Trzeba więcej masować. I jestem z tych dzieci "śliczna, piękna i nie chcę się ubrudzić, więc tego nie dotknę" (ale to podobno wiele dzieci z zD tak ma). I nad tym trzeba popracować. A swoją drogą Mama ma podobnie :D
Ogólnie to więcej było pochwał niż uwag. P.Justyna jest ze mnie bardzo zadowolona.
Jedyne co jeszcze martwi Mamę to to, że nie chcę jeść obiadów. Mama już chyba próbowała wszystkiego. I jak ktoś ma jakieś pomysły na takiego niejadka jak ja to Mama chętnie wysłucha. A powiem Wam tylko tyle, że to też mam po Mamie, która sama woli jeść kanapki niż jakiś tam obiad.
Po zajęciach u logopedy miałyśmy jeszcze troszkę czasu, więc zatrzymałyśmy się na soczek, a potem zgarnęłyśmy babcię Jolę z przystanku.

:)


Piątek:
Dziś dzień wolny, więc byłam na spacerku na Paprocanach, a potem bawiłam się w domku.

Co by tu dziś poczytać...? ;)

Buziaki-ogromniaki


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz