sobota, 28 października 2017

Migdałki.

Pytacie... jak Sara, co miała robione, jak się czuje itd.

Było tak...
W czwartek o 7 miałyśmy zgłosić się do szpitala. Sara musiała być na czczo.
Wchodzimy do szpitala, a tam kilkanaście (podchodziło pod 20) dzieci plus rodzice. Wszyscy czekali do przyjęcia na oddział. Poszło dość sprawnie (czekałyśmy godzinę). Po podpisaniu dokumentów, miła Pani zaprowadziła nas pod gabinet lekarski. Na szczęście była tylko jedna osoba przed nami (wszyscy przyjmowani na bieżąco zaraz po odejściu od rejestracji).
Pan Doktor bardzo sympatyczny, wszystko wytłumaczył, brał pod uwagę 3 opcje (pierwsza - tylko trzeci migdał i boczne; druga - trzeci migdał, boczne i nacięcie błony, oraz czyszczenie; trzecia opcja - trzeci, boczne i dreny), ostateczna decyzja miała należeć do mnie. Powiedziałam co dla mnie najważniejsze i że zdaje się na niego. Pan Doktor miał podjąć ostateczną decyzję już na sali operacyjnej, biorąc pod uwagę wszystko co mówiłam.
Zaraz po tej wizycie, przeszłyśmy do drugiego pokoju do anestezjologa. Tam Pani Doktor sprawdziła nasze ankiety, różne wyniki badań itd.
Po wyjściu z gabinetu skierowane byłyśmy na odział, do pokoju, w którym była już jedna dziewczynka z Babcią i Tatą. I musiałyśmy czekać (nie wiadomo było które dziecko w jakiej kolejności). Na korytarzu kącik z zabawkami, pełno biegających dzieci (w większości przedszkolaki). Na szczęście kupiłam dla Sary nowy, inny zestaw naklejek wielorazowych, które nas uratowały (przy okazji nasza nowa koleżanka z pokoju też się miała czym zająć). Sara czekała (cały czas bez jedzenia i picia) aż do godziny 15:10! Byłyśmy chyba ostatnie.
Pół godziny wcześniej dostała syropek po którym mi zasnęła, więc nie było płaczu, że zabierają ją na salę bez mamy, nie było strachu, że muszą ją usypiać itd.
Zabieg ok 1,5h z wybudzaniem.

Zbieramy siły.


 Lekarz zdecydował się na opcję drugą:
Rynoskopia (która umożliwia obejrzenie jamy nosowo-gardłowej),
Adenotonsillotomia (usunięcie migdałka gardłowego i podcięcie migdałków podniebiennych),
Paracenteza oby uszu (nacięcie błon bębenkowych).
Udało się uniknąć drenażu.

Po wybudzeniu Sarusię przywieźli na salę. Wieczorem przyszedł lekarz, który się nami zajmował, wszystko wytłumaczył. 
Nasza nowa koleżanka Amelka, miała wycinany tylko trzeci migdał, więc wychodziła w tym samym dniu. W pokoju byłyśmy same. Mogłam nawet dosunąć sobie drugie łóżko i spać z Sarą. 
Nocka była cieżka, Sara budziła się co 30min/1h. Bardzo ją bolało.
W piątek rano po kolejnej wizycie lekarskiej wróciłyśmy do domu.
Sarusia zmęczona i cały czas bardzo ją boli. Przez tydzień mamy podawać syrop przeciwbólowy. Jemy tylko płynne, półpłynne i papkowate. Wizyta kontrolna w szpitalu w piątek.
Wolne od przedszkola i terapii - 2 tygodnie. Wolne od basenu - miesiąc.

Plusy jakie widzę po zabiegu (po jednym dniu): moje dziecko potrafi oddychać nosem!
Minusy: bardzo boli.
Czy postąpiłam dobrze decydując się na zabieg, okaże się pewnie za jakiś czas. Myślę, że w Sary wypadku to było konieczne, chociaż się przed tym broniłam.
Z opieki w szpitalu (lekarze + opieka po zabiegu) jestem bardzo zadowolona. Tak samo jeśli chodzi o samo miejsce. Jedyny minus to zbyt długi czas oczekiwania (za dużo dzieci jednego dnia). Ale i tak bardzo polecam ten szpital.

Dziękujemy za wszystkie modlitwy, kciuki i myślenie o Sarusi <3

P.S. Jeszcze Wam powiem coś o tym biednym Tatusiu tej Dziewczynki co leżała z Sarą w pokoju. Był tak zestresowany, bo oprócz Córki która czekała na zabieg, w innym szpitalu miał żonę, która właśnie rodziła mu Syna. Ale myślę, że spisał się na medal ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz