Po takim długim czasie bez zajęć/terapii jest potem trudno
zacząć znowu...
Wtorek:
Zaczynam od rehabilitacji w Ośrodku z ciocią Asią. Najpierw
nie chciałam iść i wtuliłam się w Mamę. Potem jak już mnie Ciocia zabrała to
okazało się, że miejsce dobrze pamiętam i pięknie ćwiczyłam. Opowiedziałam też
troszkę jak było na turnusie. Teraz ciocia Asia może innym polecać, bo nam się
przecież podobało.
Godzinka przerwy (szybki obiadek u prababci Cilki i
pradziadka Bronka) i znowu do Ośrodka na zajęcia z p.ciocią Gosią (logopeda).
Też pięknie ćwiczyłam, nawet nie zauważyłam, kiedy do sali weszła Mama. W końcu
zaniosłam zdjęcia, z których p.ciocia Gosia zrobi mi album (więcej o tym
później).
Środa:
Wizyta u Pana Doktora audiologa. W Przychodni spotkałam moją
ciocię Marylkę i bardzo nie podobał mi się jej biały fartuch (zawsze widzimy
się w prywatnych ubraniach i jakoś się tak wystraszyłam jak zobaczyłam, że moja
ciocia Marylka ma taki biały fartuch ubrany).
A u audiologa wszystko ok. Badanie słuchu wyszło dobrze. Kolejna
kontrola po wakacjach.
Czwartek:
Rano wolne. W końcu ładna pogoda, więc pojechałam z Mamą na
spacer. Po drodze wstąpiłyśmy do apteki po Euthyrox (który muszę brać razem z
Mamą każdego ranka).
Po południu zajęcia z p.ciocią Anią (logopeda, prywatnie).
Pięknie ćwiczyłam. Dalej uczę się samogłosek i wyrażeń dźwiękonaśladowczych i
troszkę dmuchać próbowałam i takie tam inne, już nie pamiętam.
Piątek:
Dziś był taki ciężki dzień. Opiszę troszkę dokładniej, bo to
się czasem tak wydaje, że z czego ja i Mama jesteśmy czasem takie zmęczone... Bo
chodzimy na jakieś zajęcia... a Mamę co męczy skoro nie pracuje, tylko się mną
zajmuje...
Więc tak:
Rano wstajemy i się szykujemy i wszystkie mamy wiedzą jak
długo szykuje się (+ karmi) małe dzieci i siebie. I tak np. dziś miałyśmy
rehabilitację w Przedszkolu na 10:00. Auta nie mamy, więc są 2 wyjścia albo
zawozi nas dziadek Włodek, albo idziemy z Mamą pieszo (ja w wózku). Autem
10min, pieszo ponad godzinę. Dziś zawiózł nas Dziadek. Na rehabilitacji w
Przedszkolu płacz, płacz, płacz. Chyba nigdy się tam nie przyzwyczaję do
ćwiczeń, pomimo, że p.ciocia Asia (też Asia) jest całkiem fajna.
Po rehabilitacji w Przedszkolu wracamy już wózkiem. Mamy
godzinkę czasu, więc szybko do prababci Cilki i pradziadka Bronka (na szczęście
mamy ich po drodze) na drugie śniadanko i małą kawkę. Godzina mija i już
pędzimy (dalej wózkiem) na rehabilitację do Ośrodka. Jestem zmęczona, ale
ładnie ćwiczę z moją ciocią Asią. Mama znowu się zagapiła i miałam 2
rehabilitacje w 1 dzień. Jakoś dałam radę. Po rehabilitacji z powrotem do
Pradziadków na obiad, bo do domu się nam nie opłaca. Zasypiam po drodze i śpię
40min. Szybki obiad i znowu wracam z Mamą do Ośrodka (dalej wózkiem) na zajęcia
z p.ciocią Renią (pedagog). Ładnie się bawię. Na koniec p.ciocia Renia bardzo
chwali mnie przed Mamą. Dziś miałyśmy szczęście, bo po ostatnich zajęciach
przyjechał po nas dziadek Włodek i nie musiałyśmy wracać przez pół miasta
pieszo. W sumie takie chodzenie pieszo to supcio spacerki kiedy taka piękna
pogoda.
Dziś popołudniu odpuszczamy już inne ćwiczonka (miałam już
dużo terapii) i mamy gości ;)
Wieczorem szykowanie do spania. Jak ja już zasnę to Mama
robi wszystko inne np. szykuje obiadek dla mnie na następny dzień, albo ogarnia
"mamine biuro" czyli np.:
- faktury do fundacji, które trzeba opisać, wysłać
- pisanie maili i załatwiane spraw ze mną związanych i nie tylko,
- wymyślanie nowych pomocy terapeutycznych,
- przeliczanie na co starczą pieniążki z fundacji, czy
lepiej zapisać mnie na turnus czy na jakieś terapie na miejscu,
- robienie moich zadań domowych ;)
- i duuużo innych,
Aha... i czasem jak nie jest jeszcze tak bardzo zmęczona, to
maluje paznokcie! Bo jest nie tylko "Mamą dziecka z zespołem Downa",
jest też kobietą ;)
P.S. Jutro rano zaczynamy kolejny cykl na basenie!
P.S.2. Mama zapisała mnie na kolejny turnus w
"Michałkowie" w kwietniu 2016. I na listę rezerwową na wrzesień lub
październik tego roku (jeśli coś się zwolni to może pojedziemy).
Buziaki-ogromniaki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz