Coś mi
ta choroba nie chce przejść. Niby humorek mam lepszy, niby troszeńkę lepiej
jem. Ale ten katar olbrzymi dalej siedzi i kaszel też. Dziś skorzystała Mama z
tego, że mam lepszy humor. Słonko świeciło (przez okno), więc i mi i Mamie się
bardziej chciało cokolwiek robić. To troszkę dziś poćwiczyłyśmy. Nie dużo. Tak
na luzie.
|
Moje magiczne pudełko. |
|
Dmuchamy piórka. Piórka mnie obrzydzają, ale dałam radę (sama chciałam!) |
|
Ćwiczymy chwyt pęsetowy. |
|
Tu też powinnam. Dodatkowo utrwalam i wyszukuję odpowiednie kolory. |
|
Utrwalamy samogłoski, które już od dawna umiem rozpoznać i wymówić (poza wypowiedzeniem I). |
|
Najpierw Mama opowiada historię, potem moja kolej. |
|
Historyjka nr 2. Jak się na tym skupię to potrafię "opowiedzieć" ( ułożyć co się działo, w odpowiedniej kolejności). |
|
Koraliki/cukiereczki/posypka (czy jak to kto nazywa). Dobrze, że Mama nie kazała segregować kolorów :D |
|
:) |
|
Ryż i makarony. |
|
I moja ulubiona ciecierzyca. |
Mama musi poszukać/wymyślić i zrobić nowe pomoce, bo coś ostatnio się z tym obija.
Myślicie,
że uda mi się wyzdrowieć do czwartku? Chciałabym już iść do przedszkola, a w
piątek na rehabilitację z ciocią Asią :)
P.S.
Mama się martwi, że z pampersami się znowu cofam. Tzn. pampersy i tak cały czas
jeszcze noszę, ale ostatnio coś mnie chyba ten nocnik gryzie, bo nie chcę
usiąść.
Pokazuję,
że chcę w momencie jak robię, wtedy mi się przypomina, że Mama sto razy mówiła,
żebym pokazała wcześniej.
Buziaki-ogromniaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz