piątek, 17 kwietnia 2015

O chorobowym tygodniu i o nowych ciasteczkach.

I znowu cały tydzień mnie tu nie było. Pewnie wiecie, że znowu dopadło mnie choróbsko wstrętne. Zaczęło się od kataru i łzawiących oczek. No i wiadomo, że u mnie katar bardzo szybko schodzi niżej (pomimo czyszczenia noska) aż na oskrzela i choróbsko gotowe. W ostatnim czasie mam też chyba osłabioną odporność i co chwilę choruję. A Mama uważa, że ten katar to może być alergiczny. 

Duża ze mnie dziewczynka to czasem sama robię inhalacje.


Dziś byłam znowu u Pana Doktora i dalej mam brać te same leki i do kontroli przyjść we wtorek. Mama odwołała dziś moje poniedziałkowe i wtorkowe zajęcia. Tyle mi tego przepada przez te choroby. Teraz jak już czuję się troszkę lepiej to Mama już tak nie odpuszcza i coś tam troszkę ćwiczymy w domu.

Zabawa w moim tunelu

Uczymy się następstw czasowych. 

i Mama opowiada mi historyjkę...


A tak z innej beczki... Mama już jakiś czas temu w wielu miejscach (na blogach, stronkach itd.) czytała o amarantusie i o tym jakie ma dobre wartości odżywcze i zdrowotne. Poczytała, poczytała i zapomniała. No i kiedyś była Mama w sklepie i "rzuciło się jej w oczy" właśnie opakowanie takich ciasteczek amarantuskowych. A że Mama czasem ma fazę na zdrowe odżywianie (a innym razem je pizze i ciastka) to kupiła, żeby skosztować czy faktycznie są takie dobre. Kupiła je w zasadzie dla mnie. Dostałam jedno na skosztowanie, zjadłam kawałeczek i w sumie to nie wiem czy dobre czy nie, bo te ciasteczka to w sumie takie posklejane ziarenka, a moja buzia nie chce przyjmować takich ziarenek (kaszy jaglanej i kuskusu też nie chcę jeść). Skończyło się tak, że po kilku dniach złapałam moją oskrzelową chorobę i moje ciasteczka zjadła Mama. Bardzo jej smakowały. Jej buzia chyba może przyjmować takie ciasteczka ziarenkowe ;) Mama powiedziała, że kupi mi znowu kiedyś na ponowne skosztowanie.

Mmm ciasteczka.

Takie troszkę ziarenkowe...

Ale skosztuję troszeczkę ;)


Buziaki Misiaki

2 komentarze:

  1. Sarusiu :) :) to moje ulubione ciasteczka, ile bym ich nie dostał to zjadam wszystkie... choć przyznam, że nie do ostatniego ziarenka bo dość mocno się kruszą i sporo bałaganu robię podczas konsumpcji amarantusków :). Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i ja się przekonam :) Mama ma mi kupić znowu :P Pozdrowionka i buziaczki :*

      Usuń