czwartek, 12 czerwca 2014

temperatura i Pani Profesor


Co było jak mnie nie było...

Poniedziałek:
Rano pojechałam z Mamą i dziadkiem Włodkiem do Przychodni na szczepienie. Najpierw jak zawsze zbadała mnie moja p.dr K., a potem coś strasznego... Dwa szczepienia (jedno w nóżkę, drugie w rączkę) bolały bardzo. Bardzo bolało, więc słychać mnie było nawet na korytarzu.
Na 14:00 pojechałam z Mamą do Zespołu Szkół Specjalnych. Miałam (ostatnie w tym roku szkolnym) zajęcia z p.Renatą w Sali Doświadczenia Świata. Tzn. miałam mieć tam te zajęcia, ale była jakaś awaria i musiałam mieć w innej salce (takiej bardziej gimnastycznej), a potem zabawy w bibliotece. 


Kuleczki kolorowe :)

Gdzie jest Sara?

Późnym popołudniem byłam bardzo marudna i dostałam wysokiej gorączki (po tym szczepieniu). Mama dała mi lekarstwo i troszkę temperatura spadła. Nocka była ciężka.

Wtorek:
Dalej miałam wysoką gorączkę, więc musiałam zostać z Mamą w domu. Mama zadzwoniła do Ośrodka i odwołała moją dzisiejszą rehabilitację i grupowe zajęcia ogólnorozwojowe :(
Po szczepieniu spuchła mi też troszkę nóżka, w którą mi się Pani wbiła.

Temperatura troszkę spadła.

Biszkopcik :)


Środa:
Gorączki już nie miałam, więc mogłam pojechać do Ośrodka do Pani Doktor (neurolog). Po drodze spotkałam mojego kolegę z zajęć grupowych - Adasia z mamą.
Pani Doktor pooglądała mnie, zapytała Mamy co nowego potrafię itd. Ogólnie była ze mnie zadowolona.
Potem pojechałam z Mamą zapisać mnie do kolejnego lekarza, a na koniec do optyka po moje okularki. Oczywiście nie dałam sobie ich przymierzyć, bo przecież ja nie lubię mieć nic na głowie. W domu Mama próbowała, ale też jej to ciężko szło, bo co założyła to ja ściągałam.

Nie chce tego!!!!

Pod wieczór (jak już nie było tak gorąco) poszłyśmy na krótki spacerek.

Czwartek:
Dziś wolne od zajęć. Odwiedziliśmy za to prababcię Cilkę i pradziadka Bronka.
Po południu na spacerek i na huśtawkę.

:)


A potem "kawka". Mama próbowała znowu z tymi okularami. Dziś troszkę lepiej. Chyba mi się podobają. Pozwoliłam założyć sobie na całe 30 sekund, potem ściągałam, Mama czyściła szkiełka (które popalcowałam), ja się domagałam żeby znowu mi założyć, przeglądałam się w lusterku (30sekund) i ściągałam. I tak chyba 15 razy. Mama mówi, że to już jakiś postęp ;)

Po co mi te okularki?!

Chociaż... całkiem mi w nich ładnie...

Taka jestem mała pani profesor ;p


Buziaki Misiaki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz