czwartek, 18 kwietnia 2013

Wtorek: okulista + Środa: alergolog + Czwartek: spacerowo

Znowu opisuję kilka dni w jednym poście. Przyszła wiosna i ciągle brakuje mi czasu, albo jestem tak zmęczona, że śpię zamiast pisać.

Wtorek:
Mama obudziła mnie o 5:00 i dała mleczko. O 4:30 tabletka. A o 6:00 już byliśmy w samochodzie. A czemu tak wcześnie? Razem z Mamą, babcią Jolą i dziadkiem Włodkiem zrobiliśmy sobie przymusową wycieczkę do Katowic, a dokładniej do Kliniki takiej od oczków. Byliśmy tam przed 7:00. I wierzcie mi lub nie, ale tam były setki ludzi i dwie kolejki. Jedna dla Małych Pacjentów, a druga dla tych Dużych (takich jak moja Mama i Tata). Długooo staliśmy w kolejce, Mama mnie zarejestrowała i poszliśmy na 1 piętro. A tam.... całe przedszkole. Od takich maluszków mniejszych ode mnie, przez takie brzdące jak ja, przedszkolaki, starszaki, aż do całkiem dużej młodzieży. Całe szczęście, że nie jestem aż tak duża, bo dzieci do pierwszego roku wchodzą bez kolejki. Tylko, że tam ta kolejka bez kolejki też jest całkiem spora ;) Dosyć szybko zawołała nas p. doktor F., zakropiła mi oczka i wysłała nas do innego pokoju na USG. Tam bardzo długo czekaliśmy na inną Panią Doktor. Oprócz mnie czekały też 3 inne dzieci bez kolejki. Ja byłam druga. Potem z powrotem do pierwszego pokoju. Na korytarzu było ze 100 osób. Zakropić oczy. Czekamy 10 min. Znowu zakropić oczy. Czekamy 10min. Do gabinetu. Tam 3 doktorów i chyba z 5 małych pacjentów. Pani doktor F. kropi mi oczka (znieczula), zakłada jakieś druty, które rozszerzają mi powieki i potem bada mi oczka. Nic to nie boli, a Mama patrzy na mnie przerażona (podobno strasznie to wygląda). Potem wyniki: USG oczków wyszło bardzo dobrze, badanie dna oka też, inne badania też. Ogólnie wszystko jest dobrze, oczka mam zdrowe. Mam się zgłosić znowu w grudniu do kontroli. Wszystko bardzo długo trwało, a ja była bardzo grzeczna. Głodna, ale nic nie płakałam. Potem szybko do auta, a tam zmiana pampersa i mleczko. W takich polowych warunkach jeszcze nie jadłam.

W aucie...

....mleczko bardzo smakuje ;)

Środa:
W środę o 14:40 miałam wizytę u alergologa. Tak marudziłam, tak marudziłam, że wymusiłam kolejkę :D Wszystko ze mną dobrze. Już tak nie świszczę jak wcześniej. Osłuchowo też bardzo dobrze. Mama dalej ma mi robić wziew, ale tylko raz dziennie i  po 1,5 miesiąca przestać. Do kontroli za 3 miesiące. Jak wyszłam z gabinetu dalej płakałam i to nie dlatego, że coś złego mi tam zrobili. Po prostu byłam głodna. Szybko do auta i znowu w polowych warunkach Mama mnie nakarmiła.
Po południu spacerek na Paprocany. Tym razem tylko ja i moja Mamusia.


Znowu zdjęcie? ;p
Czwartek:
Przed 10:00 wyszłyśmy z Mamusią z domu babci Joli i dziadka Włodka (znowu tam spaliśmy) i poszliśmy na dłuuuugi spacer: najpierw do naszego domku (tam dostałam mleczko), potem dołączyła do nas ciocia Marylka i poszłyśmy na plac Baczyńskiego. Mama i ciocia Marylka wypiły mrożoną kawę, a ja dostałam wodę.


Taka jestem już wiosenna dama :)
Dalej poszłyśmy zapisać Mamę na ćwiczonka. To troszkę przeze mnie i troszkę więcej przez słodkości Mama teraz musi się męczyć. Potem odprowadziłyśmy ciocię Marylkę i poszłyśmy w stronę domu. Po drodze wstąpiłyśmy do pracy cioci Sylwii żeby dać jej buziaka :** Spotkałyśmy też babcię Jolę i razem z nią wróciłyśmy do domku. A tam.... masażyk ciałka i buzi (zewnętrzny i wewnętrzny).
A teraz idę już spać. Chyba...

Buziaki Misiaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz