sobota, 4 lutego 2017

Upartość czy własne zdanie?

Dziś sobota, czyli basen.
Dwa tygodnie temu była rewelacja, był nawet płacz, że się zajęcia skończyły, to już wiecie. Żeby była zachowana równowaga, to dziś była masakra. I wszystko: "nie nie nie". 
Tak mówi Mama.

Mały bunt. "Mamo ja nie chcę jeszcze wracać do domu" ;)

Ale...
Mamo mamo...
To, że czasem czegoś nie chcę, nie znaczy, że tego nie lubię.
To, że czasem mi się coś nie podoba, to nie znaczy, że muszę to zrobić.
No bo przecież, mogę nie lubić tych makaronów, tylko woleć rękawki. Wiem, że to nie ja prowadzę zajęcia i że powinnam wykonywać polecenia, ale może po prostu to dziś nie mój dzień.
No bo przecież, mogę się troszkę wstydzić, jak filmiki pod wodą robi Wujek, a nie Ciocia. I mogę wtedy nie chcieć pokazać jak pięknie nurkuję z otwartymi oczkami i uśmiechem na buzi.

Mamo mamo...
Mówisz, że jestem uparciuszkiem, ale Mamo... zgadnij po kim to mam. I nie zwalaj wszystkiego na Zespół.

Ty jak czegoś nie chcesz, to tego nie robisz.
Ty jak czegoś nie chcesz, to nikt Cię nie zmusi.
Ty jak coś chcesz, to zawsze robisz po swojemu. Słuchasz tylko swojego rozumu, serca i intuicji.


Mamo mamo...
Przecież jestem TWOJĄ córcią :)

2 komentarze: