Wczoraj wieczorem byłam tak zmęczona, że nie dałam rady już
nic pisać. Dzień zaczął się bardzo, bardzo wcześnie. O 4:45 (rano) Mama dała mi
Euthyrox (sama też wzięła) i dosypiałyśmy jeszcze 30min. Potem było mleczko,
ubieranie itd. I "wycieczka" do Katowic na Ceglaną (czyli do Kliniki
Okulistycznej) z Mamą i dziadkiem Włodkiem. Zawsze kiedy mam tam wizytę to zamienia się to w wielką
wyprawę. W rejestracji trzeba być pół godziny wcześniej (bo kolejki są
wielkie). Wizytę miałam umówioną na 7:40, ale to tylko w teorii tak wygląda.
Ten kto tam jeździ wie, że w praktyce jest inaczej. Najpierw "bez kolejki" (czyli w kolejce
przed normalną kolejką) wchodzą maluszki do
1 roku życia (czyli ja już się nie łapię). A takich maluszków jest
bardzo, bardzo dużo. Dobrze, że mieliśmy miejsce siedzące w poczekalni. W końcu
nas wyczytali i weszłam z Mamą do gabinetu, zakropili mi oczka i wyszłyśmy
poczekać 10min. Potem jeszcze 2 razy to samo, czyli do gabinetu, kropienie oczek
i czekamy 10 min. I znowu: do gabinetu, kropienie oczek i czekamy aż nas
zawołają na badanie. I tak czekaliśmy i czekaliśmy. Zdążyłam się wyspać, bo
przecież byłam bardzo śpiąca. I w końcu nas zawołali. Pani Doktor zbadała moje
oczka, spojrzała na wyniki (na wcześniejsze wyniki też) i nie miała zbyt
dobrych wieści. Zapytała Mamy czy czasem zezuję, ale Mama powiedziała, że nie,
bo nie zezuję. No ale wyniki nie były zbyt dobre, bo jedno oczko wyszło na
plus, a drugie sporo na minus :(
Pani Doktor powiedziała, że przepisze mi specjalne kropelki
na 5 dni i po tych pięciu dniach znowu mam przyjechać na specjalne badanie
(Mama zapomniała jak się nazywa). To badanie jest dokładniejsze i po tym okaże
się czy będę musiała mieć okularki. Mama się bardzo martwi o te moje oczka.
I wychodzi na to, że 20 maja czeka nas kolejna wyprawa.
Aha i zapomniałam dodać, że do domu wróciliśmy dopiero ok. 12:00 !!!
A dziś wolne. Ale jakoś tak na przekór (jak zawsze)
obudziłam się o 5:30. Dostałam Euthyrox, potem mleczko i bawiłam się w
"dorosłym łóżku". Mama próbowała troszkę drzemać, ale klepałam ją po
głowie łopatką i chyba nie pospała. Potem razem z Mamą, ciocią Dosią i Natalką
poszłyśmy na krótki spacerek na plac zabaw. Swoją drogą na tym fajnym placu
zabaw zdemontowali (nie wiem czemu) huśtawkę i musiałyśmy iść na inny. Potem
przyszliśmy do nas troszkę się pobawić, a Mama i Ciocia wypiły kawkę.
Jutro rehabilitacja w Ośrodku. A teraz uciekam spać ;)
Lalalalllaaaa... śpiewam i gram ;) (p.s. stopa po Mamusi, będzie 40 :D) |
Przerwa, bo w gardełku troszkę zaschło... |
I gramy dalej. Uwielbiam moje cymbałki :) Ciekawe czy sąsiedzi też... |
Buziaki Misiaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz