sobota, 8 listopada 2014

Basenowo :) (moja lekcja nr 3)

Tydzień temu w sobotę był 1 listopad. Jak wiadomo... wolne. A jak wolne tzn. że nie ma zajęć na basenie. Dziś na szczęście wolnego nie było i zajęcia były już normalnie. Jest sobota czyli wcześnie rano pojechałam z Mamą i babcią Jolą na basen, na zajęcia dla maluszków. Było nas czworo (3 dziewczynki i 1 chłopczyk; imiona nie do końca jeszcze pamiętam). No i 2 Ciocie, które prowadzą zajęcia (dziś była mała zmiana i jedna Ciocia nam się wymieniła na inną Ciocię). Aaa no i jeszcze nasze mamusie. Ostatnio pisałam, że była tylko moja Mama i sami tatusiowie, a dziś wszystkie dzieciaczki były z mamami (taka zamiana). Pewnie chcecie wiedzieć jak dziś było na zajęciach... Na pewno lepiej niż ostatnio (Mama mówi, że super jak zawsze). Ja się powoooooli przełamuję. Już nie płakałam tak jak ostatnio. No może troszkę jęczałam. Ale były nawet przebłyski uśmiechu. Mama mówiła mi, że mam chlapać rączką jak w wannie i wtedy mi się zapominało, że tyle wody naokoło i pluskałam mocno mocno i nawet się uśmiechałam. 
Dziś znowu nie nurkowałam. Tzn. "nurkowałam" na powierzchni wody :D
"Skakaliśmy" dziś też z murka do wody. A było to tak, że siedzieliśmy na murku iii raz... dwa... trzy... i Mama wsadziła mnie do wody. A potem mieliśmy zrobić to sami (trzymając tylko mamę za rączki). Ja nie chciałam dać Mamie rączek, więc było: raz... dwa... dwa... dwa... (Mama wyciągała do mnie rączki żebym wskoczyła do wody) iii trzy... i plusk... wyciągnęłam rączki i wskoczyłam do wody !!!! (Oczywiście Mama mnie złapała zanim wpadłam i zapomniałam dodać, że miałam na rączkach pływaczki). I było wielkie brawoo i buziaczki od Mamy. Mama mówi, że to już duży postęp. Nawet jedna Ciocia mnie pochwaliła i powiedziała, że robię postępy :)
Oprócz "skoków" i nurkowania, były też koniki i konewki i piłeczki i nawet szukaliśmy dzieci od Kaczuszki - małych kaczuszek. Na szczęście się znalazły i zaprowadziliśmy je do Mamy Kaczki. 
I jeszcze dużo dużo innych... A na koniec poszłam sobie z Mamą do bąbelków :) 
Bardzo pozytywanie. Supcio!

Płyniemy na brzuszku :)

Gdzie są te małe kaczuszki? Sąąą!!! :)

"Jedzie jedzie pan pan na koniku sam sam, a za panem chłop chłop na koniku hop hop" (piosenka) :)

Aaaa ile bąbelków bulgoczących :)


A teraz troszkę mniej supcio! Rano jeszcze wszystko było ok, a po południu... pojawił się wstrętny katar. I troszkę źle się czuję. I chyba doprawiłam się tym basenem. Mama też.
I ciężko mi się oddycha jak mam taki katar. Długi czas nie chorowałam, a teraz jak kaloryfery grzeją, a pogoda zmienna to łatwo o chorobę. Muszę szybko wyzdrowieć. Teraz mam 3 dni wolnego (długi weekend) to się będę kurować.

Dobrej nocki :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz