sobota, 26 stycznia 2013

Same doktory...

Tu doktor, tam doktor... Wszędzie te doktory. Mam 5 tygodni i 3 dni i poznałam już tylu doktorów i doktorek...
Najpierw w szpitalu w Tychach, ale wtedy byłam jeszcze malutka i do końca nie pamiętam. Pamiętam tylko tego doktora z wieeeelkimi kleszczami, który pomógł  mi opuścić brzusiowy domek. Jeszcze kilku doktorów, którzy mnie badali. To samo w Klinice w Ligocie. Jak już dotarłam do mojego nowego domu (tego z mamą) myślałam, że to koniec z doktorami. Ale nie !!! To dopiero początek. Najpierw Pani Dr K. - pediatra - bardzo miła pani. Od razu się polubiłyśmy. Potem Pan Dr od bioderek. Nie bardzo zdążyłam go poznać, bo wizyta trwała bardzo krótko. Mamusia w grubym swetrze aż się spociła - tak szybciutko mnie rozbierała, ubierała i już nas nie było.
Wczoraj mama mojej mamy (moja babcia Jola) zadzwoniła o 7:28 do mojej mamusi, żeby napisała sms'a do Dr S-K, bo się okazało, że ktoś odwołał wizytę i wskoczymy na jego miejsce (wcześniej byłyśmy zapisane na połowe marca). W poczekalni do neurologa długo czekaliśmy. 1,5h opóźnienia. I w końcu weszłyśmy. 50min w gabinecie. Najpierw byłam grzeczna. Pani Dr powiedziałą, że jestem bardzo ruchliwa jak na dziecko z Zespołem Downa i że to bardzo dobrze. Cieszyła się też, że szybko jem. Trochę mnie pomęczyła i pokazała mamie jak ma mnie układać. Pod koniec wizyty już mi się trochę nudziło i byłam taaaaka głodna, więc zaczęłam marudzić. Po wszystkim pojechaliśmy (tzn. ja jechałam moją zieloną bryką, a mama próbowała przebrnąć przez wielki śnieg i sunąć wózek do przodu) do prababci Cilki i pradziadka Bronka. Dostałam mleczko i znowu płakałam, tylko dlatego, że chciałam potulić mamusię... To tyle jeśli chodzi o wizyty lekarzy. Mama ma jeszcze całe mnóstwo skierowań. Jedno skierowanie do OWI w Tychach już babcia zaniosła (babcia i dziadek bardzo pomagają mamusi  w załatwianiu spraw). To jest taki fajny ośrodek, do którego jest olbrzymia kolejka. Wszystkie takie fajne dzieci jak ja, chcą tam chodzić, więc rodzice próbują się tam dostać. No i teraz czekamy. Pod koniec lutego (jeśli nikt nie zadzwoni) mama ma się przypomnieć sama. Ale kolejki są aż do kwietnia. Ojjjj... Mama się martwi, ale przecież do tego czasu możemy ćwiczyć w domu. Wszystko będzie dobrze mamusiu. Jestem z Tobą... !!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz