Został
lekko ponad tydzień. U nas przedszkole to teraz główny temat, więc tu pewnie
też pojawi się kilka wpisów z tym związanych.
Kto jest
bardziej podekscytowany nie wiem, tzn. wiem, że ja, bo Sara chyba nie wie jeszcze o co
chodzi.
Z jednej
strony cieszę się, że Sara w końcu będzie miała większy kontakt z dziećmi, a ja
choć troszkę czasu dla siebie (już oczywiście mam mnóstwo planów związanych z
tym krótkim "moim" czasem).
Z drugiej
strony boję się kilku rzeczy, jednych bardziej innych mniej.
Największe
moje obawy są związane z jedzeniem. I nie chodzi o to czy Sara będzie jadła czy
nie, czy jej będzie smakować czy nie. Zawsze przecież może dojeść w domu. Chodzi o
to, jak Sara je - bo ile na talerzu tyle do buzi. Trzeba jej pilnować. Kilka
razy zdarzyło mi się ratować swoje krztuszące się dziecko, pomimo tego, że
siedziałam nad nią i patrzyłam jak wcina. A ona i tak władowała tyle, że nie
potrafiła pogryźć. I tego boję się najbardziej. Jest to chyba jedyna poważna
sprawa.
Inne to
te mniejsze (ciągłe choroby, odwoływanie terapii i zmęczenie po wszystkich
zajęciach, samodzielność, kontakt z dziećmi itd.), w sumie niepotrzebne
zmartwienia. Przecież wiem, że moja córcia i tak sobie poradzi, albo poradzimy sobie obie.
Ale wiadomo jak to matka,
szczególnie taka samodzielna 24/24, przejmuję się chyba troszkę za dużo ;)
takie dzielne kobietki na pewno sobie świetnie poradzą :*
OdpowiedzUsuńInnego wyjścia nie ma :) Dziękujemy i pozdrawiamy :*
Usuńno i jak tam mama w przedszkolu? :) bo o Sarę nie pytam, na pewno świetnie :P
OdpowiedzUsuńJeszcze nie ;) od 1 marca dopiero :) Będzie wpis w przyszłym tyg :p
Usuń