wtorek, 10 kwietnia 2018

Zwierzenia Mamy: Nasze plusy i minusy "zabiegu na migdałki"

Kolejna sprawa o którą często pytacie..

Już ponad 5 miesięcy po wycięciu trzeciego i podcięciu bocznych migdałków.
Myślę, że po takim czasie mogę spokojnie napisać o naszych plusach i minusach zabiegu.
Przypomnę tylko, że zabieg był ostatecznością. Nie byłam do tego przekonana. "Leczyłyśmy" Sary olbrzymie migdałki prawie 2 lata - efektów nie było.
Kiedy dostałyśmy skierowanie na zabieg, konsultowałam się jeszcze z kolejnymi dwoma lekarzami. Łącznie 3 laryngologów (wszyscy raczej z tych, co nie są za zabiegami, jeśli nie ma wyższej konieczności). Trzy takie same opinie. Przed zabiegiem poszłyśmy również do kardiologa na kontrolę - Sara serduszko ma zdrowe, ale przed narkozą wolałam sprawdzić.



Minusy:
Największym, olbrzymim minusem jest oczywiście ból po zabiegu i strach Sary.
Drugim minusem jest mój stres (ale stresów mam wiele, więc dałyśmy radę).
Jak się potem okazało nie obyło się u nas bez powikłań - po 4 dniach było krwawienie i drugi raz Sara trafiła na salę operacyjną.

Plusy:
Brak chrapania - czasami muszę podejść wieczorem i "przyłożyć ucho", bo tak cichutko oddycha.
Brak bezdechów.
Mniej chorowania - poprawa jest duża, chociaż u nas olbrzymia poprawa była już wcześniej (jak zaczęłyśmy bardziej dbać o jelita - dieta, probiotyki itd.).
Mniej krztuszenia się (prawie wcale) - Sara miała tak olbrzymie migdałki, że często krztusiła się jedzeniem. Nie wiem czy ratowaliście kiedyś kogoś, kto się krztusi i robi się już fioletowy (nam się tak poważnie przed zabiegiem zdarzyło kilka razy, raz wzywałam pogotowie).
Kolejny plus to duża poprawa słuchu - pierwsze badanie po zabiegu i w końcu dobre wyniki (olbrzymi plus).
Ruszyła mowa. Sarusia zaczęła więcej powtarzać.
W końcu oddychamy nosem!

Podobno migdałki czasem odrastają, ale z perspektywy czasu wydaje mi się, że podjęłam dobrą decyzję. Nie patrząc na największy minus, jakim jest ból po zabiegu i strach dziecka (tego się niestety nie przeskoczy), widzę dużą poprawę w jakości życia Sary (i mojego też).


*Wszystkie wpisy (tak jak ten) napisane są na NASZYM przykładzie. Wiadomo, że każde dziecko jest inne, więc u każdego może to wyglądać inaczej.



Pozdrawiam,
Mama Ola

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz