Dzisiejszy dzień zaczał się wcześnie. O godz 5:30 dostałam
Euthyrox (Mama też). Potem 30min czekania i w końcu mleczko. Wstałyśmy z Mamą
tak wcześnie, bo o 8:15 już zaczynałam ćwiczyć w OWI z p.Joasią - moją
super rehabilitantką. Pani Joasia najpierw zobaczyła jak sobie radzę, czy robię
jakieś postępy. Pochwaliła mnie znowu, że główka już mi na boki nie ucieka
tylko trzymam ją prościutko (leżąc na plecach) i na dodatek mogę to robić
długo. Potem powiedziała, że zaczynamy dziś porządną rehabilitacje, że już nie
będzie tak lajtowo. Troszkę mnie tym przestraszyła. Usiadła ze mną na żółtej
macie, położyła na kolanach i pokazywała Mamie jak ma ze mną ćwiczyć. Potem
wyciągnęła wielką czerwoną piłkę. Taką dużo dużo większą niż ja. I prawie całe
dzisiejsze ćwiczonka spędziłam na tej wielkiej czerwonej piłce. Pani Joasia
położyła mnie na tej piłce na brzuszku (moim brzuszku, nie piłki) i trzymała
żebym nie spadła. Potem turlała mnie na jedną stronę, na drugą i znowu na tą
pierwszą itd. Potem trzymała moją jedną rączkę i jedną nóżkę, a ja musiałam
trzymać główkę iiii... oczywiście mi to wychodziło. Itd.
Byłam dziś bardzo grzeczna. Pani Joasia mnie pochwaliła,
powiedziała, że prawie wszystkie dzieci płaczą jak im takie ćwiczenia robi, a
ja była grzeczna i nie płakałam.
Lubię chodzić na rehabilitacje do p.Joasi :)
Po rehabilitacji poszłyśmy z Mamą do urzędu popytać co nie
co. Okazało się, że musimy donieść jakieś papiery i wrócić. Najpierw poszłyśmy
jednak do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Tam Mama dała mi mleczko. Potem
poszłyśmy spacerkiem do pracy cioci Sylwii po te dokumenty co miałyśmy donieść.
Ciocia dała mi słodkiego buziaka i pojechałyśmy znowu do urzędu. Biurokracja
taka, że szkoda gadać.
Wróciłyśmy do domku i... pora na obiadek. Dziś drugie
podejście do zupki jarzynowej (wczoraj nią plułam). Ale dzisiaj... dzisiaj
zjadłam 1/3 słoiczka. Mama mnie pochwaliła i wycałowała.
Po obiadku poszłyśmy z Mamą na spacerek. Dotarłyśmy znowu na
plac Baczyńskiego. Mama chyba polubiła mrożoną kawę, którą tam sprzedają :D A
wiecie co tam jeszcze było? Taki tyski wodospad ;p tzn. taka duża fontanna... i
woda z niej leciała.
Plac Baczyńskiego. |
Potem poszłyśmy do Parku Niedźwiadków. Tam też troszkę
posiedziałyśmy i wróciłyśmy do domku.
W Parku Niedźwiadków. |
Samolot ;) |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz