Jak wiecie (albo nie wiecie) jakiś czas temu byłam na kursie
Makaton (1 stopień).
Trochę to trwało, ale w końcu znalazłam chwilkę, żeby
napisać na ten temat.
*Przypomnę tylko, że jak zawsze wszystko jest pisane z
MOJEGO punktu widzenia, opierając się na NASZYM życiu/doświadczeniu i opisując
MOJE dziecko. Wiadomo, że każde dziecko jest inne i do każdego trzeba podejść
indywidualnie.
Szybciutko o tym dlaczego w ogóle wybrałam się na kurs..
Sara ma 5 i pół roku. Do niedawna wypowiadała pojedyncze
słowa, jedyną komunikacją było (w sumie jest) np. chce jeść, pić, siku.
Od niedawna (hmm mniej więcej pół roku, może krócej)
"coś" ruszyło. Sara stara się powtarzać wyrazy częściej, częściej da
się zrozumieć np. coś co pokazuje w książeczce.
Mowa idzie do przodu i bardzo się z tego cieszę. Ośmielę się
powiedzieć, że Sara będzie mówić (mniej czy bardziej wyraźnie) - i to pewnie potwierdzają logopedzi.
I w czym jest problem, skoro wszystko idzie ku dobremu? No
właśnie w tym "będzie" (w przyszłości bliższej lub dalszej - nieważne).
A tu chodzi o to co teraz! Dziś!
Sara ma 5 i pół roku, w dodatku jest bardzo mądrą
dziewczynką. Rozumie wszystko od bardzo dawna. Powtarza słowa, które ma
powtórzyć (czasami po swojemu, czasami same końcówki, a czasem da się zrozumieć
co aktualnie potrzebuje). Ale nie potrafi się komunikować. Sara ma bardzo dużo
do powiedzenia. Często jest tak, że mówi do mnie i nawet ja nie potrafię jej
zrozumieć. Potem widzę ten smutny wzrok i łza mi się w oku kręci. Czasem Sara
zaczyna się frustrować lub najczęściej się wycofuje i "zamyka w sobie". Bardzo traci na tym
społecznie. Nie jest atrakcyjnym kompanem dla innych dzieci. Jak jest jedno
dziecko to jeszcze jakoś daje radę, jak dzieci jest więcej to Sara idzie w odstawkę
albo sama odchodzi, a ja nie potrafię jej pomóc.
Zaproponowano mi czy nie wprowadzić Sarusi wspomagająco(!) kilku gestów Makatonu. Przemyślałam sprawę, poszukałam w necie i okazało się, że w czerwcu odbędzie się kurs 1stopnia w naszym mieście (jak dla mnie idealnie, nie trzeba jechać do żadnego dużego miasta). Zdecydowałam się, pomimo, że nie byłam przekonana (najwyżej nie wprowadzę żadnego gestu).
Kurs 1 stopnia trwał 2 dni. Ogólnie jestem zadowolona. Było
ciekawie, sporo się dowiedziałam i nauczyłam.
Interesowały mnie w sumie tylko gesty (obrazki były przy
okazji).
Wiele osób obawia się, że w momencie wprowadzenia gestów
mowa się zatrzyma lub cofnie.
Nie jestem logopedą, powtórzę tylko to co powiedziano nam na
kursie i na co zwracano uwagę każdemu podczas ćwiczeń:
Razem z gestem musi być duży nacisk na mowę (pokazujemy i
MÓWIMY). Jeśli nie będziemy mówić, mowa dziecka faktycznie może się zatrzymać.
Jeśli będziemy robić tak jak nas uczono, mowę możemy wspomóc. Mnie takie
twierdzenie przekonuje.
Jak to będzie w naszym przypadku (czy/ile będziemy korzystać
z gestów Makatonu) zobaczymy.
Na pewno (i to też nam powtarzano), jeśli chodzi o
wspomaganie mowy, trzeba wybrać gesty tylko takie, których dziecko nie
wypowiada. Jeśli potrafi powiedzieć np. chce jeść - nie uczymy. To samo jeśli
np. na krowę dziecko powie "muu" - wiadomo, że "muu" to
"krowa", więc nie uczymy.
Do tej pory Sara miała wprowadzone (ok 3 lata temu, na
turnusie) gesty "jeszcze" i "koniec" - niby 2 zwykłe słowa,
ale jakie ważne! I jak bardzo nam pomogły. Na początku Sara tylko pokazywała,
bo powiedzieć nie umiała. Od jakiegoś czasu, oprócz tego gestu jest też słowo!
Może wprowadzimy tylko kilka gestów, muszę to jeszcze przemyśleć,
co warto i co mogłoby być potrzebne.
Powiem Wam, że jak na razie (minęły 2 tyg od kursu),
pokazałam Sarusi kilka gestów np. ważne dla nas słowo "jogurt" (Sara
je na podwieczorek jogurt naturalny). Do tej pory, jak Sara chciała jogurt
pokazywała mi po swojemu i stukała paluszkiem na ząbki i wtedy ja pytałam czy
chce jogurt, a ona odpowiadała, że tak. Teraz Sara pokazuje odpowiedni gest i
MÓWI "jogurt". No i jak ja mam nie być przekonana, do wprowadzenia
kilku gestów, skoro widzę, że działa. Sara bardzo chętnie przegląda moją
książkę z namalowanymi gestami (dostaliśmy na kursie) i chce, żeby jej
pokazywać.
Oczywiście do znudzenia, będę powtarzać, że może to być
tylko kilka gestów i oczywiście tylko wspomagająco.
Terapie logopedyczne dalej prowadzone będą w taki sam
sposób, bo daje to ogromne postępy (Pani Aniu dziękujemy! Wszystkie postępy to
głównie Pani zasługa :*
P.S. Pani Ania to główny logopeda Sary - systematyczność
jest bardzo ważna, a z Panią Anią mamy zajęcia w każdym tygodniu. A skoro chodzimy
do Pani Ani prywatnie (z 1%) to chyba nie muszę tłumaczyć, że jesteśmy
zadowolone ;)).
Jeśli macie jakieś pytania, zapraszam do wiadomości
prywatnych, postaram się odpowiedzieć ;)
Pozdrawiam,
Ola
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz