Taka
sytuacja: Wracamy z przedszkola wózkiem. W pewnej chwili Sara odwraca się do
mnie i wyciąga ręce. Zatrzymujemy się, podchodzę z przodu wózka i przytulam Ją.
I tak chyba z 3 razy.
Inna
sytuacja: Jemy obiad w domu. Sara odkłada widelczyk i znowu wyciąga ręce.
Siedzę blisko, więc znowu przytulasek.
Nie
wspominam już o tym, kiedy odbieram Sarę z przedszkola i z radości, zdąży mnie
przytulić kilka razy zanim się do końca poubieramy. Albo o tym, że w ciągu dnia
sama podchodzi i po prostu mnie tuli. Takich sytuacji jest dużo.
Ktoś
powie, że to źle, że nie powinno się wszystkiego rzucać i tulić na zawołanie.
Właśnie,
że powinno. Przytulanie to potrzeba jak każda inna. Może właśnie w tej chwili
dziecko chce upewnić się, że jesteśmy, albo teraz przypomniało sobie jak bardzo
nas kocha i cieszy się ze spędzonego czasu razem. Przytulanie jest czymś czego
każdy z nas potrzebuje, a już w szczególności dziecko. Nasze dziecko.
Wyobraźcie
sobie taką sytuację mówicie do swojego męża/partnera (żony/partnerki), że
chcecie się przytulić, a on/ona udaje, że nie słyszy. Albo sami się przytulacie
i nie czujecie odwzajemnienia. Skutek: tydzień bez obiadu, no chyba, że do
kwiaciarni po największy bukiet, bo przecież w jakiś sposób zostaliśmy
zranieni.
Teraz
przełóżcie to na myślenie dziecka... "Mama/tata nie chce mnie przytulić,
pewnie mnie już nie kocha, albo zrobiłam/em coś złego i mama/tata jest
zła/y." ...yyy... I wszystko jasne.
To teraz idź i przytul swoje
dzieciątko :)
Przytulam i całuję moją córeczkę bardzo często. Najwspanialsze dla mnie jako matki są chwile, gdy sama do mnie podchodzi, wdrapuje się na kolana i daje buziaka, ot tak bez żadnego proszenia z mojej strony :)
OdpowiedzUsuńI to jest chyba największa nagroda dla mamy... Ta spontaniczność i bezinteresowność dziecka w okazywaniu uczuć :)
Usuń