Ręce opadają. Ręce opadają kiedy patrzę na ubogie menu mojej Sary.
I to nie jest tak, że Ona nie lubi, bo Sara nawet nie chce skosztować. Do
niedawna myślałam, że to wyłącznie moja wina. Pozwalałaś Mamo czegoś nie jeść
to teraz masz... (Zmuszać dziecka nie będę, bo sama wszystkiego nie jem :p).
Ble ble ble... naleśniki z dżemem odłożymy (Nie wiem gdzie się to dziecko uchowało przy takiej "naleśnikowej mamie") |
yyyy... faktura nie taka jak powinna być. |
Jakiś czas temu natknęłam się na artykuł o zaburzeniach integracji
sensorycznej, a problemach z przyjmowaniem pokarmów. I wypisz, wymaluj prawie
jak u mojej Sary. O tym, że pod innymi względami Sara ma zaburzenia integracji sensorycznej
wiedziałam już wcześniej, ale czy faktycznie przez to mamy takie problemy z
jedzeniem (muszę porozmawiać z jakimś specjalistą w tej dziedzinie).
Tak szybciutko o tym co zauważyłam u Sarusi (i co zgadza się z
treścią artykułu):
- toleruje tylko niektóre konsystencje i faktury - Sara nie chce
jeść nic np. drobnego (kasza jaglana, kuskus, ryż),
- wybiera pokarmy pod względem koloru - zapomnij, że zje coś np.
zielonego (brokuł, ogórek)
- nie zje nic zbyt ciepłego - obiady je nie do końca ciepłe, nie
pije herbaty itp.
- nie ma świadomości co do wkładanych do buzi pokarmów - tyle ile
na talerzu tyle włoży do buzi, nie pogryzie do końca, przez co często się
krztusi; Sara nie może jeść sama,
trzeba jej wydzielać lub bardzo pilnować (w przyszłości mogą być z tym problemy
np. w przedszkolu),
- wkłada do buzi rzeczy nie zdatne do jedzenia, a jednocześnie
unika kosztowania pokarmów,
Sama nie wiem co o tym myśleć. Może to wszystko faktycznie jest
powiązane, a może tylko sama siebie tłumaczę ;) Może po prostu mam w domu
małego Niejadka...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz