wtorek, 1 grudnia 2015

7 ciekawostek

Myślicie, że znacie Sarusię?
Dziś będzie 7 ciekawostek dotyczących Sary...

1. Zaczniemy dość łatwo.. Ulubiona potrawa (obiadowa) Sary to makaron w pomidorach (tu makaron ciemny pełnoziarnisty + domowy sos ze świeżego pomidora z oliwą z oliwek, bazylią i oregano + gotowana pierś z kurczaka).


 2. Biała kredka. Do niedawna kiedy miałyśmy zamiar rysować, wyciągałam Sarusi kartki (lub kolorowankę) i kredki. I zawsze (no może w 99%) Sara jako pierwszą kredkę wyciągała białą. Ostatnio troszkę się pozmieniało i często rysuje różową kredką.

3. Truskawkowe Ciastko. Ulubiona postać/bajka. Widząc w sklepie np. kolorowankę z "Truskawkowym Ciastkiem" nie dało się przejść obojętnie. Chociaż to też chyba się powoli zmienia.. Nie wiem co jest w Olafie (bałwanku z Krainy Lodu), ale coś musi być, skoro Sara też go ostatnio polubiła. A piosenkę "Ulepimy dziś bałwana" znam już na pamięć, bo Sara każe sobie śpiewać przy każdej okazji. P.S. Sara tej bajki nigdy nie widziała, jedynie piosenki.

4. Ulubiona zabawka to lalka Mela, która często z nami "podróżuje", którą Sara karmi, myje (na sucho) i która pije z nami herbatkę z plastikowych różowych filiżanek. Zapomniałam dodać, że Sara swoje pampersy też jej próbuje zakładać.



5. Było o bałwanie.. no i będzie o Świętach. W sumie to nie ma jeszcze tej świątecznej atmosfery, ale Sara chyba już coś wyczuwa. Ostatnio ciągle śpiewamy lub czytamy książeczkę o Mikołaju. Mama kocha Święta (cieszy się prawie tak jak dziecko i wcale nie uważa, że ta radość jest hmm "tandetna"), Sara chyba dostała to w genach po Mamusi ;)

6. Kolorowe piórka. Od dawna miałyśmy uczyć się dmuchać m.in. kolorowe piórka. Ale... jest z tym mały problem. Jak tylko otworzę pudełko w którym są piórka, Sara krzyczy i chyba troszkę się boi. 

7. Nie lubi warzyw i owoców. Codziennie dostaje jabłko (potarte!!! lub w postaci soku), ale trzeba jej to jabłko podawać i troszkę się przy tym namęczyć (jakoś zagadać). Inne owoce do tej pory nie przeszły, pomimo, że czasem skosztowała np. 1 truskawkę. Z warzywami jest podobnie. Marchewkę (gotowaną) lub troszkę kalafiora da się jakoś przemycić. Ewentualnie ten "sos" z pomidora. I tyle. I jak tu posłać dziecko do przedszkola?

O ilu "rzeczach" wiedzieliście?

Pozdrawiam
mama Ola

2 komentarze:

  1. Olu. Nie martw się, bywają dzieci w przedszkolach, które nie jedzą nic a nic.... Znam to z doświadczenia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Domyślam się, że nie moja jedna, ale i tak mnie to martwi ;) pozdrawiamy cieplutko :*

      Usuń